Rozdział
21 : Ness
-
Vanessa czekaj ! – Słyszałam za plecami głos Rick’a. Kipiałam ze złości, a w oczach miałam łzy.
Tylko czekały na jakiekolwiek polecenie.
Nie wierzyłam, że Aleksander mógł powiedzieć coś takiego. Nie rozumiałam
co w niego wstąpiło. Poczułam na ramieniu ucisk, po czym natychmiast Rick
pociągnął mnie w swoją stronę. – Co z Tobą ?
-
Nie Twoja sprawa ! Nikogo ! Czaisz ? Nikomu na tym świecie nie
można ufać ! – Krzyknęłam na całą ulicę. Przechodni spoglądali się na nas jak
na parę, która poważnie się kłóciła o zdradę.
-
Nie prawda. – Próbowałam się wyszarpnąć, ale na nic mi to
mogło pomóc.
-
Puścisz mnie ?
-
Nie. – Westchnął. – Co to był za facet ?
-
Nie Twój biznes. – Spojrzał się swoimi oczyma, a ja
rozpłynęłam się w nich bezgranicznie. Poczułam ciepło w ciele i ulgę, która ni
stąd, ni zowąd przybyła. Po chwili jednak znikła, a ja się uspokoiłam. – To był
Aleksander. Powiedział coś czego nie powinien.
-
Jesteście parą ?
-
Tak, nie... to znaczy coś nas łączy, a przynajmniej tak mi się
wydaje. – Naprawdę nie wiedziałam na czym z nim stoję . Czy po wczorajszej nocy
jesteśmy razem ?
-
Palant. Ja bym takiej dziewczyny jak Ty nigdy nie puścił w
ręce innego mężczyzny. – Myślałam, że się przesłyszałam. Popatrzyłam na niego,
a on się zarumienił i pokazał dołeczki, które były naprawdę słodkie. Nie wiem
dlaczego, ale bardzo pociągały mnie dołeczki u płci męskiej. – Muszę iść. –
Odezwał się po niezręcznej ciszy. – Widzimy się jutro w szkole ?
-
Jasne. Do zobaczenia. – Odpowiedziałam również lekko się
rumieniąc kiedy pożegnał się pocałunkiem w policzek. A gdy straciłam go z
zasięgu oczu uśmiechnęłam się i podążyłam w stronę domu.
***
Przekroczyłam próg domu i
usłyszałam głos mamy. Miałam nadzieję na to, że się nie przesłyszałam i szybko
pobiegłam do jej pokoju jednocześnie rzucając torbę gdzieś na korytarz.
Zapukałam w drzwi i weszłam, a tam ujrzałam mamę uśmiechniętą, na której nie
było śladu po okrutnej ranie. Jeszcze mocniej jej usta się rozszerzyły kiedy
zobaczyła mnie płaczącą i uśmiechającą się. Ułożyła ręce w geście, który
znaczył, żebym do niej podeszła i uściskała. Zrobiłam to bez ani chwili
zawahania.
-
Jak się czujesz ? – Zapytałam pełna troski oraz niepokoju.
-
Jak ryba w wodzie. – Odpowiedziała. – Mam wrażenie, że nic się
nie wydarzyło. – Jej uśmiech nagle zgasł. – Kochanie błagam Cię, uważaj na
siebie. – Westchnęła. – Catalina mówiła Ci, że to Ty jesteś w
niebezpieczeństwie ?
-
Coś tam wspominała, ale nie mówmy o tym. Obudziłaś się, a w
dodatku jesteś cała i zdrowa. To jest najważniejsze na dzień dzisiejszy.
-
Dziękuję Ci kochanie. – Powiedziała cicho całując mnie w rękę.
– Uratowałaś mi życie. Wszystko wiem. Nie wiesz jak bardzo Cię kocham. –
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. – Obiecuję, że będę Cię chronić nawet jeśli
straciłam magię. – Zdziwiłam się, bo myślałam, że rodzice mają moce, a jednak
się myliłam.
-
Nie mocy ? Jak to ?
-
Z Twoim ojcem po Twoim urodzeniu wyrzekliśmy się magii.
Sądziliśmy, że tak będzie bezpieczniej.
-
A co z Amelią ? – Zapytałam, bo w końcu jest moją siostrą.
-
Ona nie posiada magicznych zdolności. Ją urodziliśmy już bez
magii.
-
Myślałam, że wy również ją macie. – Nie wiadomo czemu przykro
mi się zrobiło. Byłam sama w rodzinie posiadająca magie...- Ja też mogę się jej
wyrzec. Nie chce jej ! – Bo w sumie po co mi ona ? Jak się jej pozbędę będzie
tak jak dawniej. Będzie dobrze, a przynajmniej częściowo.
-
Nie możesz. – Z jej oczy poleciały łzy. – Tatiana nie spocznie
póki Cię nie zabije. Jesteś jej zagrożeniem. – Już nie było śladu jej uśmiechu.
– jest pewien czarodziej, jedyny w swoim rodzaju. Nazywa się Maliko. Jest
prorokiem.
-
Co to za imię ?
-
Stare i zapomniane przez ludzi. Kiedyś go poznałam i
uratowałam mu życie, zupełnie
przypadkiem, a on mi przepowiedział przyszłość.
-
Jaką ?
-
Nie zbyt ciekawą. – Westchnęła. – Powiedział, że będę miała
rodzinę i umrę w jej obronie. W Twojej obronie Ness.
-
Jak to ? – Nie wierzyłam. Mam stracić mamę ? To jakieś bzdury.
– To pewnie zwykłe bajki, nie martw się.
-
Przepowiedział mi, że będę miała córkę, która będzie ostatnią
z Pura Sanfre, a ona zgładzi największego wroga świata czarodziejów.
Nazywa się Tatiana i jest siostrą Cataliny.
-
Cataliny ?! To niemożliwe. Ja nawet nie umiem czarować ani
nic. Ja się do tego nie nadaje i nie pozwolę Ci umrzeć z powodu jakiejś głupiej
przepowiedni !
-
Vanesso , skarbie ja o mało co już nie umarłam. Pamiętasz ? –
Przed oczami znowu pokazała się moja zakrwawiona mama, z której dusza już prawie
uciekła, a jednak wróciła. Kiwnęłam tylko głową nie mogąc wykrztusić z siebie
słowa. No bo niby dlaczego JA mam być ostatnia ? Dlaczego ?! – Takie jest
przeznaczenie. Każdy go ma, rozumiesz ? – Popłakałam się i wtuliłam się w mamę.
Gdybym miała ją stracić, to straciłabym połowę siebie. Nie dałabym rady bez
niej. Może i spędzam z nią mało czasu, ale kocham ją całym sercem. Była i jest
najlepszą mamą jaką mam i nie miałam zamiaru jej stracić z powodu jakieś chorej
psychicznie czarownicy.
~~~~~
Każdy komentarz jej dla mnie natchnieniem do dalszej pracy ! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz