sobota, 9 lutego 2013

18 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 18 : Ness
Weekend minął bardzo wolno, a kiedy się skończył wróciła cudowna szkoła. Chwila na zapomnienie wszystkich problemów, które ostatnio mnie spotkały. Przed wyjściem zajrzałam do pokoju mamy, by upewnić się, że nic jej nie grozi, a widząc ją pogrążoną we śnie poczułam smutek i żal do samej siebie. Zrozumiałam , że to wszystko z mojej winy, że to ja narażam swoją rodzinę na te wszystkie nieszczęścia. W kuchni Judy już zrobiła parówki, a Amelia gadała z Jess przez telefon. Gdy mnie tylko zobaczyła, rozłączyła się.
-         Cześć wszystkim. – Przywitałam się ledwo machając ręką. – Judy ja nie jestem głodna. – Powiedziałam ciężkim głosem.
-         Musisz coś zjeść. – Po chwili dodała. – Zrobię Ci przynajmniej chleb do szkoły, ok. ? – Kiwnęłam głową i poszłam ubrać moje czerwone vansy, które ostatnio sobie kupiłam. Wróciłam do kuchni i wzięłam swoje śniadanie.
-         Nancy już przyszła ? – Spytała się Amelia.
-         Nie . Nie wiem jak to będzie wyglądać teraz. – Westchnęłam i wyszłam , słysząc dźwięk klaksonu, który zakomunikował mnie, że czeka na moją osobą. – Idę. – Pożegnałam się całując dziewczyny w policzek i pobiegłam.
Wsiadłam i przywitałam wesoła Bob’ a. Spytał się co u mnie, a ja oczywiście odparłam, że wszystko w jak najlepszym porządku. Szukałam mojej przyjaciółki wzrokiem, która powinna już wymachiwać mi ręką pokazując miejsce zajęte dla mnie, ale jednak nie widziałam żadnej ręki. Poszłam na pierwsze wolne miejsce i usiadłam. Rozglądałam się jeszcze przez chwile, a kiedy mój wzrok zatrzymał się na blond potworze, który siedział obok rudej dziewczyny o mało co nie krzyknęłam. To była Nancy śmiejąca się z Melani i Dick’ iem , który siedział przed nimi. Z oka popłynęła mi łza, a w piersi poczułam jak moje serce łamie się na miliony kawałków, które nie da się poskładać. Jedyna osoba, na którą mogła liczyć, która była przy mnie i broniła mnie przed tą dwójką siedziała obok nich. Miałam tylko nadzieje, że to głupi sen, koszmar, z którego zaraz się obudzę i głęboko westchnę czując ulgę, ale nic takiego nie nastąpiło. To było prawdziwe, czysty realistyczny świat, który odebrał mi jedyne wsparcie. Melani się odwróciła w moją stronę i spojrzała się na mnie, a następnie uśmiechnęła się szyderczo. Pchnęła Nancy lekko łokciem.
-         Patrz jaka przybłęda ! Dziwaczka. – Powiedziała do niej tak bym to usłyszała, ale zabolało mnie to, że obydwie zaczęły się śmiać na cały autobus.
Bolało, a wręcz zabijało. Włożyłam tylko słuchawki i wyłączyłam się na ich śmiechy i grzecznie czekałam, aż to się skończy. Chciałam zapaść się pod ziemie i nigdy więcej z niej nie wyjść. Kiedy w końcu autobus się zatrzymał wysiadłam pierwsza i pobiegłam do toalety gdzie pozwoliłam sobie na chwile słabości i popłakałam się. Rozumiem wszystko, ale żeby zabrali mi Nancy ?! Jedyna osoba, która nienawidziła tej dwójki tak mocno jak ja zaczęła się najnormalniej w świecie z nimi zadawać i zapomnieć o mnie. Po prostu zostawić mnie samą. Skazaną na siebie i swoje problemy. Otarłam łzy i popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Widziałam słabą dziewczynę, która nie umie poradzić sobie z życiem, i która jest uzależniona od innych. Jeszcze rok temu byłam jej kompletnym przeciwieństwem. Zacisnęłam pięści i przegryzłam sobie wargę wiedząc, że moja stara „JA” musi wrócić i zadbać o siebie. Zadbać o swoje dobro i nie pozwolić go sobie odebrać jednym pstryknięciem palców.

Na lekcji matematyki siedziałam sama i patrzyłam jak Nancy plotkuje z Melani tak, aby pani Wilson ich nie przyłapała. Nie mogłam skupić się na lekcji, a gdy nauczycielka poprosiła mnie do tablicy, ja nie wiedziałam co zrobić. Klasa się ze mnie śmiała, ale jedyny śmiech, który słyszałam to był mojej przyjaciółki.
-         Siadaj na miejsce Vanesso i uważaj na lekcji. – Rzekła pani Wilson .
