czwartek, 21 lutego 2013

25 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 25 : Ness

Poszłam do tej kawiarni i czekałam na Aleksandra. Nie chciałam by zniknął z mojego życia, potrzebowałam go. Jeszcze było widać ostatnie promyki słońca i przez drzwi wszedł James. Wstałam od razu chcąc się pokierować w stronę wyjścia i poczekać na zewnątrz, ale on chwycił mnie za rękę. Popatrzyłam się w jego oczy i nie widziałam w nim nic złego.
-         Masz chwilę. – Powiedziałam. Kiwnął głową i usiedliśmy przy stoliku jak normalni, cywilizowani ludzie. – Więc ?
-         Chcę pogadać. Wiem, że jestem tym złym , ale to nie tak. Ja jej pisałem, że kocham Nancy i jej nigdy nie zostawię. – Powiedział. Nie rozumiałam.
-         Tego mi nie powiedziała.
-         Bo nie przeczytała. Ja do Margaret nic nie czuję. – Powiedział powoli zdenerwowany. Wiedziałam, że mówił prawdę. Naprawdę mu zależało na Nancy. Przechyliłam się w jego stronę.
-         Chciałabym Tobie pomóc, ale nie potrafię. – Spojrzał się na mnie wyraźnie zaskoczony. – Nie wiem dlaczego, ale Nancy zadaje się z Melani. – Odwróciłam wzrok. – Wczoraj w szkole potraktowała mnie jak zwykłą szmatę.
-         Co ? Czemu do tego doszło ? Ona sama jej nienawidziła. – Tyle to sama wiedziałam.
-         Nic z tego nie rozumiem James. Tak nagle to wszystko się stało. Nic dla niej nie znaczę i obawiam się, że jesteś w tej samej sytuacji co ja. – Zrobiłam chwilę pauzy, by mógł to wszystko sobie jakoś poukładać. – A nawet nie wiem czy w gorszej, bo żyje w przekonaniu, że ją zdradziłeś. – Jego wyraz twarzy przypominał mi zbłąkanego szczeniaka. Nie wiedział co robić.
-         Sądzisz, że dobrowolnie się zmieniła ? – Pytanie za sto punktów. Coś mi świtało w głowie, ale i tak było bardzo daleko. – Może została do tego zmuszona ? Ktoś ją szantażował ? – Albo zaczarował ? Jest takie rozwiązanie i jeśli się nie mylę to osoba, która to uczyniła będzie miała kłopoty. Wiedziałam, że muszę spytać się o to Rick’ a. Nie pozwolę puszczać jakiś zaklęć na moją przyjaciółkę. – Ness błagam, odezwij się. ! Ja nie wiem co mam robić. – Rozżalił się James.
-         Ja sama nie wiem, skąd ta nagła zmiana. Spróbuję z nią w szkole porozmawiać , o ile da się z nią przeprowadzić normalną rozmowę. – Do kawiarni wszedł Aleksander wyraźnie zaskoczony obecnością James’ a. Podszedł do nas i przywitał się z nim, a potem ze mną. Widziałam, że ulżyło mu widząc  mnie.
-         Co słychać ? – Zapytał.
-         Rozmawiamy o Nancy i o przyczynie nagłej zmiany. – Patrzyłam się w jego oczy. – Masz jakiś pomysł ?
-         Nie. – Tylko to z siebie wydusił. – Może sama dokonała wyboru.
-         Nie wierzę w to. Ona taka nie jest, a nawet jeśli musiała być jakaś przyczyna. – Odezwał się James. – Znam ją i to nie jest w jej stylu. – Spuścił głową, ale po chwili ją podniósł i wpatrywał się w coś bardo szczegółowo. Podążyłam wzrokiem wypatrując jakiegoś punktu godnej mojej uwagi i zamarłam. Przy barze stała właśnie Nancy z Dick’ iem. Chciałam już wstać i podejść do niej, ale Aleksander mnie powstrzymał.
-         Puść mnie, chcą z nią pogadać. – Warknęłam.
-         Nie rób afery Ness. To nie pomoże.
-         Aleksander ma racje. Pójdę z Tobą, żeby robić za ochroniarza. – Powiedział obdarzając mnie uśmiechem i wstał. Spiorunowałam wzrokiem chłopaka trzymającego mnie za rękę i podążyliśmy do Ness.
-         Cześć Nancy. – Szepnęłam.
-         Czego chcesz hołoto ? – Zapytała wyraźnie niezadowolona z mojej obecności tutaj. Jednak gdy spojrzała na swojego byłego chłopaka wyglądała jakby miała mu wydrapać oczy. – Ty masz czelność jeszcze przebywać w moim otoczeniu paskudny draniu ?!
-         Nancy chcę pogadać. W cztery oczy. – Powiedziałam wręcz błagalnie. Kiwnęłam głową i wyszłyśmy na zewnątrz. – Co się stało ?
-         Nic. Po prostu zrozumiałam, że Cię nie lubię. Proste.
-         Przecież jeszcze ostatnio miałyśmy iść do klubu. – Przypomniałam jej. – Jeszcze ostatnio nienawidziłaś tej blond małpy.
-         Owszem. Tak było i jest. Ale w Twoim towarzystwie niszczę sobie tylko reputacje. A przy niej ? Wszyscy mnie kochają. – Uśmiechnęła się szyderczo.
-         A co z James’ em ?
-         Z nim ? Zdradził mnie. – Odpowiedziała jakby to było normalne.
-         Nie prawdę. On powiedział Margaret, że nic z tego nie będzie, bo Cię kocha. Rozumiesz ? Tylko Ty się dla niego liczysz. – Chwyciłam ją za ręce i spojrzałam prosto w oczy. – I dla mnie też jesteś najważniejsza. Jesteś dla mnie jak siostra. – Miałam wrażenie, że widzę dziwny błysk w oczach Nancy. Przeze mnie wylewała się jakaś energia, która chciała wpłynąć w moją przyjaciółkę. Widziałam ja wchodzi w Nancy, a ona mnie puszcza i krzyczy. Próbowała wyrwać to COŚ z siebie, ale ze złym skutkiem. Po chwili przestała się ruszać, a z jej oczu poleciały łzy. Z jej ust wyleciał czarny dym, który uciekł mi z zasięgu oczu. Kucnęłam przy Nancy, a ona cała się trzęsła. – Nancy, nic Ci nie jest ? – Pytałam jednocześnie głaskając ją po głowie.
-         Ness ja nie byłam sobą. Próbowałam walczyć, ale to było za silne. Przepraszam wybacz. – Wtuliła się we mnie tak mocno jak potrafiła. Pocałowałam ją w czubek jej głowy i mówiłam , że nic się stało. Ważne, że znów jest sobą i odzyskałam swoją przyjaciółkę. To było w tej chwili najważniejsze.
~~
Liczę na wasze szczere opinie. ;)

środa, 20 lutego 2013

24 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 24 : Ness

Był dość ciepły dzień jak na jesienny klimat. Słońce świeciło w oczy i aż chciało się żyć. Wcześniej nie doceniałam tej pogody, a teraz cieszę się chwilą. Czekałam w parku na Rick’ a. Miał mnie zabrać w jakieś miejsce i zacząć lekcję magii. Zazdrościłam mu, że całe życie mógł się przygotowywać i wiedział kim jest. A ja ? Ja nie wiedziałam do tej pory. No bo rozsądnie myśląc nagle stałam się wiedźmą, z czego wcześniej uważałam je za zielone stwory, z wysokim stożkiem na czapce. Miały długie, pryszczate nosy i były garbate, a rękach trzymały miotły. A tu BUM ! Jestem jedną z nich, tyle że wyglądam normalnie. Mogłam teraz zemścić się na wszystkich tych, którzy wyrządzili mi krzywdę... Dick, Melani, Bree, Jade... Mogłam, ale nie byłabym do tego zdolna. Nie jestem w końcu żadną złą osobą mającą przewagę nad innymi tylko dzięki magii. To nie było by zbytnio sprawiedliwe. Przynajmniej dla nich. Moje dumania przerwały mi czyjeś dłonie na moich oczach.

-         Zgadnij kto to ? – Usłyszałam seksowny głos Rick’ a.
-         Brad Pitt ? – Zażartowałam.
-         Nie . Strzelaj dalej .
-         Sylvester Stallone ?
-         Do trzech razy sztuka. – Zaśmiał się.
-         Rick ? – Odwrócił się i podniósł mnie tak, bym mogła spojrzeć mu prosto w oczy.
-         Wygrałaś !
-         A co ? – Spytałam szeroko uśmiechnięta.
-         Darmową naukę magii. – Zrobiłam smutną minę wyraźnie pokazując mu, że nie podoba mi się taka nagroda. – To tylko część Twojej wygranej. Najlepsze mam na wieczór. – Uśmiechnął się do mnie flirciarsko. Przypomniałam sobie słowa Aleksandra. „Jeśli nie przyjdziesz dam Ci spokój.”
-         Dzisiaj wieczorem nie mogę. Jestem już umówiona . – Odmówiłam z szczerym żalem.
-         Nawet nie wiesz jak zabolało. – Spojrzał się lekko zasmucony. – To jutro ?
-         Nie zapomnij ! – Przytuliłam go.
-         Chodź, bo mamy mało czasu.
Kiwnęłam głową i po chwili nagle znalazłam się w jakiejś małej salce. Była zrobiona z drewna i nie miała ani okien, ani drzwi. Pomieszczenie oświetlała mała lampa, która znajdowała się na środku sufitu. Na ścianie wisiała dość sporych rozmiarów tablica. Leżały tam stoły z dość sporą ilością ksiąg, fiolek z przeróżnymi zawartościami, misek, łyżek i dzbanów. Na komodzie były najróżniejsze rośliny, a niektóre były mi całkiem nieznane. Stałam na kruczoczarnych kafelkach. Z pokoju najprawdopodobniej wyjść można było tylko i wyłącznie za pomocą magii.

Z wielkim podziwem przyglądałam się tym wszystkim rzeczą. Rick kazał mi usiąść na krześle, a on osiadł się na biurku.

-         Dzisiejszą lekcję zaczniemy od podstawowych informacji na temat magii. – Oznajmił z onieśmielającym mnie uśmiechem. – Wiesz coś ?
-         Nie. To znaczy nie znam żadnych zaklęć, a jakimś dziwnym sposobem wypowiedziałam czar i użyłam go przeciwko Nancy. – Wróciłam myślami do wczorajszego dnia i wiedziałam, że mój nowo poznany kolega również. Tak bardzo mi brakowało towarzystwa Nancy. Przyjaźniłam się z nią niemal całe życie, a teraz o mało co jej nie zabiłam. Czy tak zostanie do końca życia ? – Jak to możliwe.
-         Jesteś czystej krwi. Masz potężną moc w sobie. Rozumiesz ? Twoja rasa, jeśli tak to można nazwać niekontrolowanie uczy się czterech podstawowych zaklęć. Fuego – ogień, agua – woda, viento – wiatr, tievva – ziemia. 
-         To przecież hiszpański przecież. – Zauważyłam. Dopiero teraz ogarnęłam, że wypowiedziałam zaklęcie w języku hiszpańskim.
-         Owszem, ale co z tego ? To trzeba czuć i trzeba posiadać przy okazji zdolności. Zwykły człowiek nie zaplączę Cię w korzenie mówiąc po hiszpańsku tievva nie wiadomo jakby się starał. Natomiast ja mogę, ale i tak muszę to czuć. Rozumiesz ? – Kiwnęłam głową. Trochę to było dziwne. – magia jest nieokiełznana na początku, a zwłaszcza, że nic o niej nie wiedziałaś. – Pokręcił z żalem głową.
-         Rodzice chcieli mnie chronić przed Tatianą. – Stanęłam w obronie rodziców.
-         Oni pogorszyli tylko sprawę. Gdybyś uczyła się od najmłodszych lat mogłabyś się obronić przed nią. A teraz ? Wystarczy, że Cię znajdzie i już będziesz martwa. Chociaż znając ją już wie gdzie Cię znaleźć. Masz szczęście, że ja i Catalina Cię chronimy, bo inaczej cienko by było. – Westchnął, poczym jednym, zwinnym ruchem zeskoczył z biurka. Dał mi do zrozumienia, że miał racje. Nie umiem się bronić przed nią. Nic nie umiem.
-         Czy możliwe jest włamanie się do snu ? – Zapytałam przypominając sobie dzisiejszą noc. Spojrzał się na mnie zdziwiony i przez krótką chwilę intensywnie się mi przypatrywał.
-         Owszem , ale to trudne. Czemu pytasz.
-         Poznałam ją dzisiaj w nocy. We śnie. – Odpowiedziałam trzęsąc się. Podszedł do mnie i kucnął przede mną.
-         Jak to ?
-         Miałam koszmar. Błąkałam się po lesie i śnili mi się... miałam koszmar. – Nie chciałam mu powiedzieć, że był w moim śnie gwałcicielem o krwawych oczach . – Potem pojawiła się ona. Powiedziała, że mogę tylko jej ufać. – Zrobiłam krótką pauzę uspokajając się. – Nie chce mnie zabić, tylko chce bym się do niej przyłączyła. – Po policzku popłynęła mi malutka łza, która była dowodem , że się tej kobiety cholernie bałam. Czekałam na reakcję Rick’ a, ale on głęboko nad czymś myślał, ale na szczęście po chwili się odezwał.
-         Jest gorzej niż przypuszczałem.
-         Jak mam się bronić w śnie ?
-         Przygotuję Ci na jutro eliksir. Dzięki nie mu nie będziesz miała żadnych snów, więc i Tatiana Cię w nich nie nawiedzi. – Wstał i podszedł do tablicy. Stał nieruchomo, jak posąg. Jedyną oznaką , że był żywym stworzeniem , była unosząca się klatka piersiowa, która współpracowała z jego oddechem.
-         Boję się Rick. Naprawdę. – Nie wiem czemu mu to wyznałam. Naprawdę się jej bałam. – mama mi powiedziała, że jej przeznaczeniem jest zginąć w mojej obronie. Nie mogę je stracić. – Patrzył się na mnie ze współczuciem .
-         Zrobię wszystko by Ci pomóc Vanesso. – Oznajmił i obdarzył mnie ledwo zauważalnym uśmiechem. Wiedziałam, że sprawa z Tatianą go przejęła. Martwił się i naprawdę chciał mi pomóc. Widziałam to w jego oczach.
-         To czego mnie dzisiaj nauczysz ? – Zmieniłam temat i Rick był wdzięczny.
-         Mówiłem, że dzisiaj będzie sama teoria. – Odpowiedział jak prawdziwy nauczyciel . – Wiesz, że jest podział magii ? – Kiwnęłam głową. To jest raczej oczywiste porównując na przykład Tatianę i Cataline. – Dobra magia i zła magia. – Powiedział. – Proste. Ale w praktyce już nie. Powiem tak. To nie Ty decydujesz jaką magią będziesz się posługiwać tylko na odwrót. Bo w środku już ją masz. Ale czy dobrą, czy złą dowiesz się później. Mam nadzieje, że się nie zawiodę.
-         Jak mam rozróżnić dobrą magię od złej ?
-         Jest mnóstwo sposobów. Najłatwiejszym sposobem jest po prostu patrzenie. Jeśli światło z Twoim zaklęć jest jasne, to jesteś dobra, a jeśli ciemne to złe. Proste i logiczne.
-         Bezsensu. Myślałam, że powinno być to trudniejsze.
-         Nie wszystko musi być trudne. Czasem życie daję nam dość prostą drogę. – Uśmiechnął się. – Ale można kontrolować barwę czarów, ale mało kto to potrafi. Ja nie umiem. Jakieś jeszcze pytania ?
-         Ile masz lat ? – Roześmiał się mocno zaskoczony tym pytanie, ale wiedział o co chodzi.
-         Nie znam eliksiru nieśmiertelności jeśli o to chodzi. Mam 22 lat. – Pokazał nawet swój dowód. – Nie jestem tak świetny jak Catalina, ale nawet nie chciałbym żyć wiecznie. – Zaskoczył mnie. Jednak głębiej się zastanawiając też bym nie chciała. Zyć z tymi wszystkimi, okrutnymi wspomnieniami ? Oglądać śmierć swoich bliskich ? To mógłby być koszmar.

Czas mijał dość szybko. Dowiedziałam się, że magia istniała już jakieś trzynaście tysięcy lat temu. Była strasznie stara, ale i tak pełna tajemnic. Dla wielu istot z magicznymi zdolnościami nadal była zagadką nie do rozwiązania. No bo nie wiadomo skąd się wzięła, ani czemu zaklęcia są po hiszpańsku. Dlaczego nie w jakimś starożytnym języku ? Rick twierdzi, że to dzięki magii narodził się ten język. Hiszpania jest pełna czarodziejów i magii. Jest tam Starszyzna, która jest odpowiednikiem sędziego i ławy przysięgłych. Oni decydują co stanie się z oskarżonym magiem. Nie schwytali Tatiany, bo ona ciągle im umyka. Gdy już myślą, że ją mają to ona dawno jest już na drugim końcu świata. Niektórzy z tej całej Starszyzny się jej boją, co znaczy, że jest jeszcze bardziej potężna niż myślałam. Catalina jest jedną z tej całej grupki. Składają się z najstarszych i najpotężniejszych magów. Ogromna ilość społeczeństwa się jej i mają swoją siedzibę w Barcelonie.

