niedziela, 17 lutego 2013

22 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 22 : Ness

Spacerowałam sama przez ciemny i niekończący się las, który przyprawiał mnie o ciarki. Ubrana byłam w białą, ale prześwitującą suknie w stylu średniowiecznego ubioru i miałam rozpuszczone włosy, które przylepiały się do mojego spoconego ciała. Moje gołe stopy stąpały lekko po powierzchni coraz to bardziej brudne od czarnej ziemi i powoli krwawiące od połamanych gałązek. Byłam zupełnie sama i przestraszona w tym lesie. Usłyszałam wycie wilka i zaczęłam biec oglądając się za siebie jednocześnie potykając się o własne nogi. Wołałam z całych sił „pomocy” świadoma, że i tak nikt mnie nie słyszy. Zatrzymałam się na chwile by odpocząć i słyszałam jak nierównomiernie bije mi serce. Byłam już praktycznie cała brudna Zorientowałam się, że słyszę pękanie gałęzi wiedząc, że ktoś się podkrada.
-         Kto idzie ? – Zawołałam bardziej do siebie. – Pokaż się.
Nikt się nie odezwał, ale za to słyszałam coraz to więcej kroków wyłaniających się z każdej strony. Zaczęłam uciekać nie wiedząc gdzie biegnę mając nadzieje,  że ucieknę z tego lasu jak najszybciej oraz najdalej. Potknęłam się parę razy, a za każdym razem coraz ciężej mi się wstawało. Kroki były coraz bliżej, a ja błagałam o koniec. Ni stąd, ni zowąd wpadłam na Aleksandra.
-         Aleksandrze jak dobrze, że jesteś, nawet nie wiesz jak bardzo się boję. –
 Szepnęłam czując ulgę, że jest blisko mnie. Objęłam go z całych sił, a on zaczął się śmiać. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy, które były czerwone jak krew. Rozszerzyłam z przerażenia usta i zrobiłam parę kroków do tyłu i poczułam, że na kogoś wpadam. Odwróciłam się, a za mną stał śmiejący się Rick z identyczną barwą oczu co Aleksander. Odwróciłam głowę słysząc kolejny śmiech będący Dick’a , a po chwili następny głos należał do kierowcy, Bob’ a . Zza drze wyłaniały się tysiące męskich sylwetek , którzy śmiali się tak głośno, że zaczynała mnie powoli boleć głowa. Wszyscy mieli ten sam kolor oczu. Ta sama krew w oczach, która mnie przerażała.
-         Przestańcie !
Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, ale oni udali, że mnie nie słyszą i podchodzili coraz bliżej mnie nie dając mi żadnej drogi ucieczki. Byłam otoczona przez wszystkich i poczułam na pośladkach dłoń  Dick’ a.
-         Chodź zabawimy się. – Usłyszałam jego głos. Miliony rąk zaczęło mnie dotykać po całym ciele.
-         Ness, nie bój się. Mi przecież możesz ufać. – Odezwał się Aleksander. Czułam ich ręce na całym ciele. Dotykali mnie w miejscach intymnych, a ja krzyczałam wołając pomocy.
-         Vanesso, Catalina kazała Ci się mnie słuchać, więc rób co Ci każę.
Próbowałam się bronić, ale na nic to się zdało, bo po chwili stałam tam całkiem naga, zawstydzona i przestraszona.
-         Zostawcie mnie ! Błagam !
 Ich dłonie wędrowały od stóp do głowy umiejętnie badając każdy teren. Nie okazywali żadnej litości, a ich oczy mówiły, że nikt mi nie pomoże. Zupełnie. Jestem tutaj sama skazana na ich łaskę. Przestałam się bronić, ponieważ i tak nic nie mogłam zrobić przeciwko tych wszystkich bezlitosnych par oczu. Nagle wszyscy zaczęli uciekać przerażeni nie wiadomo przed czym. Wstałam opierając się na łokciach i rozglądając się za niebezpieczeństwem. Jednak zobaczyłam kobietę, która miała miodowe blond włosy i mały uśmiech na twarzy ledwo dostrzegalny. Patrzyła się na mnie z udawanym żalem w oczach. Nie rozumiałam co ich tak przestraszyło. Jedna kobieta ?
-         Witaj mała czarownico. – Odezwała się badawczo przyglądając się mnie. Poczułam, że znowu mam na sobie suknię identyczną, jaką miałam wcześniej.
-         Kim jesteś ? – Zapytałam jąkając się. – Dotknęła swoją dłonią mojego policzka.
-         W tym świecie nie możesz nikomu ufać. Jedyną osobą, która jest warta Twojego zaufania, to ja.
-         Nie rozumiem. – Uśmiechnęła się lekko i pomogła mi wstać.
-         Wszyscy Ci, którzy kochasz i pokochasz zranią Cię. Wykorzystają. – Zrobiła krótką pauzę. – Co z Nancy ? – Odwróciłam wzrok przypominając sobie o mojej przyjaciółce, która zdradziła mnie dla Melani. Nieznajoma kobieta pokręciła głową. – No tak. Zostawiła Cię dla tej podłej wiedźmy. Pozwól sobie pomóc. – Odezwała się władczo.
-         Kim jesteś ? – Spytałam po raz kolejny chcąc znać jej imię.
-         Nie jest to ważne kim jestem. Ale skoro tak bardzo chcesz wiedzieć. – Zauważyłam w jej oczach błysk rozbawienia. – Jestem Tatiana. – Odsunęłam się szybko od niej i wysunęłam w jej stronę rękę dając jej znak, żeby się odeszła, bo nie zawaham się użyć magii. Ona jednak zaśmiała się głośno.
-         Fuego ! – Krzyknęłam, a w jej stronę poleciała kula ognia. Ona lekko , dłonią odrzuciła ją w prawą stronę.
-         Nie próbuj ze mną walczyć, bo i tak nie masz szans mała czarownico. Pura Sanfre.
-         Wiem co chcesz zrobić ! Chcesz mnie zabić !
-         Zabić ? Co Ty . – Podeszła bliżej. – Chcę byś do mnie dołączyła.
Znalazłam się w moim łóżku. Oddychał nierównomiernie rozglądając się za Tatianą. Zrozumiałam, że to był tylko sen. Poszłam do kuchni napełniając sobie szklankę wodą i pijąc ją bez ani chwili przerwy. Zobaczyłam, że jestem ubrana w moją zwykłą pidżamę i westchnęłam z ulgą. Moje ciało było nie naruszone, w pewnym sensie oczywiście. Usiadłam na taboreciku i rozmyślałam nad snem. Czy możliwe jest włamać się komuś do snu ? Bo jak tak, to nawet w nich nie byłam bezpieczna.

~~~~
Licze na wasze szczere opinie. :) 

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń