piątek, 29 marca 2013

28 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 28 : Ness.
Łzy poleciały same, a złość nie ustępowała. Miałam wszystkiego dość, naprawdę chciałam wziąć żyletkę i zrobić parę cięć. Zakończyć tę nędzne życie i sobie ulżyć. Pragnęłam uwolnić na powierzchnię czerwoną ciecz, która jednocześnie uwolniłaby mnie samą. Jestem tylko więźniem w tym nędznym śmiertelnym świecie. Po co to wszystko ? Rodzisz się, żyjesz i umierasz. I tak w kółko. Po co spełniać marzenia skoro i tak umrzesz ? Dlaczego tego od razu nie zakończyć ? Zostawić te wszystkie cierpienia komuś innemu ? Skoro chcą się męczyć niech to robią, ale niech mi dadzą spokój. Byłam w tym momencie strasznie zdesperowana. Myślałam o śmierci. Wstałam z łóżka ciężko podnosząc nogi, otworzyłam drzwi od łazienki i z szafki wyciągnęłam żyletkę. Moją przyjaciółkę. Wróciłam do pokoju i usiadłam na moim wielkim łożu wpatrując się w przedmiot, który był mi teraz bliski. Przedmiot, który będzie za mnie odpowiedzialny. Patrzyłam się na ostre końce i wyobrażałam sobie chwile kiedy te końce przetną mi skórę. Chwilę kiedy poleci krew, a ja się zemdleje po chwili umierając z uśmiechem na twarzy. Zaśmiałam się sama do siebie. Przybliżyłam żyletkę do żył i oddychałam ciężko. Czułam chłód metalu muskający moją skórę oraz słony smak łez. Zrobiłam pierwsze cięcie. Wykrzywiłam lekko twarz z bólu i patrzyłam jak wodospad z krwi leci na podłogę. Kolejne cięcie zrobiłam na drugim nadgarstku. Po chwili zrobiłam jeszcze sześć takich ruchów, po trzy na każdą rękę. Uśmiechnęłam się zrelaksowana powoli odpływając myślami w siną dal. Upuściłam nieświadomie żyletkę na podłogę i bezwładnie opadłam na łóżko. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tą chwilą – moją ostatnią chwilą. Usłyszałam pukanie do drzwi, ale je zignorowałam. Chciałam spać.
-         Ness otwórz ! – Wydzierał się za drzwiami Aleksander. – Czuje, że jest coś nie tak, otwórz proszę !
W jednej sekundzie wywarzył drzwi, a ja na chwile otworzyłam oczy. Spojrzałam się na jego twarz, która na mój widok jeszcze bardziej spochmurniała. Przyglądał mi się i płakał.
-         O nie ! Nie zostawisz mnie ! – Krzyczał, a ja powoli pogrążałam się we śnie. Ostatnie co usłyszałam to rozszarpywanie koszulki.
Aleksander
-         Ness otwórz oczy ! Błagam Cię. – Rozdarłem sobie koszulkę i próbowałem jak najszybciej zatamować miejsca, z którego wypływała krew. – Rick, chodź tu szybko ! – Zawołałem chłopaka. Nie reagowała na moje krzyki. Bałem się, że ją stracę. – Chodź tu szybciej ! – Pognałem Rick’a.
-         Co jest ? O cholera..
 Zamurowało go kiedy zobaczył nieprzytomną Ness w kałuży jej własnej krwi. Nawet nie musiałem nic mówić, on sam wziął telefon i szybko zadzwonił po pogotowie. Położyłem jej głowę na moje nogi i głaskałem jej włosy. Szeptałem jej do ucha, że nie pozwolę jej odejść. Coraz słabiej oddychała, a ja coraz mocniej się bałem. Całowałem jej czoło i mocno przytulałem.
-         Gdzie oni są do jasnej cholery ?! – Krzyknął zdenerwowany blondyn. Usiadł koło mnie i próbował wyczuć puls. – Mamy mało czasu. – Spojrzał się na mnie ponuro. – A ja nie specjalizuję się w uzdrawianiu. – Westchnął ciężko.
-         Przynajmniej spróbuj.
Poprosiłem, a on tylko kiwnął głową. Swoje dłonie położył na jej nadgarstkach. Słyszałem jak pod nosem mamrocze jakieś niezrozumiałe słowa, które prawdopodobnie były zaklęciami. Zamknął oczy i z jego rąk wydobywało się światło. Puścił ją i spojrzał się na mnie wykończony.
-         Spowolniłem tylko wydobywanie się krwi, na nic więcej mnie nie stać.
Do pokoju weszło trzech lekarzy. Sprawdzili stan Ness i kazali nam wyjść z pokoju, a najlepiej wrócić do domu. Patrzyliśmy jak wywożą ją z domu.