-         Nie chciałabym mieć z nimi do czynienia. – Oznajmił trochę przestraszona na myśl, że miałabym stanąć przed nimi jako oskarżona.
-         Ja też. Mówi się, że winnych kara się uwięzieniem w Czarnej Krainie.
-         To znaczy ? – Spytałam ciekawa.
-         Jak tam się znajdziesz to nie wyjdziesz. Nie wiadomo jakbyś była potężna, nie dasz rady. Spędzisz tam całą wieczność, a towarzyszyć Ci będą najgorsze koszmary jakie możesz sobie wyobrazić.
-         Skąd to wiesz ?
-         Bo Starszyzna to stworzyła. To najgorsza kara na jaką mogą Cię skazać. Gorsza od śmierci. – Wyobraziłam sobie mój sen, tylko w ciemnym miejscu. Moje ciało zaczęło się trząść na samą myśl o tym. – Jak złapią Tatianą będzie już bezpiecznie.

 Pocieszał mnie głaskając po ramieniu. Chwyciłam jego dłoń i próbowałam uspokoić swój oddech rozkoszując się jego dotykiem. Lekcja dobiegła końca i muszę przyznać, że zawiodłam się. Chciałam zacząć czarować. Powiedział, że jak ze mną skończy to rafie do akademii magii, gdzie będę lepiej edukowana. Nie zadawalał mnie ten fakt, ale cieszyłam się, że Rick jest jednym z nauczycieli w tamtejszej szkole. Uczył sztuk walki. Czarodzieje musieli umieć się bronić nie tylko dzięki zaklęciom , ale również dzięki sprawności .
Po chwili znaleźliśmy się znowu w parku i już powoli zachodziło słońce.

-         Do zobaczenia jutro profesorze. – Pożegnałam się.
-         Pamiętaj o jutrzejszej kolacji moja droga. – Powiedział.
-         A czy jak będę w akademii to nie będzie to zabronione ? – Zapytałam . Bo co jak co, ale u mnie raczej nie było to akceptowane.
-         Dlatego cieszmy się chwilą. – Czuł to samo co ja. Smutek.
-         Dlaczego jesteś nauczycielem ? – Miał 22 lat. Musiałam zapytać.
-    Dopiero w tym roku zostałem. Akademię kończy się wraz z ukończeniem 21 roku życia. – Kiwnęłam głową. Wziął mnie za rękę i ucałował. – Widzimy się jutro. – Nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Zniknął.
~~~
Mam nadzieje, że miło się wam czyta i naprawdę błagam o wasze szczere opinie. ; ))  

poniedziałek, 18 lutego 2013

23 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 23 : Aleksander

Był środek nocy, a ja spacerowałem jak zwykle po Bostonie. Nogi doprowadziły mnie pod sam dom Ness. Wiedziałem , że śpi, a mimo wszystko musiałem z nią porozmawiać. Wziąłem pierwszy lepszy kamyczek i rzuciłem w jej okno. Kiedy nie dostawałem żadnej odpowiedzi powtórzyłem rzut. Okno się otworzyło, a z niego wychylała się dziewczyna.
-         Czego tu szukasz o tej godzinie ? – Warknęła niezbyt zadowolona z mojej wizyty.
-         Chciałem przeprosić za to jak na Ciebie naskoczyłem. – Odparowałem.
-         To wszystko ? Bo wiesz. Normalnie ludzie o tej porze śpią. – Patrząc na jej twarz nie widziałem zaspanej Ness. Nie spała od jakiejś godziny.
-         Jak widzisz nie jestem normalnym człowiekiem. – Przypatrywała się mnie zastanawiając się co zrobić. Zmierzyła mnie z góry i zamknęła okno. Kiedy miałem już się wycofywać otworzyła drzwi.
-         Masz pięć minut. – Powiedziała poczym weszła w głąb domu, a ja wykonałem to samo. – Więc ? – Zapytała krzyżując ręce na piersi.
-         Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale naprawdę tego żałuję. Nie powinienem tego mówić i nie mam nic na swoje wytłumaczenie. – Mówiłem prawdę.
-         To skoro nie masz nic na swoje wytłumaczenie to tam są drzwi.
 Powiedziała dość chamsko jak na nią i pokazała palcem wyjście. Podszedłem do niej i chwyciłem jej dłoń, przyglądając się jej pięknym oczom. Uwielbiałem się na nie patrzeć. Przybliżałem swoje usta do jej ust mając nadzieje, że to załagodzi sprawę. Odwzajemniła pocałunek. Jej druga wolna dłoń dotknęła mojego zimnego policzka i czułem, że nasze pożądanie jest coraz bardziej natarczywe. Doskwierał nas głód, który załagodzić mógł coraz to bliższe zbliżenie. Zwątpiłem kiedy Ness się ode mnie odsunęła i otworzyła drzwi.
-         Myślisz, że mnie pocałujesz i o wszystkim zapomnę ? – westchnęła rozczarowana swoją decyzją. – Mylisz się. Będzie lepiej jak stąd wyjdziesz. Dla nas obojgu. – Powiedziała to chcąc siebie przekonać, ale jednocześnie patrzyła w zupełnie innym kierunku, by mi nie  ulec. Chwyciłem po raz kolejny jej dłoń.
-         Ness potrzebuję Cię. Nie zniosę tego, że jesteś na mnie zła. Za bardzo mi na Tobie zależy. – Rzekłem mocniej ją ściskając.
-         Jestem zmęczona. – W jej oczach zbierały się łzy.
-         Przyjdź jutro do kawiarni na roku wieczorem. Będę tam czekał. Jeśli nie przyjdziesz dam Ci spokój. Obiecuję. – Spojrzała się na mnie pełna obaw i lęku. Pocałowałem ją delikatnie i wyszedłem. Miałem tylko nadzieje, że przyjdzie. Tylko to się teraz liczyło. Pomyślałem, że jeśli Moją uwagę przyciągnęła kobieta o hiszpańskim pochodzeniu. Przyglądała mi się z rozbawieniem i puściła mi oczko. Jednak szybko znikła mi z oczu, a jej niepokojący uśmiech i niebezpieczna iskra w oku wbiła mi się w pamięć.