Nancy na mnie zerknęła i się śmiała. Przyglądałam się jej natarczywie i pomyślałam, że może ona tylko udaje, albo coś.
-         Co się patrzysz ? – Warknęła. – Zakochałaś się we mnie lesbo ? – Śmiała się.
Najnormalniej w świecie się śmiała , a klasa razem z nią. Ona nie udawała. Jednak nie uciekłam, bo to będzie znaczyć, że dałam za wygraną, a tym razem nie mogę. Nie mam osoby, która może mi pomóc, a więc muszę pomóc sama sobie. Zamknęłam oczy i czekałam na dzwonek, dzięki któremu ucieknę. Kiedy już zadzwonił zerwałam się z miejsca i wpadłam na jakiegoś chłopaka.
-         Uważaj jak chodzisz ! – Krzyknęłam.
-         Przepraszam, ale jestem nowy i się trochę pogubiłem. – Spojrzałam mu się w oczy i zrobiło mi się głupio, że na niego krzyknęłam.
-         Nic nie szkodzi. – Po chwili dodałam. – Jestem Vanessa, ale przyjaciele mówią mi Ness. – Uśmiechnęłam się do niego.
-         Jestem Rick, a przyjaciele mówią na mnie też Rick. – Zażartował. Jednak trochę mnie to rozbawiło.
-         Skąd jesteś ? Zapytałam ?ł
-         Londyn .
-         Zawsze chciałam tam pojechać. – Westchnęłam. Naprawdę chciałam, ale nigdy nie było okazji. Albo rodzice jeździli tam jedynie pracować, a ja miałam szkołę, albo jeździliśmy w inne miejsca .
-         Może kiedyś Cię tam zabiorę ? – Spojrzałam się na niego podejrzliwie, ale szybko przekonałam się, że to jest żart.
-         Trzymam Cię za słowo. To gdzie zmierzasz ?
-         Do budynku A – Spojrzał na plan. – Mam fizykę.
-         A ja chemie. Też mam w A to chodź, Cię zaprowadzę. – Ruszyłam już w stronę wyjścia z tego budynku , by przejść do innego, a gdy zajrzałam za ramie, on mi deptał po piętach. Dlatego zatrzymałam się na chwilę i poczekałam. – Wolny jesteś. – Stwierdziłam.
-         To tylko pozory, ale dziękuje , że zaczekałaś. – Obdarzył mnie szerokim uśmiechem, a ja mu odpowiedziałam tym samym i poszliśmy dalej. Natrafiłam przypadkiem na Nancy, a Melani od razu do nasz podeszła.
-         Cześć piękny. – Przywitała się blondynka z Rick’ em. On tylko na nią dziwnie spojrzał. – Chodź z nami. To coś nie jest...hm...warte Twojego czasu. – Powiedziała mierząc mnie.
-         Mi towarzystwo Ness odpowiada. A swój cenny czas marnuje właśnie teraz rozmawiając z Tobą i zastanawiam się czy czasem nie brać od Ciebie pieniędzy. – Melani nie wiedziała co odpowiedzieć. To pierwszy chłopak, który jej nie uległ, a mi się chciało śmiać, ale powstrzymałam się.
-         Pożałujesz tego. – Rzekła. Po chwili zobaczyłam obok niej Nancy, a za nimi Bree i Jade, które srogo patrzyły na mojego nowego kolegę.
-         Płacić to powinna płacić Ci ta dupodajna krowa. – Powiedziała rudowłosa dziewczyna. Zaniemówiłam. – Dziwie się sobie, że wytrzymałam tyle w Twoim towarzystwie... – Udawała, że mocno nad czymś myśli. – Wyśle Ci rachunek pocztą. – Jednak to nie był jeszcze koniec. – A mamusia co ? Nadal udaje chorą czy może już zdechła ?! – Zamarłam i po moich policzkach płynęły łzy. Jak mogła ?! Rick chciał mnie odciągnąć lecz ja go odepchnęłam.
-         Viento !- Krzyknęłam i dopiero po chwili zrozumiałam, że rzuciłam zaklęcie.
Zobaczyłam jak Nancy poleciała jakieś dziesięć metrów za siebie krzycząc ze strachu. Wpadła w jakieś pudła, które na szczęście załagodziły jej upadek, a Melani rozszerzyła szeroko usta ze zdziwienia. Bree i Jade uciekły a na ramionach poczułam silne ręce Rick’ a, które zaczęły mnie stamtąd odciągać. Pozwoliłam mu się zabrać i uciekliśmy ze szkoły, a gdy zerknęłam na boisko  zobaczyłam Cataline srogo mi się przyglądającą.

~~~~~~
Skończyłam 18 rozdział i zachęcam do komentowania. Mam nadzieje, że się podoba. :)

1 komentarz: