niedziela, 16 czerwca 2013

32 rozdział ' Niewidoczny '

Rozdział 32 : Ness
W domu panowała cisza. Nadal nie mogłam odwiedzić przyjaciółki, więc poszłam do mamy. Oglądała jakiś film, nie znałam go. Obdarzyła mnie szerokim uśmiechem. Chciała wstać, ale brzuch nadal ją bolał.
- Leż mamo – usiadłam przy niej i chwyciłam ją za rękę. Zdałam sobie właśnie sprawę, że mogłam ją stracić – jak się czujesz?
- Bardzo dobrze. Mam dość tego leżenia, naprawdę! – zaśmiałam się – a Tobie co jest?
- Nic – odwróciłam wzrok. Przeżywałam zniknięcie chłopaka. Jak to możliwe? – mamo. Mam pytanie .
- Tak? – podniosła brwi do góry.
- Czy ktoś może zniknąć? – zaskoczyłam ją – to znaczy wiesz. Wyparować tak nagle.
- Chodzi Ci o to, że w dzień ktoś wyparuje, a żyje w nocy? – to miało sens. Aleksandra widywałam tylko po zachodzie słońca, a kiedy było jasno to nigdy.
- Owszem.
- To straszna klątwa córeczko – rozszerzyłam usta ze zdziwienia – potrafi ją rzucić tylko potężna czarownica, mało kto ma taką magię.
- Czy da się jakoś temu zapobiec? – Aleksander był przeklęty. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Oczywiście, że da. Jednak to trudne. Zdjąć klątwę może tylko zakochana w tej osobie czarownica.
- Jakim zaklęciem?
- nie pamiętam go. Catalina będzie wiedziała – zacisnęłam pięści. Kochałam Aleksandra. I jestem czarownicą. Mogłam mu pomóc. Jednak Catalina spała. Musiałam znaleźć Ricka. Wybiegłam z pokoju i zapukałam w drzwi. Otworzył mi on.
- Co się stało? – spytał zdumiony.
- Co z nią?
- Śpi – zamknęłam powieki.
- Słuchaj. Aleksander jest przeklęty. Nie ma życia…
- w dzień? – usłyszałam głos ojca. Odwróciłam się i zaskoczona przytaknęłam.
- Grace, Grace, Grace… - zaśmiał się – jak ja ją kocham – rozmarzył się.
- kochasz? – zająkałam się. Rick stał i słucham zaciekawiony.
- Owszem. Dziewczyno, ja nie jestem Twoim ojcem. Oszalałaś? – musiałam oprzeć się o ścianę – Tatiana kazała mi Cię zabić. Jednak jej siostra musiała wszystko zrujnować!
- Ty chciałeś zabić Ness w szpitalu – odezwał się Rick – ona miała racja, że jesteś zdrajcą…
- Jak zwykle mądra. Wiesz jak trudno jest żyć bez magii? Musiałem udawać przed Twoją matką ułożonego Philipa. Co za udręka. Nawet prawie udało mi się ją zabić.
- Nie wierze w Twoje słowa – z moich oczu poleciały łzy.
- Bo głupio wierzyłaś w to, co widzisz – rzucił we mnie kulą ognia. Stałam w miejscu i nie mogłam się ruszać. Gdyby nie Rick, dostałabym.
- Zostaw ją !- krzyknął – uciekaj Ness – rozkazał, a ja grzecznie posłuchałam.
Aleksander
Kiedy przybrałem swoją normalną postać, pod domem Ness usłyszałem odgłosy walki. Ruszyłem biegiem i wyważyłem drzwi. Philip walczył z Rickiem. Nie miałem pojęcia co się dzieje.
- Znajdź ją! – odezwał się chłopak – wyczarował mi tarczę, bym mógł bezpiecznie przez nich przejść. Strzelałem, że tatuś jest zły. Pobiegłem schodami do góry. Siedziała u mamy z Nancy. Kiedy mnie ujrzała odetchnęła z ulgą.
- Co się dzieje?
- Musimy uciekać – odezwała się jej mama. Ness pomogła jej wstać, a Nancy otworzyła okno. Jej mama nagle za pomocą magii przeniosła nas na ziemię.
- Mamo, przecież Ty…
- Wyjaśnię Ci to wszystko później – zaczęliśmy uciekać jak najdalej od tego domu.
- A Rick i Catalina? – krzyknęła Ness.
- Wrócę tam, a wy jedźcie do domu Judy. Tam będziecie bezpieczni.
- Mamo nie zostawię Cię w tym stanie – kobieta ucałowała ją w czoło.

- Dam sobie radę – i zniknęła. My biegliśmy co sił w nogach.


Koniec rozdziału. Co sądzicie ? Spodziewaliście się czegoś takiego ? 

niedziela, 19 maja 2013

31 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 31 : Aleksander
Dochodziła trzecia w nocy, a Nancy leżała przestraszona pod kołdrą w pokoju Ness. Najgorsze jest to, że była świadoma tego co robiła. Wszystko widziała, czuła, myślała, ale nie mogła nic zrobić. Catalina cały czas była nieprzytomna, najwidoczniej pomoc Nancy, wiele ją kosztowała. Rick przy niej czuwał na wszelki wypadek. Ness siedziała w salonie, nikt nie pozwalał siedzieć przy rudej dziewczynie, a mi pozostała rola pilnowania brunetki.
- Jak się czujesz? – zapytałem zatroskany.
- Źle, cholernie źle – siedziała wtulona w moje ramie – Nancy tam leży cała przestraszona i skrzywdzona. Nie wiem jak jej pomóc…
- Pomagasz jej tym, że jesteś przy niej – westchnąłem – przestań na razie o tym myśleć.
- Nie wiem jak do tego doszło… - po jej policzku spływała pojedyncza łza – nie wiem co robić.
- Chodźmy się przejść – pociągnąłem ją za rękę. Nie opierała się, cieszyła się z tego.
Noc była chłodna, w sam raz na spacer. Trzymaliśmy się za dłonie w milczeniu, dając się ponieść myślą. Zastanawiałem się co tu robię. Już dawno powinienem zniknąć z życia Ness. Nie ma dla nas przyszłości, nie. Powędrowaliśmy nad jezioro, gdzie nie było śladu żywej duszy. Usiedliśmy na pisaku rozkoszując się swoją bliskością. Trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy sobie w oczy. Księżyc pięknie lśnił wśród czarnego nieba, przez co chwile z niebieskooką były jeszcze bardziej wspaniałe.
- Wiesz co jest zabawne? – zapytała – To, że kiedyś byłam normalną dziewczyną, nie sądziłam, że jestem czarownicą. Wierzyłam w magię, ale nie w takim stopniu jak teraz. To wszystko stało się tak… nagle. Nie mam nic do powiedzenia – westchnęła – walcz, albo zgiń – położyła się, jednocześnie zamykając oczy.
Przybliżyłem swoje usta do jej i złożyłam na nich delikatny pocałunek, który przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Przykryłem ją swoim ciałem i łapczywie całowałem. Obydwoje byliśmy siebie spragnieni i żadne z nas nie miało zamiaru dzisiaj zrezygnować. Chwyciła mnie za włosy i przyciągnęła bardziej. Rozebraliśmy swoję bluzki i jednym ruchem odpiąłem jej stanik. Nim się zoorientowaliśmy byliśmy cali nadzy, była piękna. Zawahałem się przez chwile, ale ona zrobiła pierwszy krok. Wszedłem w nią i błogo się w sobie zatracaliśmy.
Ness
Czułam się jak w siódmym niebie. Robiłam to z mężczyzną, którego pokochałam. Dawno nie czułam takiej rozkoszy i szczęścia. Należałam do Aleksandra, a on do mnie, nie chciałam tego przerywać, nie dziś. Nikt nam tego już nie zabierze. Kochaliśmy się w różnych pozycjach, każda była idealna. Nie sądziłam, że sex to coś pięknego, myślałam, że nigdy nie poczuje czegoś tak ekcytującego po tym, co zrobił Dick. Nie mogliśmy się od siebie odkleić i z trudem to zrobiliśmy. Leżeliśmy wtuleni w siebie, brudni od piasku i spoceni. Znowu go zaczęłam całować i nie zauważyłam kiedy nadszedł świt. W pewnym moje usta upadły na piasek, Aleksander rozpłynął się w powietrzu. Nie uciekł ani nic, z pojawieniem się słońca moja miłość zniknęła. Wstałam szybko rozglądając się dookoła z niedowierzaniem.
- Aleksander! – krzyczałam – Gdzie jesteś?!
Aleksander
Cholera, cholera, cholera! Jak mogłem być tak głupi i zapomnieć o mojej klątwie! Stałem i wpatrywałem się w dziewczyne, która rozpaczliwie mnie szukała. Przestraszona, smutna i bezbronna. Nie mogłem nic zrobić, nic! Co ja niby miałbym zrobić? Dlaczego musiałem do tego doprowadzić? Ness kucnęła i zaczęła płakać.
- Błagam! – nie wytrzymywała – Aleksander! Dlaczego… - nie wytrzymywałem tego, iż przeze mnie cierpiala. Uciekłem stąd do parku. Tam byłem sam, zawsze sam. Jednak w tym momecie wiedziałem jedno. Muszę wszystko wyjaśnić Ness, wszystko. Szkoda, że tak późno…




Koniec rozdziału. Co sądzicie? Myśle, że nie jest najgorszy, ale krótki. .) Opinie zostawiam wam. ;)

wtorek, 30 kwietnia 2013

30 rozdział " Niewidoczny"


Rozdział 30 : Ness
Minęły dwa tygodnie od mojego wyjścia ze szpitala. Miałam już zdjęte bandaże i na rękach pozostały tylko puste blizny przypominające o moim załamaniu, który o mało co nie doprowadził mnie do śmierci. Od tygodnia normalnie chodzę do szkoły. Nancy cały czas była pod urokiem Tatiany, ale za to Rick pozwalał mi się czasem oderwać od złych myśli. Opiekował się mną i starał się robić wszystko by mi niczego nie zabrakło. Troszczył się o mnie i pilnował. Dobrze się czułam w jego towarzystwie.
Jestem typem samotnika, co nie trudno zgadnąć. Boję się ludzi i tylko nieliczni byli dla mnie ważni. Ostatnio jedną z nich straciłam... James często ze mną rozmawiał i czułam, że cierpi z powodu nawrócenia mojej przyjaciółki. Wiedziałam, że gdzieś tam w środku jest moja ruda wariatka, która czekała, aż przybędę jej z pomocą. Teraz pokrywała ja maską, z której nie mogła się uwolnić. Ciągle wracała.
-         Jak się czujesz? – spytał mój nauczyciel magii.
-         Trzymam się.
 Uśmiechnęłam się sztucznie. Tak naprawdę byłam załamana w każdy możliwy sposób. Te wszystkie wydarzenia uderzyły tak nagle. Na kogoś musiały. Przyglądaliśmy się Nancy i innym dziewczyną z oddali. Siedziały na parapecie i flirtowały z chłopakami. James stał w cieniu również patrząc na swoją ukochaną. Było mi go żal. Postanowiłam do niego podejść, a Rick nie opuszczał mnie na krok. Był moim aniołem stróżem.
-         Hej – przywitałam się. Popatrzył się w moje oczy i najwidoczniej przerwałam mu w rozmyślaniach.
-         Wiesz co? – zagadnął – tak bardzo chciałbym zapomnieć. Przestać czuć ból w sercu i otrząsnąć się. Normalnie żyć i wyrzucić ją raz na zawsze. Nie taką ją pokochałem. Mam wrażenie jednak, że to nigdy nie nastąpi. Zawsze będzie częścią mnie, obojętnie kim się stała. Powiedz mi Ness, co ja mam zrobić? Jak mam o niej zapomnieć? – nie wiedziałam co powiedzieć. Z zapartym tchem powiedział to, o czym ja sama myślałam.
-         Nie zapomnimy. Nie da się, ale trzeba żyć dalej. Musimy mieć tylko nadzieję, że kiedyś dawna Nancy powróci. Ok.? – kiwnął głową i mnie przytulił. Był moim przyjacielem i zawsze go lubiłam.
-         Ja też mogę się przytulić? – wtrącił Rick. Zaśmiałam się i zaprosiłam go do naszej żałoby. Czułam się raźniej. W tej chwili wiedziałam tylko jedno. Tatiana pożałuję tego.
***
Catalina przyszła do mnie do domu. Nauczyła mnie zaklęć, które pozwalały zabić człowieka. Ostrzegała, że one są zakazane i mogę używać ich tylko w wyjątkowych sytuacjach. Chodziło oczywiście o ostateczne starcie z tą podłą wiedźmą. Ona była tą wyjątkową sytuacją. Ćwiczyłam na roślinach i za pierwszym razem mi się udało. Nauczycielka była ze mnie dumna. Widziałam w jej oczach błysk mówiący, że jest zachwycona. Kazała mi jednak usiąść, by odbyć poważną rozmowę.
-         Co się stało?
-         To trochę skomplikowane – westchnęła – chodzi o to, że mamy zdrajcę.
-         Jakiego zdrajcę? – przejęłam się. Kompletnie wybiła mnie z tropu.
-         Daj mi wyjaśnić – kiwnęłam głową i zaczęłam obgryzać paznokcie – ktoś próbował zatruć Cię w szpitalu. Ktoś bliski nam – mówiła powoli. Czułam się skołowana – nie wiem jeszcze kto, ale się dowiem – chwyciła mnie za ręce.
-         Jesteś tego pewna?
-         Tak.
I tyle z miłego dnia. Nie mogłam się już skoncentrować na czarach, bo w głowie myślałam o czymś innym. Ktoś z moich bliskich chce mnie uśmiercić. Co za miła nowina. Naprawdę, lepszej nie słyszałam. Po zajęciach z Cataliną poszłam się przejść. Wpadłam do małej kawiarni i zamówiłam sobie latte i pączka. Mam do nich słabość, a zwłaszcza jeśli mają nadzienie truskawkową i posypkę z cukru pudru. Żyć nie umierać. Mina mi zżędła gdy spotkałam Nancy. Była z Melani i jej dwoma kukiełkami. Przystanęły przy mnie i mnie zmierzyły. Blond księżniczka szturchnęła mnie do Nancy, a ona mnie popchnęła. Miałam wrażenie, że jestem piłką , która podają sobie z rąk do rąk.
- Zostawcie mnie! – zaczęłam krzyczeć, lecz one śmiały się coraz głośniej. Przypadkiem wylałam na Melani gorącą latte. Dostała w twarz, a kawa była gorąca. Wiedziałam, że nie skończy się to dobrze. Bree i Jade wciągnęły powietrze i rozszerzyły oczy, a piski Melani wyraźnie mówiły, że sprawiłam jej ból. Nancy o dziwo zamiast się przejąć, zaczęła się śmiać. Zrobiłam kilka kroków do tyłu, chcąc uciec z tego miejsca jak nadalej, ale ruda przyjaciółka szarpnęła mnie za kurtkę.
- Gdzie uciekasz? – czułam od niej bijące zło i w jej oczach widziałam Tatianę, co mnie naprawdę przerażało – powinnaś przeprosić za to co zrobiłaś.
- Daj mi spokój Nancy. Nie ja zaczęłam – próbowałam jakoś uciec.
- Poparzyłaś jej twarz – wyszczerzyła zęby – czeka Cię surowa kara – zaczęłam się bać. Krzyki blondynki nie ułatwiały sprawy, a ja wiedziałam, że Nancy nie przejmuję się nią, ale chce mi zniszczyć życie. Bawiła ją ta cała sytuacja.
- Pożałujesz – ostrzegłam. Wyśmiała mnie i kopnęła w brzuch. Przerwała cienką linę. Czułam gniew i moc, która ode mnie wybuchał – to był zły pomysł – ryknęłam. Jako, że Tatiana w niej siedziała, nie przestraszyła się. Za to trzy dziewczyny straciły przytomność.
- Dobrze wiemy, że nie zrobisz mi krzywdy – zaczęła – póki jestem w niej. Nie zabijesz chyba własnej przyjaciółki, która wspierała Cię w trudnych chwilach – byłam coraz bardziej rozgniewana. Czarownica miała racje, ale najgorsze jest to, że nie mnie prowokowała. Skutecznie.
- Jeszcze się policzymy stara wiedźmo – zrobiłam krok w jej stronę. Wybuchnęła śmiechem.
- Jasne. Taka mała szara myszka ma być moją zagładą? Co za wariactwo! – wystrzeliła we mnie kulą ognia, a ja szybko wyczarowałam tarcze i odepchnęłam ją na bok.
- Uwolnij Nancy – zażądałam. Odpowiedziała tym razem błyskawicą, która o mało mnie nie trafiła gdybym nie zrobiła uniku.
- Zmuś mnie – w moją stronę poleciała niespodziewanie jakaś strzała. Odleciała w bok, ale to nie ja to spowodowałam. Za mną stała Catalina. Jej oczy były przepełnione nienawiścią. – oh! Kogo ja widzę! Catalina, siostro moja jedyna.
- Zostaw dziewczyny.
- Nie wtrącaj się! – krzyknęła i podbiegła do mnie. Moja nauczycielka dzięki zaklęciu, wyrzuciła ją do tyłu i uderzyła w ścianę – wredna szmata – z jej wargi poleciała krew. Zdałam sobie sprawę, że krzywdzimy Nancy. Tym sposobem nie zabijemy Tatiany, ale Nancy. To ona jest w niebezpieczeństwie.
- Catalina, zostaw ją – szepnęłam – zabijesz Nancy – spojrzała na mnie i zastygła. Jednak podeszła do siostry i chwyciła za ramiona. Przybliżyła swoje usta do ust rudej dziewczyny. Przyjęła w siebie ciemne coś i wypuściła je nad sobą. Nancy upadła na ziemię nadal nieprzytomna. Catalina przyłożyła jej dłoń do czoła i wymruczała jakieś zaklęcie. Na całym ciele mojej przyjaciółki pojawiły się niebieskie tatuaże, które szybko wsiąkły. Hiszpanka straciła przytomność. Stałam tam sama i nie wiedziałam co robić. Zadzwoniłam po Rick’a.



Macie 30 rozdział. Komentujcie, komentujcie, a ja wstawię nowy rozdział. ; 3

piątek, 12 kwietnia 2013

29 rozdział " Niewidoczny "




Rozdział 29 : Aleksander
Było już po zachodzie słońca, na który tak czekałem. Jednak ona jeszcze spała, a lekarze mówili, że przeżyje. Ucieszyłem się na tą wiadomość, ale i tak nadal się bałem. Matka Ness siedziała na ławce wtulona do swojego męża. Jej twarz była spuchnięta od płaczu. Nie dawało jej spokoju to, iż jej córka chciała się zabić. Wszedłem w jej myśli. Była przekonana, że to jej wina, ponieważ za wcześnie spadła na nią odpowiedzialność w postaci ratowania świata. Ness była ostatnią rasową czarownicą i tylko ona mogła pokonać potężną Tatianę. Gdyby mogła nadal trzymałaby to w tajemnicy przed własną córką. Natomiast Rick stał w koncie i głęboko nad czymś dumał. Postanowiłem dowiedzieć się co nim tak zawładnęło. Martwił się. Bał się o Vanesse, gdyż się w niej zakochał. Była dla niego ideałem, z którym chciał spędzić resztę życia. Jak w tym wieku można myśleć o małżeństwie?! Podszedłem do niego.

-         Jak tam? – spojrzałem się na niego podejrzanie.
-         Źle – wyraźnie było widać, że jest zmęczony – czy między tobą, a Ness coś się dzieje? – Niedowierzałem i jednocześnie nie wiedziałem co odpowiedzieć. Czy coś między nami jest? Wydaje mi się, że tak i wiedziałem, iż to co teraz powiem jest cholernie ważne. Rick chce po prostu wiedzieć czy ma po co startować to niebieskookiej.
-         Nie – odwróciłem wzrok – tak, to znaczy nie wiem – westchnąłem, bo sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie.
-         Czujesz coś do niej?
-         Nie wiem
-         Chciałbyś z nią być?- nie dawał za wygraną.
-         Nie wiem – i znowu ta sama odpowiedź. Uśmiechnąłem się niechętnie i odszedłem. Nie miałem ochoty ciągnąć dalej tej rozmowy oraz odpowiadać znowu „nie wiem”. Najlepiej...
Z pokoju Ness wyszła pielęgniarka. Jak na wejście prezydenta wszyscy stanęli na baczność i oczekiwali na rozkaz. Powiedziała, że można wejść, ale nie wszyscy na raz, ponieważ pacjentka jest mocno osłabiona. Kiedy przyszła moja kolej i wszedłem nie mogłem wykrztusić ani jednego słowa. Dziewczyna przywitała mnie słabym, ale wesołym uśmiechem. Wydaje mi się, że ucieszyła się na mój widok. Podszedłem do jej łóżka i usadowiłem się na krześle. Chwyciła mnie za rękę. Poczułem się lepiej i możliwe, iż ona również. Patrzyła się na mnie swoimi błękitnymi oczami, które były oazą spokoju. Zwłaszcza dla mnie.
-         Jak się czujesz? – popatrzyłem na jej zabandażowane nadgarstki. Pojawił mi się znowu obraz Ness leżącej na łóżku we własnej krwi. Otrząsnęło mnie.
-         Lepiej – wydobyła z siebie piskliwy głosik – przepraszam, że musiałeś to widzieć.
-         Było minęło moja droga – ścisnąłem mocniej jej dłoń – najważniejsze, że nic Ci nie jest.
-         Musiałeś to mocno przeżywać – z jej oczu poleciała łezka – naprawdę nie chciałam... ja po prostu musiałam, miałam i nadal mam wszystkiego dość. Te czary i w ogóle... to nie dla mnie Aleksandrze – nie powstrzymała już mokrego szlaczka, który spływał po jej policzku.
-         Obiecaj, że to się już nie powtórzy – zażądałem. Patrzyła się na mnie głęboko zastanawiając się nad odpowiedzią.
-         Nie mogę – Puściła moją dłoń i odwróciła się na drugi bok. Widziałem tylko jej plecy – Nie obiecuje, bo nie chce Cię okłamać.
Nagle usłyszałem pikanie z małego ekraniku, który odbierał sygnały z nałożonego na palcu pulsoksymetru. Dźwięk był coraz to bardziej szybszy i nie wiedziałem co się dzieje. Zawołałem pielęgniarkę, która zjawiła się w minutę i zaczęła reanimować Ness. Stałem w narożniku i przyglądałem się tej scenie. Do sali wszedł lekarz, który użył defibrylatora. Słyszałem płakanie na korytarzu tak jak myśli. Tyle, że nie jednej osoby, a wszystkich w pobliżu. Myślałem, iż już to opanowałem, a jednak nie. Wystarczyło pięć sekund na to by rozbolała mnie głowa. Straciłem równowagę i oparłem się o ścianę z czego zsunąłem się na podłogę. Chwyciłem się za czoło chcąc wypchnąć te wszystkie głosy, ale na próżno. Zacząłem krzyczeć z bólu. Usłyszałem jak jakiś lekarz pytał się czy nic mi nie jest i potem wyprowadził mnie z pokoju. Zabrał mnie gdzieś, dokładnie nie wiem w jakie miejsce, ponieważ nie mogłem racjonalnie myśleć i nie wiedziałem co się dzieje. Jednak jak już usiadłem znowu w mojej głowie powstała cisza. Do pomieszczenia weszła kobieta, po chwili dopiero rozpoznałem Cataline. Ulżyło mi na jej widok. Przyglądała mi się zmartwiona.
-         Nic Ci nie jest? – zapytała
-         Nie, chyba nie – odsapnąłem – Co z Ness? Co się dzieje? Widziałem to i ona chyba...
-         Umierała? – chwyciła mnie za ramie – już ją uzdrowiłam, ale muszę Cię zaniepokoić.
-         Czym ?
-         Ten atak nie jest spowodowany wczorajszą próbą samobójstwa. Ktoś ją otruł i to w dodatku jest jeden stąd.
-         Lekarz? – Nie dowierzałem w te słowa.
-    Ktoś z nas.



Koniec rozdziału ! I wraz nowym rozdziałem - nowy wygląd ! Co o nim sądzicie ? Podoba sie wam ta część ? Zastanawiacie się kto jest zdrajcą? Ja wiem. ^^ 

piątek, 29 marca 2013

28 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 28 : Ness.
Łzy poleciały same, a złość nie ustępowała. Miałam wszystkiego dość, naprawdę chciałam wziąć żyletkę i zrobić parę cięć. Zakończyć tę nędzne życie i sobie ulżyć. Pragnęłam uwolnić na powierzchnię czerwoną ciecz, która jednocześnie uwolniłaby mnie samą. Jestem tylko więźniem w tym nędznym śmiertelnym świecie. Po co to wszystko ? Rodzisz się, żyjesz i umierasz. I tak w kółko. Po co spełniać marzenia skoro i tak umrzesz ? Dlaczego tego od razu nie zakończyć ? Zostawić te wszystkie cierpienia komuś innemu ? Skoro chcą się męczyć niech to robią, ale niech mi dadzą spokój. Byłam w tym momencie strasznie zdesperowana. Myślałam o śmierci. Wstałam z łóżka ciężko podnosząc nogi, otworzyłam drzwi od łazienki i z szafki wyciągnęłam żyletkę. Moją przyjaciółkę. Wróciłam do pokoju i usiadłam na moim wielkim łożu wpatrując się w przedmiot, który był mi teraz bliski. Przedmiot, który będzie za mnie odpowiedzialny. Patrzyłam się na ostre końce i wyobrażałam sobie chwile kiedy te końce przetną mi skórę. Chwilę kiedy poleci krew, a ja się zemdleje po chwili umierając z uśmiechem na twarzy. Zaśmiałam się sama do siebie. Przybliżyłam żyletkę do żył i oddychałam ciężko. Czułam chłód metalu muskający moją skórę oraz słony smak łez. Zrobiłam pierwsze cięcie. Wykrzywiłam lekko twarz z bólu i patrzyłam jak wodospad z krwi leci na podłogę. Kolejne cięcie zrobiłam na drugim nadgarstku. Po chwili zrobiłam jeszcze sześć takich ruchów, po trzy na każdą rękę. Uśmiechnęłam się zrelaksowana powoli odpływając myślami w siną dal. Upuściłam nieświadomie żyletkę na podłogę i bezwładnie opadłam na łóżko. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tą chwilą – moją ostatnią chwilą. Usłyszałam pukanie do drzwi, ale je zignorowałam. Chciałam spać.
-         Ness otwórz ! – Wydzierał się za drzwiami Aleksander. – Czuje, że jest coś nie tak, otwórz proszę !
W jednej sekundzie wywarzył drzwi, a ja na chwile otworzyłam oczy. Spojrzałam się na jego twarz, która na mój widok jeszcze bardziej spochmurniała. Przyglądał mi się i płakał.
-         O nie ! Nie zostawisz mnie ! – Krzyczał, a ja powoli pogrążałam się we śnie. Ostatnie co usłyszałam to rozszarpywanie koszulki.
Aleksander
-         Ness otwórz oczy ! Błagam Cię. – Rozdarłem sobie koszulkę i próbowałem jak najszybciej zatamować miejsca, z którego wypływała krew. – Rick, chodź tu szybko ! – Zawołałem chłopaka. Nie reagowała na moje krzyki. Bałem się, że ją stracę. – Chodź tu szybciej ! – Pognałem Rick’a.
-         Co jest ? O cholera..
 Zamurowało go kiedy zobaczył nieprzytomną Ness w kałuży jej własnej krwi. Nawet nie musiałem nic mówić, on sam wziął telefon i szybko zadzwonił po pogotowie. Położyłem jej głowę na moje nogi i głaskałem jej włosy. Szeptałem jej do ucha, że nie pozwolę jej odejść. Coraz słabiej oddychała, a ja coraz mocniej się bałem. Całowałem jej czoło i mocno przytulałem.
-         Gdzie oni są do jasnej cholery ?! – Krzyknął zdenerwowany blondyn. Usiadł koło mnie i próbował wyczuć puls. – Mamy mało czasu. – Spojrzał się na mnie ponuro. – A ja nie specjalizuję się w uzdrawianiu. – Westchnął ciężko.
-         Przynajmniej spróbuj.
Poprosiłem, a on tylko kiwnął głową. Swoje dłonie położył na jej nadgarstkach. Słyszałem jak pod nosem mamrocze jakieś niezrozumiałe słowa, które prawdopodobnie były zaklęciami. Zamknął oczy i z jego rąk wydobywało się światło. Puścił ją i spojrzał się na mnie wykończony.
-         Spowolniłem tylko wydobywanie się krwi, na nic więcej mnie nie stać.
Do pokoju weszło trzech lekarzy. Sprawdzili stan Ness i kazali nam wyjść z pokoju, a najlepiej wrócić do domu. Patrzyliśmy jak wywożą ją z domu.
-         Co z nią będzie ? – Spytałem lekarza.
-         Straciła dużo krwi i mamy mało czasu. Proszę się przesunąć. – Ostatnie co zdążyłem zobaczyć to zamykające się drzwi ambulansu. Następnie zniknąłem wraz z wyjściem słońca, a Rick widział jak znikam...


~~~~
Kolejny rozdział już jest. Podobał się ? Skomentuj. Dla mnie to motywacja do dalszego pisania. ; ))

niedziela, 24 marca 2013

27 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 27 : Aleksander

Powoli dochodził zachód słońca. Tradycyjnie siedziałem na mojej ławce i czekałem. No bo co innego mogłem robić ? Wiedziałem, że po przemianie zaraz podążę do Ness. Stęskniłem się za jej pięknymi niebieskimi oczyma. Tak wiele się dzieje w jej życiu i nie przeczę, że z przyjemnością bym jej cierpienia odebrał. Byle by była szczęśliwa.
-         Witaj Aleksandrze. – Przywitała się jakaś obca kobieta. Zauważyłem, że słońce już znikło i jestem widzialny dla ludzkiego oka.
-         Skąd znasz moje imię ? – Spytałem.
-         Znam imiona wszystkich. – Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Wyczułem, że jest wiedźmą. Po raz pierwszy byłem tego pewny i zdawało mi się, że do tych dobrych nie należy.
-         Podaj swe imię. – Poprosiłem oschle.
-         Tatiana. – Przestraszyłem się kiedy moje przypuszczenia były prawdziwe. – Chce Ci pomóc. – Zbiła mnie z stropu.
-         Nie potrzebuje żadnej pomocy. – Speszyła się, ale jednak zaczęła się śmiać.
-         Jak wolisz. – Spojrzała mi się prosto w oczy. – Stawie się tu jutro o tej samej porze. – Obdarzyła mnie swoim uśmiechem i pocałowała mnie w policzek. – Do zobaczenia mój drogi.
Znikła. Jak się niespodziewanie pojawiła tak i się rozpłynęła w powietrzu. Wiedziałem, że wizyta Tatiany nie wróżyła nic dobrego, ale musiałem przyznać, że jest nieziemsko piękna. Pobiegłem szybko do domu Vanessy. Miałem w dupie czerwone światła i jadące samochody, chciałem po prostu jak najszybciej ją zobaczyć, ochronić. Słyszałem za sobą trąbienie i krzyki kierowców „Życie Ci niemiłe gówniarzu?!” Owszem niemiłe. Gdyby byli w mojej skórze tak samo by myśleli. Znalazłem się pod jej domem i zapukałem do drzwi. Otworzył mi chłopak, z którym była w kinie. Spojrzał się na mnie zdziwiony.
-         Tak ?
-         Przyszedłem do Ness. Gdzie ona jest ? – Spytałem zaniepokojony. Ulżyło mi kiedy wyszła mnie przywitać i rzuciła mi się na szyje.
-         Aleksandrze, jak dobrze, że nic Ci nie jest !  - Krzyknęła, a ja trzymałem ją w moim szczelnym uścisku. – Zostaniesz tu na noc , prawda ? – Wyjąkała i widziałem, że nie bez powodu jest przestraszona.
-         Co się stało ? – Nie wiedziałem co się dzieje.
-         Wejdźmy może do środka. – Odezwał się ten cały blondyn. Zrobiliśmy tak jak powiedział. Ness była cały czas we mnie wtulona na tapczanie i nie chciała mnie puszczać z objęć. I ja jej też nie.
-         Więc ? – Ponagliłem.
-         Tatiana atakuje. – Powiedziała dziewczyna. – Moja matka, Nancy... Jesteś w niebezpieczeństwie. – Tyle starczyło.
-         Dzisiaj się z nią widziałem. – Szepnąłem. – Powiedziała, że może mi pomóc. – Chodziło jej o moją klątwę. Wiedziałem o tym.
-         Rick co o tym myślisz ? – Spytała się Ness chłopaka.
-         Nie wiem. Ta kobieta cały czas działa i nie odpuści. – Wciągnął głęboko powietrze.

Ness

Czułam się lepiej kiedy byłam blisko Aleksandra. Jego obecność automatycznie mnie uspokajała, ale zaniepokoiłam się kiedy powiedział mi, że Tatiana go odwiedziła. W głowie też cały czas zadręczała mnie Nancy. Nie wiedziałam co mam robić, bo w sumie kto by wiedział ?
-         Co zrobimy z Nancy ? – Rzuciłam. Chciałam wiedzieć co z moją przyjaciółką. Rick spuścił głowę nie wiedząc co robić, a Aleksander głęboko nad czymś myślał. – Odpowie mi ktoś na pytanie ? – Zażądałam.
-         Nie wiem co z nią będzie ! – Krzyknął Rick . – Nie mam takich mocy jak Tatiana, by móc jej pomóc.
-         Nie drzyj się na mnie. – Warknęłam.
-         To po co zadajesz takie bezsensowne pytania ?
-         Bezsensowne ? – Zdenerwował mnie. – Nancy nie jest bezsensowna ! Jest moją przyjaciółką, a skoro tego nie rozumiesz to równoznacznie możesz wyjść! – Krzyknęłam na cały dom, a w rękach czułam swoją magię. Wiedziałam co się zaraz stanie i nie mogłam nad tym zapanować. W jeden sekundzie wystrzeliłam złotym światłem w Rick’ a i ten znalazł się na ścianie.
-         Uspokój się ! – Podtrzymywał mnie Aleksander.
-         Puść mnie ! – Poczułam jak energia we mnie się buzuje. Moim ciałem poparzyłam ręce chłopaka. – Obydwoje macie stąd wyjść. ! Dolor ! – Wypowiedziałam zaklęcie, które powodowało ból. Zwinęli się w dwa małe kulki jednocześnie krzycząc z bólu.
-         Ness przestań. – Słyszałam sapanie Aleksandra. Moje ręce kierowane w obie strony cofnęły się, jednocześnie cofając czar. Chłopacy dyszeli ciężko.
-         Macie stąd obydwoje się wynosić . Nie chce was tu widzieć. – Warknęłam dziko i podążyłam do swojego pokoju. 
~~~
Tak, tak wiem, że krótki no, ale cóż. W końcu się pojawił ! ; ))
Jednocześnie zapraszam was na moją nową produkcję ( Już nie taką nową, ale wiecie ) 
http://mistycznaakademia.blogspot.com/

niedziela, 10 marca 2013

26 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 26: Ness

Następnego dnia nie poszłam do szkoły i na zajęcia z Rick’iem. Postanowiłam spędzić ten czas z Nancy. Z samego rana podążyłam do jej domu i jej pilnowałam. Widać było, że jest osłabiona i zmęczona. Coś wpłynęło w jej myśli i to mnie zamartwiało.
-         Jak się czujesz ? – Zapytałam dotykając jej rozpalonego czoła.
-         Lepiej niż przedtem. – Odpowiedziała resztką sił. – Nie rozumiem jak to się stało. – Zamknęła powoli oczy.
-         Uwierz mi, że ja też. – Chwyciłam jej dłoń i posłałam ciepły uśmiech. – Ale obiecuje, że już jesteś bezpieczna. – Poczułam jak jej palce ścisnęły mnie mocniej, dając znać , że jest mi wdzięczna za to, iż się nią opiekuję.
-         Co z James’em ? – Otworzyła oczy.
-         A co ma być ? – Westchnęłam. – Jest załamany, że mu nie chcesz uwierzyć. – Odwróciła wzrok i nad czymś myślała. – Nancy, on naprawdę mówi prawdę.
-         Skąd mam mieć pewność ? – Zrobiła krótką pauzę. – Nic nie rozumiem. – Próbowała wstać, ale ja jej kazałam leżeć. – Najpierw te wiadomości, a potem nie mogłam panować nad samą sobą.
-         James Cię kocha, a Ty jego. – Tylko to powiedziałam, moja chora przyjaciółka zasnęła.
Chciałam się przewietrzyć i tak też zrobiłam. Spacerowałam po Bostońskich ulicach. Myślami byłam jednak zupełnie gdzie indziej. Wkurzyłam się jednak kiedy na drodze stanął Rick .Posłałam mu udawany uśmiech i poszłam w inną stronę. Ten jednak mnie chwycił za ramię i spojrzał się na mnie srogo.
-         Cześć. – Przywitał się chłodno.
-         Witaj. – Spojrzałam się na jego dłoń, która dotykała mojego ramienia. Rick natychmiast mnie puścił. – Przepraszam, ale dzisiaj nie mogłam przyjść, ponieważ moja przyjaciółka potrzebuje opieki.
-         To żadne wytłumaczenie. – Spiorunował mnie wzrokiem.
-         A jeśli Ci powiem, że ktoś władał jej umysłem i ja ją uratowałam. ?
-         Co ? – Zaskoczyłam go tym. – Co z nią ?
-         Ma gorączkę i śpi. - Spojrzałam się na moje buty. -  Nie rozumie co się wokół niej dzieje.
-         Masz podejrzenie kto mógł to zrobić ?
-         Nie mam. – Zastanawiałam się nad tą całą Tatianą, ale nie miałam żadnej pewności, dlatego wolałam to przemilczeć. – Czemu ktoś by chciał to zrobić ? – Zapytałam.
-         Bo to jest Twój czuły punkt. – Stwierdził. – Twoja mama, Nancy...
-         Skąd on wie z kim się zadaje ?
-         Bo Cię zna, a przynajmniej bacznie się Tobie przygląda. – Zaśmiał się kpiąco. – Tatiana. – Uderzył ręką w budynek stojący obok niego. Stałam tylko cicho dając mu wypowiedzieć wszystkie wulgarne słowa jakie przychodziły mu na język.
-         Podaj wszystkie osoby, które są dla Ciebie ważne. – Podszedł bliżej mnie. – Które nie chcesz stracić.
-         Mama, tata, Nancy, Judy – Westchnęłam niechętnie. – Aleksander. – Teraz spojrzałam się prosto w jego oczy. – Ty. – Nie wiem czemu to powiedziałam. Natychmiast odwróciłam wzrok, a na jego twarzy ukazał się mały uśmiech, który szybko zniknął. Ja tylko spaliłam się ze wstydu. 
-         Dobrze wiedzieć. – Skomentował. – Kto to jest Aleksander ?
-         Dobry przyjaciel. – Uśmiechnęłam się przypominając sobie jego czułe pocałunki . Jego zapach, dotyk, głos, uśmiech i oczy...
-         Wracajmy do Nancy. – Zaproponował . – Wyśle kogoś pod Twój dom i jej, ok. ? A gdzie mieszka ten Twój przyjaciel ? – I tu nie wiedziałam co powiedzieć. Bo w sumie to ja nie wiem. Sięgałam głęboko w pamięć starając sobie jakieś informacje na temat jego mieszkania, ale nic takiego nie było.
-         Nie wiem. – Wzięłam głęboki oddech. – Idziemy ? – On kiwnął głową i podążyliśmy w stronę domu mojej przyjaciółki.
Szliśmy w milczeniu, ponieważ żadne z nas nie chciało się odzywać. Wyciągnęłam z kieszeni klucz do jej domu i otworzyłam drzwi. Pobiegłam szybko do jej pokoju sprawdzając jak się czuje. Cały czas spała, ale nie miała już gorączki. Wydawać się mogło, że już nic jej nie dolega, ale ja nie chciałam w to uwierzyć. Podeszłam bliżej i w tym samy czasie gdy usiadłam, ona otworzyła oczy. Najgorsze jest, że nie widziałam w jej oczach radość, która panowała u niej wcześniej na mój widok, ale złość.
-         Co tu robisz ? – Warknęła. – Wyjdź stąd ! – Krzyknęła.
-         Nancy błagam. – Chwyciłam jej dłoń, ale ona odsunęła się jak oparzona. – Tylko nie to. Zapanuj nad tym. – Wyjąkałam.
-         O czym Ty do jasnej cholery mówisz ? – Zmierzyła mnie wzrokiem. – Jesteś jakaś obłąkana !
-         Rick chodź tu ! – Zawołałam go. On po pięciu sekundach znalazł się przy mnie.
-         Melani się ucieszy kiedy jej powiem, że z nim sypiasz.- Powiedziała kpiąco.
-         Jak widać nie udało Ci się. – Zwrócił się do mnie. Dobrze wiedziałam o co mu chodzi. Nie udało mi się odczarować uroku, a jeśli udało to Tatiana wykorzystała moją nieobecność.
-         Wynoście się, bo zadzwonię po policję ! – Wrzasnęła tak, że było ją słychać w całym domu. Byłam sparaliżowana. Znowu straciłam przyjaciółkę. – Pomocy ! Ratunku ! Bandyci, pomocy !
 Krzyczała jak opętana. Po moich policzkach popłynęły łzy. Rick tylko wyprowadził mnie z jej domu na rękach, ponieważ sama nie byłam w stanie się ruszyć. Nie mogłam znieść tego, że znowu ją straciłam. Psychicznie byłam cholernie zmęczona. Miałam wrażenie, że ktoś mi wbija nóż... nie, noże w plecy. Wszystko znowu legło w gruzach. Widziałam jej nienawiść w oczach i nie chciał mnie ten obraz opuścić.
-         Nie płacz Ness. Odzyskamy ją.- Uspokajał mnie. Wtuliłam się w niego i powolutku przestawałam płakać. – Ona wróci, zobaczysz. – Odsunęłam się i zdałam sobie szybko z czegoś sprawę.
-         Co z Aleksandrem ?! – Wydarłam się wiedząc, że jest zupełnie sam i nie zdaje sobie sprawy w jakim jest niebezpieczeństwie.
~~~
Gorąco zachęcam was do komentowania. Każdy głos jest dla mnie serio ważny. : ))

czwartek, 21 lutego 2013

25 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 25 : Ness

Poszłam do tej kawiarni i czekałam na Aleksandra. Nie chciałam by zniknął z mojego życia, potrzebowałam go. Jeszcze było widać ostatnie promyki słońca i przez drzwi wszedł James. Wstałam od razu chcąc się pokierować w stronę wyjścia i poczekać na zewnątrz, ale on chwycił mnie za rękę. Popatrzyłam się w jego oczy i nie widziałam w nim nic złego.
-         Masz chwilę. – Powiedziałam. Kiwnął głową i usiedliśmy przy stoliku jak normalni, cywilizowani ludzie. – Więc ?
-         Chcę pogadać. Wiem, że jestem tym złym , ale to nie tak. Ja jej pisałem, że kocham Nancy i jej nigdy nie zostawię. – Powiedział. Nie rozumiałam.
-         Tego mi nie powiedziała.
-         Bo nie przeczytała. Ja do Margaret nic nie czuję. – Powiedział powoli zdenerwowany. Wiedziałam, że mówił prawdę. Naprawdę mu zależało na Nancy. Przechyliłam się w jego stronę.
-         Chciałabym Tobie pomóc, ale nie potrafię. – Spojrzał się na mnie wyraźnie zaskoczony. – Nie wiem dlaczego, ale Nancy zadaje się z Melani. – Odwróciłam wzrok. – Wczoraj w szkole potraktowała mnie jak zwykłą szmatę.
-         Co ? Czemu do tego doszło ? Ona sama jej nienawidziła. – Tyle to sama wiedziałam.
-         Nic z tego nie rozumiem James. Tak nagle to wszystko się stało. Nic dla niej nie znaczę i obawiam się, że jesteś w tej samej sytuacji co ja. – Zrobiłam chwilę pauzy, by mógł to wszystko sobie jakoś poukładać. – A nawet nie wiem czy w gorszej, bo żyje w przekonaniu, że ją zdradziłeś. – Jego wyraz twarzy przypominał mi zbłąkanego szczeniaka. Nie wiedział co robić.
-         Sądzisz, że dobrowolnie się zmieniła ? – Pytanie za sto punktów. Coś mi świtało w głowie, ale i tak było bardzo daleko. – Może została do tego zmuszona ? Ktoś ją szantażował ? – Albo zaczarował ? Jest takie rozwiązanie i jeśli się nie mylę to osoba, która to uczyniła będzie miała kłopoty. Wiedziałam, że muszę spytać się o to Rick’ a. Nie pozwolę puszczać jakiś zaklęć na moją przyjaciółkę. – Ness błagam, odezwij się. ! Ja nie wiem co mam robić. – Rozżalił się James.
-         Ja sama nie wiem, skąd ta nagła zmiana. Spróbuję z nią w szkole porozmawiać , o ile da się z nią przeprowadzić normalną rozmowę. – Do kawiarni wszedł Aleksander wyraźnie zaskoczony obecnością James’ a. Podszedł do nas i przywitał się z nim, a potem ze mną. Widziałam, że ulżyło mu widząc  mnie.
-         Co słychać ? – Zapytał.
-         Rozmawiamy o Nancy i o przyczynie nagłej zmiany. – Patrzyłam się w jego oczy. – Masz jakiś pomysł ?
-         Nie. – Tylko to z siebie wydusił. – Może sama dokonała wyboru.
-         Nie wierzę w to. Ona taka nie jest, a nawet jeśli musiała być jakaś przyczyna. – Odezwał się James. – Znam ją i to nie jest w jej stylu. – Spuścił głową, ale po chwili ją podniósł i wpatrywał się w coś bardo szczegółowo. Podążyłam wzrokiem wypatrując jakiegoś punktu godnej mojej uwagi i zamarłam. Przy barze stała właśnie Nancy z Dick’ iem. Chciałam już wstać i podejść do niej, ale Aleksander mnie powstrzymał.
-         Puść mnie, chcą z nią pogadać. – Warknęłam.
-         Nie rób afery Ness. To nie pomoże.
-         Aleksander ma racje. Pójdę z Tobą, żeby robić za ochroniarza. – Powiedział obdarzając mnie uśmiechem i wstał. Spiorunowałam wzrokiem chłopaka trzymającego mnie za rękę i podążyliśmy do Ness.
-         Cześć Nancy. – Szepnęłam.
-         Czego chcesz hołoto ? – Zapytała wyraźnie niezadowolona z mojej obecności tutaj. Jednak gdy spojrzała na swojego byłego chłopaka wyglądała jakby miała mu wydrapać oczy. – Ty masz czelność jeszcze przebywać w moim otoczeniu paskudny draniu ?!
-         Nancy chcę pogadać. W cztery oczy. – Powiedziałam wręcz błagalnie. Kiwnęłam głową i wyszłyśmy na zewnątrz. – Co się stało ?
-         Nic. Po prostu zrozumiałam, że Cię nie lubię. Proste.
-         Przecież jeszcze ostatnio miałyśmy iść do klubu. – Przypomniałam jej. – Jeszcze ostatnio nienawidziłaś tej blond małpy.
-         Owszem. Tak było i jest. Ale w Twoim towarzystwie niszczę sobie tylko reputacje. A przy niej ? Wszyscy mnie kochają. – Uśmiechnęła się szyderczo.
-         A co z James’ em ?
-         Z nim ? Zdradził mnie. – Odpowiedziała jakby to było normalne.
-         Nie prawdę. On powiedział Margaret, że nic z tego nie będzie, bo Cię kocha. Rozumiesz ? Tylko Ty się dla niego liczysz. – Chwyciłam ją za ręce i spojrzałam prosto w oczy. – I dla mnie też jesteś najważniejsza. Jesteś dla mnie jak siostra. – Miałam wrażenie, że widzę dziwny błysk w oczach Nancy. Przeze mnie wylewała się jakaś energia, która chciała wpłynąć w moją przyjaciółkę. Widziałam ja wchodzi w Nancy, a ona mnie puszcza i krzyczy. Próbowała wyrwać to COŚ z siebie, ale ze złym skutkiem. Po chwili przestała się ruszać, a z jej oczu poleciały łzy. Z jej ust wyleciał czarny dym, który uciekł mi z zasięgu oczu. Kucnęłam przy Nancy, a ona cała się trzęsła. – Nancy, nic Ci nie jest ? – Pytałam jednocześnie głaskając ją po głowie.
-         Ness ja nie byłam sobą. Próbowałam walczyć, ale to było za silne. Przepraszam wybacz. – Wtuliła się we mnie tak mocno jak potrafiła. Pocałowałam ją w czubek jej głowy i mówiłam , że nic się stało. Ważne, że znów jest sobą i odzyskałam swoją przyjaciółkę. To było w tej chwili najważniejsze.
~~
Liczę na wasze szczere opinie. ;)

środa, 20 lutego 2013

24 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 24 : Ness

Był dość ciepły dzień jak na jesienny klimat. Słońce świeciło w oczy i aż chciało się żyć. Wcześniej nie doceniałam tej pogody, a teraz cieszę się chwilą. Czekałam w parku na Rick’ a. Miał mnie zabrać w jakieś miejsce i zacząć lekcję magii. Zazdrościłam mu, że całe życie mógł się przygotowywać i wiedział kim jest. A ja ? Ja nie wiedziałam do tej pory. No bo rozsądnie myśląc nagle stałam się wiedźmą, z czego wcześniej uważałam je za zielone stwory, z wysokim stożkiem na czapce. Miały długie, pryszczate nosy i były garbate, a rękach trzymały miotły. A tu BUM ! Jestem jedną z nich, tyle że wyglądam normalnie. Mogłam teraz zemścić się na wszystkich tych, którzy wyrządzili mi krzywdę... Dick, Melani, Bree, Jade... Mogłam, ale nie byłabym do tego zdolna. Nie jestem w końcu żadną złą osobą mającą przewagę nad innymi tylko dzięki magii. To nie było by zbytnio sprawiedliwe. Przynajmniej dla nich. Moje dumania przerwały mi czyjeś dłonie na moich oczach.

-         Zgadnij kto to ? – Usłyszałam seksowny głos Rick’ a.
-         Brad Pitt ? – Zażartowałam.
-         Nie . Strzelaj dalej .
-         Sylvester Stallone ?
-         Do trzech razy sztuka. – Zaśmiał się.
-         Rick ? – Odwrócił się i podniósł mnie tak, bym mogła spojrzeć mu prosto w oczy.
-         Wygrałaś !
-         A co ? – Spytałam szeroko uśmiechnięta.
-         Darmową naukę magii. – Zrobiłam smutną minę wyraźnie pokazując mu, że nie podoba mi się taka nagroda. – To tylko część Twojej wygranej. Najlepsze mam na wieczór. – Uśmiechnął się do mnie flirciarsko. Przypomniałam sobie słowa Aleksandra. „Jeśli nie przyjdziesz dam Ci spokój.”
-         Dzisiaj wieczorem nie mogę. Jestem już umówiona . – Odmówiłam z szczerym żalem.
-         Nawet nie wiesz jak zabolało. – Spojrzał się lekko zasmucony. – To jutro ?
-         Nie zapomnij ! – Przytuliłam go.
-         Chodź, bo mamy mało czasu.
Kiwnęłam głową i po chwili nagle znalazłam się w jakiejś małej salce. Była zrobiona z drewna i nie miała ani okien, ani drzwi. Pomieszczenie oświetlała mała lampa, która znajdowała się na środku sufitu. Na ścianie wisiała dość sporych rozmiarów tablica. Leżały tam stoły z dość sporą ilością ksiąg, fiolek z przeróżnymi zawartościami, misek, łyżek i dzbanów. Na komodzie były najróżniejsze rośliny, a niektóre były mi całkiem nieznane. Stałam na kruczoczarnych kafelkach. Z pokoju najprawdopodobniej wyjść można było tylko i wyłącznie za pomocą magii.

Z wielkim podziwem przyglądałam się tym wszystkim rzeczą. Rick kazał mi usiąść na krześle, a on osiadł się na biurku.

-         Dzisiejszą lekcję zaczniemy od podstawowych informacji na temat magii. – Oznajmił z onieśmielającym mnie uśmiechem. – Wiesz coś ?
-         Nie. To znaczy nie znam żadnych zaklęć, a jakimś dziwnym sposobem wypowiedziałam czar i użyłam go przeciwko Nancy. – Wróciłam myślami do wczorajszego dnia i wiedziałam, że mój nowo poznany kolega również. Tak bardzo mi brakowało towarzystwa Nancy. Przyjaźniłam się z nią niemal całe życie, a teraz o mało co jej nie zabiłam. Czy tak zostanie do końca życia ? – Jak to możliwe.
-         Jesteś czystej krwi. Masz potężną moc w sobie. Rozumiesz ? Twoja rasa, jeśli tak to można nazwać niekontrolowanie uczy się czterech podstawowych zaklęć. Fuego – ogień, agua – woda, viento – wiatr, tievva – ziemia. 
-         To przecież hiszpański przecież. – Zauważyłam. Dopiero teraz ogarnęłam, że wypowiedziałam zaklęcie w języku hiszpańskim.
-         Owszem, ale co z tego ? To trzeba czuć i trzeba posiadać przy okazji zdolności. Zwykły człowiek nie zaplączę Cię w korzenie mówiąc po hiszpańsku tievva nie wiadomo jakby się starał. Natomiast ja mogę, ale i tak muszę to czuć. Rozumiesz ? – Kiwnęłam głową. Trochę to było dziwne. – magia jest nieokiełznana na początku, a zwłaszcza, że nic o niej nie wiedziałaś. – Pokręcił z żalem głową.
-         Rodzice chcieli mnie chronić przed Tatianą. – Stanęłam w obronie rodziców.
-         Oni pogorszyli tylko sprawę. Gdybyś uczyła się od najmłodszych lat mogłabyś się obronić przed nią. A teraz ? Wystarczy, że Cię znajdzie i już będziesz martwa. Chociaż znając ją już wie gdzie Cię znaleźć. Masz szczęście, że ja i Catalina Cię chronimy, bo inaczej cienko by było. – Westchnął, poczym jednym, zwinnym ruchem zeskoczył z biurka. Dał mi do zrozumienia, że miał racje. Nie umiem się bronić przed nią. Nic nie umiem.
-         Czy możliwe jest włamanie się do snu ? – Zapytałam przypominając sobie dzisiejszą noc. Spojrzał się na mnie zdziwiony i przez krótką chwilę intensywnie się mi przypatrywał.
-         Owszem , ale to trudne. Czemu pytasz.
-         Poznałam ją dzisiaj w nocy. We śnie. – Odpowiedziałam trzęsąc się. Podszedł do mnie i kucnął przede mną.
-         Jak to ?
-         Miałam koszmar. Błąkałam się po lesie i śnili mi się... miałam koszmar. – Nie chciałam mu powiedzieć, że był w moim śnie gwałcicielem o krwawych oczach . – Potem pojawiła się ona. Powiedziała, że mogę tylko jej ufać. – Zrobiłam krótką pauzę uspokajając się. – Nie chce mnie zabić, tylko chce bym się do niej przyłączyła. – Po policzku popłynęła mi malutka łza, która była dowodem , że się tej kobiety cholernie bałam. Czekałam na reakcję Rick’ a, ale on głęboko nad czymś myślał, ale na szczęście po chwili się odezwał.
