Rozdział
18 : Ness
Weekend minął bardzo wolno, a kiedy się skończył
wróciła cudowna szkoła. Chwila na zapomnienie wszystkich problemów, które
ostatnio mnie spotkały. Przed wyjściem zajrzałam do pokoju mamy, by upewnić
się, że nic jej nie grozi, a widząc ją pogrążoną we śnie poczułam smutek i żal
do samej siebie. Zrozumiałam , że to wszystko z mojej winy, że to ja narażam
swoją rodzinę na te wszystkie nieszczęścia. W kuchni Judy już zrobiła parówki, a
Amelia gadała z Jess przez telefon. Gdy mnie tylko zobaczyła, rozłączyła się.
-
Cześć wszystkim. – Przywitałam się ledwo machając ręką. – Judy
ja nie jestem głodna. – Powiedziałam ciężkim głosem.
-
Musisz coś zjeść. – Po chwili dodała. – Zrobię Ci przynajmniej
chleb do szkoły, ok. ? – Kiwnęłam głową i poszłam ubrać moje czerwone vansy,
które ostatnio sobie kupiłam. Wróciłam do kuchni i wzięłam swoje śniadanie.
-
Nancy już przyszła ? – Spytała się Amelia.
-
Nie . Nie wiem jak to będzie wyglądać teraz. – Westchnęłam i
wyszłam , słysząc dźwięk klaksonu, który zakomunikował mnie, że czeka na moją
osobą. – Idę. – Pożegnałam się całując dziewczyny w policzek i pobiegłam.
Wsiadłam i przywitałam
wesoła Bob’ a. Spytał się co u mnie, a ja oczywiście odparłam, że wszystko w
jak najlepszym porządku. Szukałam mojej przyjaciółki wzrokiem, która powinna
już wymachiwać mi ręką pokazując miejsce zajęte dla mnie, ale jednak nie
widziałam żadnej ręki. Poszłam na pierwsze wolne miejsce i usiadłam.
Rozglądałam się jeszcze przez chwile, a kiedy mój wzrok zatrzymał się na blond
potworze, który siedział obok rudej dziewczyny o mało co nie krzyknęłam. To
była Nancy śmiejąca się z Melani i Dick’ iem , który siedział przed nimi. Z oka
popłynęła mi łza, a w piersi poczułam jak moje serce łamie się na miliony
kawałków, które nie da się poskładać. Jedyna osoba, na którą mogła liczyć,
która była przy mnie i broniła mnie przed tą dwójką siedziała obok nich. Miałam
tylko nadzieje, że to głupi sen, koszmar, z którego zaraz się obudzę i głęboko
westchnę czując ulgę, ale nic takiego nie nastąpiło. To było prawdziwe, czysty
realistyczny świat, który odebrał mi jedyne wsparcie. Melani się odwróciła w
moją stronę i spojrzała się na mnie, a następnie uśmiechnęła się szyderczo.
Pchnęła Nancy lekko łokciem.
-
Patrz jaka przybłęda ! Dziwaczka. – Powiedziała do niej tak
bym to usłyszała, ale zabolało mnie to, że obydwie zaczęły się śmiać na cały
autobus.
Bolało, a wręcz zabijało.
Włożyłam tylko słuchawki i wyłączyłam się na ich śmiechy i grzecznie czekałam, aż
to się skończy. Chciałam zapaść się pod ziemie i nigdy więcej z niej nie wyjść.
Kiedy w końcu autobus się zatrzymał wysiadłam pierwsza i pobiegłam do toalety
gdzie pozwoliłam sobie na chwile słabości i popłakałam się. Rozumiem wszystko,
ale żeby zabrali mi Nancy ?! Jedyna osoba, która nienawidziła tej dwójki tak
mocno jak ja zaczęła się najnormalniej w świecie z nimi zadawać i zapomnieć o
mnie. Po prostu zostawić mnie samą. Skazaną na siebie i swoje problemy. Otarłam
łzy i popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Widziałam słabą dziewczynę, która
nie umie poradzić sobie z życiem, i która jest uzależniona od innych. Jeszcze
rok temu byłam jej kompletnym przeciwieństwem. Zacisnęłam pięści i przegryzłam
sobie wargę wiedząc, że moja stara „JA” musi wrócić i zadbać o siebie. Zadbać o
swoje dobro i nie pozwolić go sobie odebrać jednym pstryknięciem palców.
Na lekcji matematyki
siedziałam sama i patrzyłam jak Nancy plotkuje z Melani tak, aby pani Wilson
ich nie przyłapała. Nie mogłam skupić się na lekcji, a gdy nauczycielka
poprosiła mnie do tablicy, ja nie wiedziałam co zrobić. Klasa się ze mnie
śmiała, ale jedyny śmiech, który słyszałam to był mojej przyjaciółki.
-
Siadaj na miejsce Vanesso i uważaj na lekcji. – Rzekła pani
Wilson .