-         Co z nią będzie ? – Spytałem lekarza.
-         Straciła dużo krwi i mamy mało czasu. Proszę się przesunąć. – Ostatnie co zdążyłem zobaczyć to zamykające się drzwi ambulansu. Następnie zniknąłem wraz z wyjściem słońca, a Rick widział jak znikam...


~~~~
Kolejny rozdział już jest. Podobał się ? Skomentuj. Dla mnie to motywacja do dalszego pisania. ; ))

niedziela, 24 marca 2013

27 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 27 : Aleksander

Powoli dochodził zachód słońca. Tradycyjnie siedziałem na mojej ławce i czekałem. No bo co innego mogłem robić ? Wiedziałem, że po przemianie zaraz podążę do Ness. Stęskniłem się za jej pięknymi niebieskimi oczyma. Tak wiele się dzieje w jej życiu i nie przeczę, że z przyjemnością bym jej cierpienia odebrał. Byle by była szczęśliwa.
-         Witaj Aleksandrze. – Przywitała się jakaś obca kobieta. Zauważyłem, że słońce już znikło i jestem widzialny dla ludzkiego oka.
-         Skąd znasz moje imię ? – Spytałem.
-         Znam imiona wszystkich. – Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Wyczułem, że jest wiedźmą. Po raz pierwszy byłem tego pewny i zdawało mi się, że do tych dobrych nie należy.
-         Podaj swe imię. – Poprosiłem oschle.
-         Tatiana. – Przestraszyłem się kiedy moje przypuszczenia były prawdziwe. – Chce Ci pomóc. – Zbiła mnie z stropu.
-         Nie potrzebuje żadnej pomocy. – Speszyła się, ale jednak zaczęła się śmiać.
-         Jak wolisz. – Spojrzała mi się prosto w oczy. – Stawie się tu jutro o tej samej porze. – Obdarzyła mnie swoim uśmiechem i pocałowała mnie w policzek. – Do zobaczenia mój drogi.
Znikła. Jak się niespodziewanie pojawiła tak i się rozpłynęła w powietrzu. Wiedziałem, że wizyta Tatiany nie wróżyła nic dobrego, ale musiałem przyznać, że jest nieziemsko piękna. Pobiegłem szybko do domu Vanessy. Miałem w dupie czerwone światła i jadące samochody, chciałem po prostu jak najszybciej ją zobaczyć, ochronić. Słyszałem za sobą trąbienie i krzyki kierowców „Życie Ci niemiłe gówniarzu?!” Owszem niemiłe. Gdyby byli w mojej skórze tak samo by myśleli. Znalazłem się pod jej domem i zapukałem do drzwi. Otworzył mi chłopak, z którym była w kinie. Spojrzał się na mnie zdziwiony.
-         Tak ?
-         Przyszedłem do Ness. Gdzie ona jest ? – Spytałem zaniepokojony. Ulżyło mi kiedy wyszła mnie przywitać i rzuciła mi się na szyje.
-         Aleksandrze, jak dobrze, że nic Ci nie jest !  - Krzyknęła, a ja trzymałem ją w moim szczelnym uścisku. – Zostaniesz tu na noc , prawda ? – Wyjąkała i widziałem, że nie bez powodu jest przestraszona.
-         Co się stało ? – Nie wiedziałem co się dzieje.
-         Wejdźmy może do środka. – Odezwał się ten cały blondyn. Zrobiliśmy tak jak powiedział. Ness była cały czas we mnie wtulona na tapczanie i nie chciała mnie puszczać z objęć. I ja jej też nie.
-         Więc ? – Ponagliłem.
-         Tatiana atakuje. – Powiedziała dziewczyna. – Moja matka, Nancy... Jesteś w niebezpieczeństwie. – Tyle starczyło.
-         Dzisiaj się z nią widziałem. – Szepnąłem. – Powiedziała, że może mi pomóc. – Chodziło jej o moją klątwę. Wiedziałem o tym.
-         Rick co o tym myślisz ? – Spytała się Ness chłopaka.
-         Nie wiem. Ta kobieta cały czas działa i nie odpuści. – Wciągnął głęboko powietrze.

Ness

Czułam się lepiej kiedy byłam blisko Aleksandra. Jego obecność automatycznie mnie uspokajała, ale zaniepokoiłam się kiedy powiedział mi, że Tatiana go odwiedziła. W głowie też cały czas zadręczała mnie Nancy. Nie wiedziałam co mam robić, bo w sumie kto by wiedział ?
-         Co zrobimy z Nancy ? – Rzuciłam. Chciałam wiedzieć co z moją przyjaciółką. Rick spuścił głowę nie wiedząc co robić, a Aleksander głęboko nad czymś myślał. – Odpowie mi ktoś na pytanie ? – Zażądałam.
-         Nie wiem co z nią będzie ! – Krzyknął Rick . – Nie mam takich mocy jak Tatiana, by móc jej pomóc.
-         Nie drzyj się na mnie. – Warknęłam.
-         To po co zadajesz takie bezsensowne pytania ?
-         Bezsensowne ? – Zdenerwował mnie. – Nancy nie jest bezsensowna ! Jest moją przyjaciółką, a skoro tego nie rozumiesz to równoznacznie możesz wyjść! – Krzyknęłam na cały dom, a w rękach czułam swoją magię. Wiedziałam co się zaraz stanie i nie mogłam nad tym zapanować. W jeden sekundzie wystrzeliłam złotym światłem w Rick’ a i ten znalazł się na ścianie.
-         Uspokój się ! – Podtrzymywał mnie Aleksander.
-         Puść mnie ! – Poczułam jak energia we mnie się buzuje. Moim ciałem poparzyłam ręce chłopaka. – Obydwoje macie stąd wyjść. ! Dolor ! – Wypowiedziałam zaklęcie, które powodowało ból. Zwinęli się w dwa małe kulki jednocześnie krzycząc z bólu.
-         Ness przestań. – Słyszałam sapanie Aleksandra. Moje ręce kierowane w obie strony cofnęły się, jednocześnie cofając czar. Chłopacy dyszeli ciężko.
-         Macie stąd obydwoje się wynosić . Nie chce was tu widzieć. – Warknęłam dziko i podążyłam do swojego pokoju. 
~~~
Tak, tak wiem, że krótki no, ale cóż. W końcu się pojawił ! ; ))
Jednocześnie zapraszam was na moją nową produkcję ( Już nie taką nową, ale wiecie ) 
http://mistycznaakademia.blogspot.com/

niedziela, 10 marca 2013

26 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 26: Ness

Następnego dnia nie poszłam do szkoły i na zajęcia z Rick’iem. Postanowiłam spędzić ten czas z Nancy. Z samego rana podążyłam do jej domu i jej pilnowałam. Widać było, że jest osłabiona i zmęczona. Coś wpłynęło w jej myśli i to mnie zamartwiało.
-         Jak się czujesz ? – Zapytałam dotykając jej rozpalonego czoła.
-         Lepiej niż przedtem. – Odpowiedziała resztką sił. – Nie rozumiem jak to się stało. – Zamknęła powoli oczy.
-         Uwierz mi, że ja też. – Chwyciłam jej dłoń i posłałam ciepły uśmiech. – Ale obiecuje, że już jesteś bezpieczna. – Poczułam jak jej palce ścisnęły mnie mocniej, dając znać , że jest mi wdzięczna za to, iż się nią opiekuję.
-         Co z James’em ? – Otworzyła oczy.
-         A co ma być ? – Westchnęłam. – Jest załamany, że mu nie chcesz uwierzyć. – Odwróciła wzrok i nad czymś myślała. – Nancy, on naprawdę mówi prawdę.
-         Skąd mam mieć pewność ? – Zrobiła krótką pauzę. – Nic nie rozumiem. – Próbowała wstać, ale ja jej kazałam leżeć. – Najpierw te wiadomości, a potem nie mogłam panować nad samą sobą.
-         James Cię kocha, a Ty jego. – Tylko to powiedziałam, moja chora przyjaciółka zasnęła.
Chciałam się przewietrzyć i tak też zrobiłam. Spacerowałam po Bostońskich ulicach. Myślami byłam jednak zupełnie gdzie indziej. Wkurzyłam się jednak kiedy na drodze stanął Rick .Posłałam mu udawany uśmiech i poszłam w inną stronę. Ten jednak mnie chwycił za ramię i spojrzał się na mnie srogo.
-         Cześć. – Przywitał się chłodno.
-         Witaj. – Spojrzałam się na jego dłoń, która dotykała mojego ramienia. Rick natychmiast mnie puścił. – Przepraszam, ale dzisiaj nie mogłam przyjść, ponieważ moja przyjaciółka potrzebuje opieki.
-         To żadne wytłumaczenie. – Spiorunował mnie wzrokiem.
-         A jeśli Ci powiem, że ktoś władał jej umysłem i ja ją uratowałam. ?
-         Co ? – Zaskoczyłam go tym. – Co z nią ?
-         Ma gorączkę i śpi. - Spojrzałam się na moje buty. -  Nie rozumie co się wokół niej dzieje.
-         Masz podejrzenie kto mógł to zrobić ?
-         Nie mam. – Zastanawiałam się nad tą całą Tatianą, ale nie miałam żadnej pewności, dlatego wolałam to przemilczeć. – Czemu ktoś by chciał to zrobić ? – Zapytałam.
-         Bo to jest Twój czuły punkt. – Stwierdził. – Twoja mama, Nancy...
-         Skąd on wie z kim się zadaje ?
-         Bo Cię zna, a przynajmniej bacznie się Tobie przygląda. – Zaśmiał się kpiąco. – Tatiana. – Uderzył ręką w budynek stojący obok niego. Stałam tylko cicho dając mu wypowiedzieć wszystkie wulgarne słowa jakie przychodziły mu na język.
-         Podaj wszystkie osoby, które są dla Ciebie ważne. – Podszedł bliżej mnie. – Które nie chcesz stracić.
-         Mama, tata, Nancy, Judy – Westchnęłam niechętnie. – Aleksander. – Teraz spojrzałam się prosto w jego oczy. – Ty. – Nie wiem czemu to powiedziałam. Natychmiast odwróciłam wzrok, a na jego twarzy ukazał się mały uśmiech, który szybko zniknął. Ja tylko spaliłam się ze wstydu. 
-         Dobrze wiedzieć. – Skomentował. – Kto to jest Aleksander ?
-         Dobry przyjaciel. – Uśmiechnęłam się przypominając sobie jego czułe pocałunki . Jego zapach, dotyk, głos, uśmiech i oczy...
-         Wracajmy do Nancy. – Zaproponował . – Wyśle kogoś pod Twój dom i jej, ok. ? A gdzie mieszka ten Twój przyjaciel ? – I tu nie wiedziałam co powiedzieć. Bo w sumie to ja nie wiem. Sięgałam głęboko w pamięć starając sobie jakieś informacje na temat jego mieszkania, ale nic takiego nie było.
-         Nie wiem. – Wzięłam głęboki oddech. – Idziemy ? – On kiwnął głową i podążyliśmy w stronę domu mojej przyjaciółki.
Szliśmy w milczeniu, ponieważ żadne z nas nie chciało się odzywać. Wyciągnęłam z kieszeni klucz do jej domu i otworzyłam drzwi. Pobiegłam szybko do jej pokoju sprawdzając jak się czuje. Cały czas spała, ale nie miała już gorączki. Wydawać się mogło, że już nic jej nie dolega, ale ja nie chciałam w to uwierzyć. Podeszłam bliżej i w tym samy czasie gdy usiadłam, ona otworzyła oczy. Najgorsze jest, że nie widziałam w jej oczach radość, która panowała u niej wcześniej na mój widok, ale złość.
-         Co tu robisz ? – Warknęła. – Wyjdź stąd ! – Krzyknęła.
-         Nancy błagam. – Chwyciłam jej dłoń, ale ona odsunęła się jak oparzona. – Tylko nie to. Zapanuj nad tym. – Wyjąkałam.
-         O czym Ty do jasnej cholery mówisz ? – Zmierzyła mnie wzrokiem. – Jesteś jakaś obłąkana !
-         Rick chodź tu ! – Zawołałam go. On po pięciu sekundach znalazł się przy mnie.
-         Melani się ucieszy kiedy jej powiem, że z nim sypiasz.- Powiedziała kpiąco.
-         Jak widać nie udało Ci się. – Zwrócił się do mnie. Dobrze wiedziałam o co mu chodzi. Nie udało mi się odczarować uroku, a jeśli udało to Tatiana wykorzystała moją nieobecność.
-         Wynoście się, bo zadzwonię po policję ! – Wrzasnęła tak, że było ją słychać w całym domu. Byłam sparaliżowana. Znowu straciłam przyjaciółkę. – Pomocy ! Ratunku ! Bandyci, pomocy !
 Krzyczała jak opętana. Po moich policzkach popłynęły łzy. Rick tylko wyprowadził mnie z jej domu na rękach, ponieważ sama nie byłam w stanie się ruszyć. Nie mogłam znieść tego, że znowu ją straciłam. Psychicznie byłam cholernie zmęczona. Miałam wrażenie, że ktoś mi wbija nóż... nie, noże w plecy. Wszystko znowu legło w gruzach. Widziałam jej nienawiść w oczach i nie chciał mnie ten obraz opuścić.
-         Nie płacz Ness. Odzyskamy ją.- Uspokajał mnie. Wtuliłam się w niego i powolutku przestawałam płakać. – Ona wróci, zobaczysz. – Odsunęłam się i zdałam sobie szybko z czegoś sprawę.
-         Co z Aleksandrem ?! – Wydarłam się wiedząc, że jest zupełnie sam i nie zdaje sobie sprawy w jakim jest niebezpieczeństwie.
~~~
Gorąco zachęcam was do komentowania. Każdy głos jest dla mnie serio ważny. : ))