-         Jest gorzej niż przypuszczałem.
-         Jak mam się bronić w śnie ?
-         Przygotuję Ci na jutro eliksir. Dzięki nie mu nie będziesz miała żadnych snów, więc i Tatiana Cię w nich nie nawiedzi. – Wstał i podszedł do tablicy. Stał nieruchomo, jak posąg. Jedyną oznaką , że był żywym stworzeniem , była unosząca się klatka piersiowa, która współpracowała z jego oddechem.
-         Boję się Rick. Naprawdę. – Nie wiem czemu mu to wyznałam. Naprawdę się jej bałam. – mama mi powiedziała, że jej przeznaczeniem jest zginąć w mojej obronie. Nie mogę je stracić. – Patrzył się na mnie ze współczuciem .
-         Zrobię wszystko by Ci pomóc Vanesso. – Oznajmił i obdarzył mnie ledwo zauważalnym uśmiechem. Wiedziałam, że sprawa z Tatianą go przejęła. Martwił się i naprawdę chciał mi pomóc. Widziałam to w jego oczach.
-         To czego mnie dzisiaj nauczysz ? – Zmieniłam temat i Rick był wdzięczny.
-         Mówiłem, że dzisiaj będzie sama teoria. – Odpowiedział jak prawdziwy nauczyciel . – Wiesz, że jest podział magii ? – Kiwnęłam głową. To jest raczej oczywiste porównując na przykład Tatianę i Cataline. – Dobra magia i zła magia. – Powiedział. – Proste. Ale w praktyce już nie. Powiem tak. To nie Ty decydujesz jaką magią będziesz się posługiwać tylko na odwrót. Bo w środku już ją masz. Ale czy dobrą, czy złą dowiesz się później. Mam nadzieje, że się nie zawiodę.
-         Jak mam rozróżnić dobrą magię od złej ?
-         Jest mnóstwo sposobów. Najłatwiejszym sposobem jest po prostu patrzenie. Jeśli światło z Twoim zaklęć jest jasne, to jesteś dobra, a jeśli ciemne to złe. Proste i logiczne.
-         Bezsensu. Myślałam, że powinno być to trudniejsze.
-         Nie wszystko musi być trudne. Czasem życie daję nam dość prostą drogę. – Uśmiechnął się. – Ale można kontrolować barwę czarów, ale mało kto to potrafi. Ja nie umiem. Jakieś jeszcze pytania ?
-         Ile masz lat ? – Roześmiał się mocno zaskoczony tym pytanie, ale wiedział o co chodzi.
-         Nie znam eliksiru nieśmiertelności jeśli o to chodzi. Mam 22 lat. – Pokazał nawet swój dowód. – Nie jestem tak świetny jak Catalina, ale nawet nie chciałbym żyć wiecznie. – Zaskoczył mnie. Jednak głębiej się zastanawiając też bym nie chciała. Zyć z tymi wszystkimi, okrutnymi wspomnieniami ? Oglądać śmierć swoich bliskich ? To mógłby być koszmar.

Czas mijał dość szybko. Dowiedziałam się, że magia istniała już jakieś trzynaście tysięcy lat temu. Była strasznie stara, ale i tak pełna tajemnic. Dla wielu istot z magicznymi zdolnościami nadal była zagadką nie do rozwiązania. No bo nie wiadomo skąd się wzięła, ani czemu zaklęcia są po hiszpańsku. Dlaczego nie w jakimś starożytnym języku ? Rick twierdzi, że to dzięki magii narodził się ten język. Hiszpania jest pełna czarodziejów i magii. Jest tam Starszyzna, która jest odpowiednikiem sędziego i ławy przysięgłych. Oni decydują co stanie się z oskarżonym magiem. Nie schwytali Tatiany, bo ona ciągle im umyka. Gdy już myślą, że ją mają to ona dawno jest już na drugim końcu świata. Niektórzy z tej całej Starszyzny się jej boją, co znaczy, że jest jeszcze bardziej potężna niż myślałam. Catalina jest jedną z tej całej grupki. Składają się z najstarszych i najpotężniejszych magów. Ogromna ilość społeczeństwa się jej i mają swoją siedzibę w Barcelonie.

-         Nie chciałabym mieć z nimi do czynienia. – Oznajmił trochę przestraszona na myśl, że miałabym stanąć przed nimi jako oskarżona.
-         Ja też. Mówi się, że winnych kara się uwięzieniem w Czarnej Krainie.
-         To znaczy ? – Spytałam ciekawa.
-         Jak tam się znajdziesz to nie wyjdziesz. Nie wiadomo jakbyś była potężna, nie dasz rady. Spędzisz tam całą wieczność, a towarzyszyć Ci będą najgorsze koszmary jakie możesz sobie wyobrazić.
-         Skąd to wiesz ?
-         Bo Starszyzna to stworzyła. To najgorsza kara na jaką mogą Cię skazać. Gorsza od śmierci. – Wyobraziłam sobie mój sen, tylko w ciemnym miejscu. Moje ciało zaczęło się trząść na samą myśl o tym. – Jak złapią Tatianą będzie już bezpiecznie.

 Pocieszał mnie głaskając po ramieniu. Chwyciłam jego dłoń i próbowałam uspokoić swój oddech rozkoszując się jego dotykiem. Lekcja dobiegła końca i muszę przyznać, że zawiodłam się. Chciałam zacząć czarować. Powiedział, że jak ze mną skończy to rafie do akademii magii, gdzie będę lepiej edukowana. Nie zadawalał mnie ten fakt, ale cieszyłam się, że Rick jest jednym z nauczycieli w tamtejszej szkole. Uczył sztuk walki. Czarodzieje musieli umieć się bronić nie tylko dzięki zaklęciom , ale również dzięki sprawności .
Po chwili znaleźliśmy się znowu w parku i już powoli zachodziło słońce.

-         Do zobaczenia jutro profesorze. – Pożegnałam się.
-         Pamiętaj o jutrzejszej kolacji moja droga. – Powiedział.
-         A czy jak będę w akademii to nie będzie to zabronione ? – Zapytałam . Bo co jak co, ale u mnie raczej nie było to akceptowane.
-         Dlatego cieszmy się chwilą. – Czuł to samo co ja. Smutek.
-         Dlaczego jesteś nauczycielem ? – Miał 22 lat. Musiałam zapytać.
-    Dopiero w tym roku zostałem. Akademię kończy się wraz z ukończeniem 21 roku życia. – Kiwnęłam głową. Wziął mnie za rękę i ucałował. – Widzimy się jutro. – Nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Zniknął.
~~~
Mam nadzieje, że miło się wam czyta i naprawdę błagam o wasze szczere opinie. ; ))