Nancy na mnie zerknęła i się
śmiała. Przyglądałam się jej natarczywie i pomyślałam, że może ona tylko udaje,
albo coś.
-
Co się patrzysz ? – Warknęła. – Zakochałaś się we mnie lesbo ?
– Śmiała się.
Najnormalniej w świecie się śmiała , a klasa razem z
nią. Ona nie udawała. Jednak nie uciekłam, bo to będzie znaczyć, że dałam za
wygraną, a tym razem nie mogę. Nie mam osoby, która może mi pomóc, a więc muszę
pomóc sama sobie. Zamknęłam oczy i czekałam na dzwonek, dzięki któremu ucieknę.
Kiedy już zadzwonił zerwałam się z miejsca i wpadłam na jakiegoś chłopaka.
-
Uważaj jak chodzisz ! – Krzyknęłam.
-
Przepraszam, ale jestem nowy i się trochę pogubiłem. –
Spojrzałam mu się w oczy i zrobiło mi się głupio, że na niego krzyknęłam.
-
Nic nie szkodzi. – Po chwili dodałam. – Jestem Vanessa, ale
przyjaciele mówią mi Ness. – Uśmiechnęłam się do niego.
-
Jestem Rick, a przyjaciele mówią na mnie też Rick. –
Zażartował. Jednak trochę mnie to rozbawiło.
-
Skąd jesteś ? Zapytałam ?ł
-
Londyn .
-
Zawsze chciałam tam pojechać. – Westchnęłam. Naprawdę
chciałam, ale nigdy nie było okazji. Albo rodzice jeździli tam jedynie
pracować, a ja miałam szkołę, albo jeździliśmy w inne miejsca .
-
Może kiedyś Cię tam zabiorę ? – Spojrzałam się na niego
podejrzliwie, ale szybko przekonałam się, że to jest żart.
-
Trzymam Cię za słowo. To gdzie zmierzasz ?
-
Do budynku A – Spojrzał na plan. – Mam fizykę.
-
A ja chemie. Też mam w A to chodź, Cię zaprowadzę. – Ruszyłam
już w stronę wyjścia z tego budynku , by przejść do innego, a gdy zajrzałam za
ramie, on mi deptał po piętach. Dlatego zatrzymałam
się na chwilę i poczekałam. – Wolny jesteś. – Stwierdziłam.
-
To tylko pozory, ale dziękuje , że zaczekałaś. – Obdarzył mnie
szerokim uśmiechem, a ja mu odpowiedziałam tym samym i poszliśmy dalej.
Natrafiłam przypadkiem na Nancy, a Melani od razu do nasz podeszła.
-
Cześć piękny. – Przywitała się blondynka z Rick’ em. On tylko
na nią dziwnie spojrzał. – Chodź z nami. To coś nie jest...hm...warte Twojego
czasu. – Powiedziała mierząc mnie.
-
Mi towarzystwo Ness odpowiada. A swój cenny czas marnuje właśnie
teraz rozmawiając z Tobą i zastanawiam się czy czasem nie brać od Ciebie
pieniędzy. – Melani nie wiedziała co odpowiedzieć. To pierwszy chłopak, który
jej nie uległ, a mi się chciało śmiać, ale powstrzymałam się.
-
Pożałujesz tego. – Rzekła. Po chwili zobaczyłam obok niej
Nancy, a za nimi Bree i Jade, które srogo patrzyły na mojego nowego kolegę.
-
Płacić to powinna płacić Ci ta dupodajna krowa. – Powiedziała
rudowłosa dziewczyna. Zaniemówiłam. – Dziwie się sobie, że wytrzymałam tyle w
Twoim towarzystwie... – Udawała, że mocno nad czymś myśli. – Wyśle Ci rachunek
pocztą. – Jednak to nie był jeszcze koniec. – A mamusia co ? Nadal udaje chorą
czy może już zdechła ?! – Zamarłam i po moich policzkach płynęły łzy. Jak mogła
?! Rick chciał mnie odciągnąć lecz ja go odepchnęłam.
-
Viento !- Krzyknęłam i dopiero po chwili zrozumiałam,
że rzuciłam zaklęcie.
Zobaczyłam jak Nancy poleciała jakieś dziesięć
metrów za siebie krzycząc ze strachu. Wpadła w jakieś pudła, które na szczęście
załagodziły jej upadek, a Melani rozszerzyła szeroko usta ze zdziwienia. Bree i
Jade uciekły a na ramionach poczułam silne ręce Rick’ a, które zaczęły mnie
stamtąd odciągać. Pozwoliłam mu się zabrać i uciekliśmy ze szkoły, a gdy
zerknęłam na boisko zobaczyłam Cataline
srogo mi się przyglądającą.
~~~~~~
Skończyłam 18 rozdział i zachęcam do komentowania. Mam nadzieje, że się podoba. :)
~~~~~~
Skończyłam 18 rozdział i zachęcam do komentowania. Mam nadzieje, że się podoba. :)
Bardzo fajny : 3
OdpowiedzUsuń