~~~~

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania. ; ))

niedziela, 17 lutego 2013

22 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 22 : Ness

Spacerowałam sama przez ciemny i niekończący się las, który przyprawiał mnie o ciarki. Ubrana byłam w białą, ale prześwitującą suknie w stylu średniowiecznego ubioru i miałam rozpuszczone włosy, które przylepiały się do mojego spoconego ciała. Moje gołe stopy stąpały lekko po powierzchni coraz to bardziej brudne od czarnej ziemi i powoli krwawiące od połamanych gałązek. Byłam zupełnie sama i przestraszona w tym lesie. Usłyszałam wycie wilka i zaczęłam biec oglądając się za siebie jednocześnie potykając się o własne nogi. Wołałam z całych sił „pomocy” świadoma, że i tak nikt mnie nie słyszy. Zatrzymałam się na chwile by odpocząć i słyszałam jak nierównomiernie bije mi serce. Byłam już praktycznie cała brudna Zorientowałam się, że słyszę pękanie gałęzi wiedząc, że ktoś się podkrada.
-         Kto idzie ? – Zawołałam bardziej do siebie. – Pokaż się.
Nikt się nie odezwał, ale za to słyszałam coraz to więcej kroków wyłaniających się z każdej strony. Zaczęłam uciekać nie wiedząc gdzie biegnę mając nadzieje,  że ucieknę z tego lasu jak najszybciej oraz najdalej. Potknęłam się parę razy, a za każdym razem coraz ciężej mi się wstawało. Kroki były coraz bliżej, a ja błagałam o koniec. Ni stąd, ni zowąd wpadłam na Aleksandra.
-         Aleksandrze jak dobrze, że jesteś, nawet nie wiesz jak bardzo się boję. –
 Szepnęłam czując ulgę, że jest blisko mnie. Objęłam go z całych sił, a on zaczął się śmiać. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy, które były czerwone jak krew. Rozszerzyłam z przerażenia usta i zrobiłam parę kroków do tyłu i poczułam, że na kogoś wpadam. Odwróciłam się, a za mną stał śmiejący się Rick z identyczną barwą oczu co Aleksander. Odwróciłam głowę słysząc kolejny śmiech będący Dick’a , a po chwili następny głos należał do kierowcy, Bob’ a . Zza drze wyłaniały się tysiące męskich sylwetek , którzy śmiali się tak głośno, że zaczynała mnie powoli boleć głowa. Wszyscy mieli ten sam kolor oczu. Ta sama krew w oczach, która mnie przerażała.
-         Przestańcie !
Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, ale oni udali, że mnie nie słyszą i podchodzili coraz bliżej mnie nie dając mi żadnej drogi ucieczki. Byłam otoczona przez wszystkich i poczułam na pośladkach dłoń  Dick’ a.
-         Chodź zabawimy się. – Usłyszałam jego głos. Miliony rąk zaczęło mnie dotykać po całym ciele.
-         Ness, nie bój się. Mi przecież możesz ufać. – Odezwał się Aleksander. Czułam ich ręce na całym ciele. Dotykali mnie w miejscach intymnych, a ja krzyczałam wołając pomocy.
-         Vanesso, Catalina kazała Ci się mnie słuchać, więc rób co Ci każę.
Próbowałam się bronić, ale na nic to się zdało, bo po chwili stałam tam całkiem naga, zawstydzona i przestraszona.
-         Zostawcie mnie ! Błagam !
 Ich dłonie wędrowały od stóp do głowy umiejętnie badając każdy teren. Nie okazywali żadnej litości, a ich oczy mówiły, że nikt mi nie pomoże. Zupełnie. Jestem tutaj sama skazana na ich łaskę. Przestałam się bronić, ponieważ i tak nic nie mogłam zrobić przeciwko tych wszystkich bezlitosnych par oczu. Nagle wszyscy zaczęli uciekać przerażeni nie wiadomo przed czym. Wstałam opierając się na łokciach i rozglądając się za niebezpieczeństwem. Jednak zobaczyłam kobietę, która miała miodowe blond włosy i mały uśmiech na twarzy ledwo dostrzegalny. Patrzyła się na mnie z udawanym żalem w oczach. Nie rozumiałam co ich tak przestraszyło. Jedna kobieta ?
-         Witaj mała czarownico. – Odezwała się badawczo przyglądając się mnie. Poczułam, że znowu mam na sobie suknię identyczną, jaką miałam wcześniej.
-         Kim jesteś ? – Zapytałam jąkając się. – Dotknęła swoją dłonią mojego policzka.
-         W tym świecie nie możesz nikomu ufać. Jedyną osobą, która jest warta Twojego zaufania, to ja.
-         Nie rozumiem. – Uśmiechnęła się lekko i pomogła mi wstać.
-         Wszyscy Ci, którzy kochasz i pokochasz zranią Cię. Wykorzystają. – Zrobiła krótką pauzę. – Co z Nancy ? – Odwróciłam wzrok przypominając sobie o mojej przyjaciółce, która zdradziła mnie dla Melani. Nieznajoma kobieta pokręciła głową. – No tak. Zostawiła Cię dla tej podłej wiedźmy. Pozwól sobie pomóc. – Odezwała się władczo.
-         Kim jesteś ? – Spytałam po raz kolejny chcąc znać jej imię.
-         Nie jest to ważne kim jestem. Ale skoro tak bardzo chcesz wiedzieć. – Zauważyłam w jej oczach błysk rozbawienia. – Jestem Tatiana. – Odsunęłam się szybko od niej i wysunęłam w jej stronę rękę dając jej znak, żeby się odeszła, bo nie zawaham się użyć magii. Ona jednak zaśmiała się głośno.
-         Fuego ! – Krzyknęłam, a w jej stronę poleciała kula ognia. Ona lekko , dłonią odrzuciła ją w prawą stronę.
-         Nie próbuj ze mną walczyć, bo i tak nie masz szans mała czarownico. Pura Sanfre.
-         Wiem co chcesz zrobić ! Chcesz mnie zabić !
-         Zabić ? Co Ty . – Podeszła bliżej. – Chcę byś do mnie dołączyła.
Znalazłam się w moim łóżku. Oddychał nierównomiernie rozglądając się za Tatianą. Zrozumiałam, że to był tylko sen. Poszłam do kuchni napełniając sobie szklankę wodą i pijąc ją bez ani chwili przerwy. Zobaczyłam, że jestem ubrana w moją zwykłą pidżamę i westchnęłam z ulgą. Moje ciało było nie naruszone, w pewnym sensie oczywiście. Usiadłam na taboreciku i rozmyślałam nad snem. Czy możliwe jest włamać się komuś do snu ? Bo jak tak, to nawet w nich nie byłam bezpieczna.

~~~~
Licze na wasze szczere opinie. :) 

piątek, 15 lutego 2013

21 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 21 : Ness
-         Vanessa czekaj ! – Słyszałam za plecami głos Rick’a.  Kipiałam ze złości, a w oczach miałam łzy. Tylko czekały na jakiekolwiek polecenie.  Nie wierzyłam, że Aleksander mógł powiedzieć coś takiego. Nie rozumiałam co w niego wstąpiło. Poczułam na ramieniu ucisk, po czym natychmiast Rick pociągnął mnie w swoją stronę. – Co z Tobą ?
-         Nie Twoja sprawa ! Nikogo ! Czaisz ? Nikomu na tym świecie nie można ufać ! – Krzyknęłam na całą ulicę. Przechodni spoglądali się na nas jak na parę, która poważnie się kłóciła o zdradę.
-         Nie prawda. – Próbowałam się wyszarpnąć, ale na nic mi to mogło pomóc.
-         Puścisz mnie ?
-         Nie. – Westchnął. – Co to był za facet ?
-         Nie Twój biznes. – Spojrzał się swoimi oczyma, a ja rozpłynęłam się w nich bezgranicznie. Poczułam ciepło w ciele i ulgę, która ni stąd, ni zowąd przybyła. Po chwili jednak znikła, a ja się uspokoiłam. – To był Aleksander. Powiedział coś czego nie powinien.
-         Jesteście parą ?
-         Tak, nie... to znaczy coś nas łączy, a przynajmniej tak mi się wydaje. – Naprawdę nie wiedziałam na czym z nim stoję . Czy po wczorajszej nocy jesteśmy razem ?
-         Palant. Ja bym takiej dziewczyny jak Ty nigdy nie puścił w ręce innego mężczyzny. – Myślałam, że się przesłyszałam. Popatrzyłam na niego, a on się zarumienił i pokazał dołeczki, które były naprawdę słodkie. Nie wiem dlaczego, ale bardzo pociągały mnie dołeczki u płci męskiej. – Muszę iść. – Odezwał się po niezręcznej ciszy. – Widzimy się jutro w szkole ?
-         Jasne. Do zobaczenia. – Odpowiedziałam również lekko się rumieniąc kiedy pożegnał się pocałunkiem w policzek. A gdy straciłam go z zasięgu oczu uśmiechnęłam się i podążyłam w stronę domu.

***

Przekroczyłam próg domu i usłyszałam głos mamy. Miałam nadzieję na to, że się nie przesłyszałam i szybko pobiegłam do jej pokoju jednocześnie rzucając torbę gdzieś na korytarz. Zapukałam w drzwi i weszłam, a tam ujrzałam mamę uśmiechniętą, na której nie było śladu po okrutnej ranie. Jeszcze mocniej jej usta się rozszerzyły kiedy zobaczyła mnie płaczącą i uśmiechającą się. Ułożyła ręce w geście, który znaczył, żebym do niej podeszła i uściskała. Zrobiłam to bez ani chwili zawahania.
-         Jak się czujesz ? – Zapytałam pełna troski oraz niepokoju.
-         Jak ryba w wodzie. – Odpowiedziała. – Mam wrażenie, że nic się nie wydarzyło. – Jej uśmiech nagle zgasł. – Kochanie błagam Cię, uważaj na siebie. – Westchnęła. – Catalina mówiła Ci, że to Ty jesteś w niebezpieczeństwie ?
-         Coś tam wspominała, ale nie mówmy o tym. Obudziłaś się, a w dodatku jesteś cała i zdrowa. To jest najważniejsze na dzień dzisiejszy.
-         Dziękuję Ci kochanie. – Powiedziała cicho całując mnie w rękę. – Uratowałaś mi życie. Wszystko wiem. Nie wiesz jak bardzo Cię kocham. – Rozpłakałam się jeszcze bardziej. – Obiecuję, że będę Cię chronić nawet jeśli straciłam magię. – Zdziwiłam się, bo myślałam, że rodzice mają moce, a jednak się myliłam.
-         Nie mocy ? Jak to  ?
-         Z Twoim ojcem po Twoim urodzeniu wyrzekliśmy się magii. Sądziliśmy, że tak będzie bezpieczniej.
-         A co z Amelią ? – Zapytałam, bo w końcu jest moją siostrą.
-         Ona nie posiada magicznych zdolności. Ją urodziliśmy już bez magii.
-         Myślałam, że wy również ją macie. – Nie wiadomo czemu przykro mi się zrobiło. Byłam sama w rodzinie posiadająca magie...- Ja też mogę się jej wyrzec. Nie chce jej ! – Bo w sumie po co mi ona ? Jak się jej pozbędę będzie tak jak dawniej. Będzie dobrze, a przynajmniej częściowo.
-         Nie możesz. – Z jej oczy poleciały łzy. – Tatiana nie spocznie póki Cię nie zabije. Jesteś jej zagrożeniem. – Już nie było śladu jej uśmiechu. – jest pewien czarodziej, jedyny w swoim rodzaju. Nazywa się Maliko. Jest prorokiem.
-         Co to za imię ?
-         Stare i zapomniane przez ludzi. Kiedyś go poznałam i uratowałam  mu życie, zupełnie przypadkiem, a on mi przepowiedział przyszłość.
-         Jaką ?
-         Nie zbyt ciekawą. – Westchnęła. – Powiedział, że będę miała rodzinę i umrę w jej obronie. W Twojej obronie Ness.
-         Jak to ? – Nie wierzyłam. Mam stracić mamę ? To jakieś bzdury. – To pewnie zwykłe bajki, nie martw się.
-         Przepowiedział mi, że będę miała córkę, która będzie ostatnią z Pura Sanfre, a ona zgładzi największego wroga świata czarodziejów. Nazywa się Tatiana i jest siostrą Cataliny.
-         Cataliny ?! To niemożliwe. Ja nawet nie umiem czarować ani nic. Ja się do tego nie nadaje i nie pozwolę Ci umrzeć z powodu jakiejś głupiej przepowiedni !
-         Vanesso , skarbie ja o mało co już nie umarłam. Pamiętasz ? – Przed oczami znowu pokazała się moja zakrwawiona mama, z której dusza już prawie uciekła, a jednak wróciła. Kiwnęłam tylko głową nie mogąc wykrztusić z siebie słowa. No bo niby dlaczego JA mam być ostatnia ? Dlaczego ?! – Takie jest przeznaczenie. Każdy go ma, rozumiesz ? – Popłakałam się i wtuliłam się w mamę. Gdybym miała ją stracić, to straciłabym połowę siebie. Nie dałabym rady bez niej. Może i spędzam z nią mało czasu, ale kocham ją całym sercem. Była i jest najlepszą mamą jaką mam i nie miałam zamiaru jej stracić z powodu jakieś chorej psychicznie czarownicy.

~~~~~

Każdy komentarz jej dla mnie natchnieniem do dalszej pracy ! <3 

poniedziałek, 11 lutego 2013

20 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 20 : Aleksander
Byłem w domu Ness, ale jej tam nie było. Zdziwiło mnie to, bo z tego co widziałem ubiegłej nocy wątpiłem, by mogła gdziekolwiek wyjść. A jednak. Pewnie poszła gdzieś z Nancy. Zastanawiałem się czy im przeszkadzać i stwierdziłem, że niech spędzą sobie czas. Obydwie w końcu tego potrzebują. Poszedłem więc do kina. Wybrałem pierwszy lepszy film, którym był „duma i uprzedzenie” . Kupiłem bilety i colę. Nie wierzyłem jednak w to kiedy zobaczyłem tam Ness siedzącą z muskularnym blondynem, który jak na oko przeciętnej dziewczyny był „niezłym przystojniaczkiem”. Ona jednak też szybko mnie zauważyła, ale odwróciła głowę. Skoro nie chciała bym się do niej przyznawał to uszanowałem jej decyzje i usiadłem na swoim miejscu. W końcu przysiadła się do mnie.
-         Uważaj, bo zaniepokoisz kolegę. – Przywitałem się sarkastycznie.
-         Przestań. To Rick, a jak się okazało jest czarodziejem i Catalina chce by mnie uczył.
-         A więc to tak teraz nazywa się chłopaka. – Zaśmiałem się chamsko.
-         O co Ci chodzi ? – Zapytała,
-         Twoja matka o mało co nie umarła, a Ty się bawisz w kinie z jakimś kolesiem, którego dopiero poznałaś ! A co z Nancy ? Już straciłaś dla niego głowę i zapomniałaś o swojej najlepszej przyjaciółce ? – Nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale sądziłem, że byłem jej zabawką. Spojrzała się na mnie z niedowierzaniem.
-         Mam prawo wyjść z kim chce i gdzie chce i kiedy chce ! A co do Nancy to ona o mnie zapomniała ! Nie wierzę, że mógłbyś powiedzieć coś takiego, a jednak. Naprawdę myliłam się co do Ciebie Aleksandrze ! – Obdarowała mnie porządnym liściem i wybiegła z kina, a za nią pobiegł Rick.
-         Ness czekaj ! – Krzyknąłem za nią, ale jej już nie byłem. Opuszkami palców dotknąłem miejsca gdzie uderzyła mnie ręką. – Cholera ! – Wrzasnąłem na kino, a ludzie oglądający film uciszali mnie.
Wybiegłem z kina i oddałem się gniewowi. Kopnąłem budynek z całych sił i krzyczałem zdenerwowany na cały świat. Dlaczego powiedziałem to Ness ? Dlaczego ?! Nie dość mieliśmy problemów ? Pozatym my nie byliśmy nigdy razem i nie będziemy. Nie ma szans.
~~~~~~
Wiem, że krótki, ale robiłam to szybko na spontana. Mam nadzieje, że się podoba i komentujcie, bo dajecie mi tylko motywacje do dalszego pisania. ! :)) 

sobota, 9 lutego 2013

19 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 19 : Ness.
Rick zaprowadził mnie do parku . Dopiero teraz zauważyłam jego kręcone, blond włosy i piwne oczy. Był dobrze zbudowany i patrzył się na mnie pełen troski. Przypomniałam sobie co zrobiłam Nancy i jak nad tym nie panowałam. Jednak Rick się nie przestraszył, a wręcz uratował przed masą pytań i szyderstw.
-         Nie boisz się  ?  - Zapytałam.
-         Czego ?
-         No wiesz. Robię abrakadabra i w ogóle. – Westchnęłam.
-         Spoko ja też.
-         Co ? – Nie wierzyłam w to co powiedział. Patrzyłam się na niego niedowierzając i czekałam aż to wytłumaczy, ale on się tylko uśmiechnął. Na jego małym palcu pojawił się płomień , a na drogim woda. Połączył je ze sobą i pojawiła się para, a płomień i woda kompletnie znikły. – No nieźle. – Skomentowałam tylko.
Siedzieliśmy tak w milczeniu, bo żadne z nas nie chciało się odezwać. W sumie to tylko ja. Po chwili usłyszałam znajomy głos.
-         Ness , czy Ty wiesz co uczyniłaś ?! – Krzyknęła Catalina. – Musiałam wszystkim wyczyścić pamięć i zastąpić lukę tym, że Nancy spadła ze schodów. To naprawdę nie jest łatwe.
-         Przepraszam, ale mnie sprowokowała. – Wyszeptałam zła.
-         To nie jest wymówka. – Spiorunowała mnie wzrokiem. – Musimy utrzymać swoje istnienie w tajemnicy. Wiesz co by się stało gdyby ludzie odkryli kim jesteśmy ?! Nie chcesz wiedzieć, ale powiem Ci. Skończyłoby się wojną, śmiercią wielu ludzi, którzy by zginęli. Rasa ludzka bałaby się nas i najnormalniej w świecie chciałaby się nas pozbyć. Słyszałaś o Sallem ? Było  by tak samo ! Chciałabyś tego ? No raczej, że nie. Nikt tego nie chce. Dlatego musisz nauczyć się panować nad sobą. Rozumiesz ? – Kiwnęłam głową. – Widzę, że poznałaś już Rick’ a.
-         Tak jest bardzo miły. – Odezwałam się spoglądając na niego.
-         Wezwałam go, by nauczał Cię magii. Chcę, by nauczył Cię NOWEGO życia, a Ty masz się go zawsze słuchać. Rozumiemy się ? Bo jeśli nie to obiecuje Ci...
-         Tak rozumiem. Będę się go słuchać. Pasuje ? – Przewróciłam oczami jednocześnie przypominając sobie jak Nancy to robiła gdy nie chciała słuchać kazań rodziców.
-         Cieszę się. Lepiej idź do domu. Tak będzie lepiej. Ok. ?
-         Nie. Nigdzie nie idę. – Prychnęła. – Chcę iść do kina. – Rick się zaśmiał, ale Catalina mocno się wkurzała.
-         Pójdę z nią. – Odezwał się czarodziej po raz pierwszy odkąd zjawiła się Catalina. – Oczywiście jeśli zechcę.
-         No to na co czekamy ? W drogę ! Dzisiaj podobno puszczają „dumę i uprzedzenie” w 3D ! Kocham ten film.
-         Prowadź.
 Rozkazał , a ja pobiegłam chcąc by mnie dogonił. Poczułam w talii ucisk jego rąk i za nim zdążyłam się mu wyrwać wylądowałam na podłodze. Wywracaliśmy się w liście po kolei czując zapach nadchodzącej jesieni. Miałam wrażenie, że znów mam 10 lat i wygłupiam się z Nancy. Na samo to wspomnienie przeszedł mi cały humor. Podążyliśmy prosto do kina w milczeniu.
-         Dwa bilety na dumę i uprzedzenie. -  Poprosiłam kasjerkę. Podała mi bilety i zabrała gotówkę.
Weszliśmy do sali i usiedliśmy na wyznaczonych nam miejscach. Film szybko mijał dopóki nie zauważyłam wchodzącego Aleksadnra.
~~~~~
Komentujcie i polecajcie ! : )

18 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 18 : Ness
Weekend minął bardzo wolno, a kiedy się skończył wróciła cudowna szkoła. Chwila na zapomnienie wszystkich problemów, które ostatnio mnie spotkały. Przed wyjściem zajrzałam do pokoju mamy, by upewnić się, że nic jej nie grozi, a widząc ją pogrążoną we śnie poczułam smutek i żal do samej siebie. Zrozumiałam , że to wszystko z mojej winy, że to ja narażam swoją rodzinę na te wszystkie nieszczęścia. W kuchni Judy już zrobiła parówki, a Amelia gadała z Jess przez telefon. Gdy mnie tylko zobaczyła, rozłączyła się.
-         Cześć wszystkim. – Przywitałam się ledwo machając ręką. – Judy ja nie jestem głodna. – Powiedziałam ciężkim głosem.
-         Musisz coś zjeść. – Po chwili dodała. – Zrobię Ci przynajmniej chleb do szkoły, ok. ? – Kiwnęłam głową i poszłam ubrać moje czerwone vansy, które ostatnio sobie kupiłam. Wróciłam do kuchni i wzięłam swoje śniadanie.
-         Nancy już przyszła ? – Spytała się Amelia.
-         Nie . Nie wiem jak to będzie wyglądać teraz. – Westchnęłam i wyszłam , słysząc dźwięk klaksonu, który zakomunikował mnie, że czeka na moją osobą. – Idę. – Pożegnałam się całując dziewczyny w policzek i pobiegłam.
Wsiadłam i przywitałam wesoła Bob’ a. Spytał się co u mnie, a ja oczywiście odparłam, że wszystko w jak najlepszym porządku. Szukałam mojej przyjaciółki wzrokiem, która powinna już wymachiwać mi ręką pokazując miejsce zajęte dla mnie, ale jednak nie widziałam żadnej ręki. Poszłam na pierwsze wolne miejsce i usiadłam. Rozglądałam się jeszcze przez chwile, a kiedy mój wzrok zatrzymał się na blond potworze, który siedział obok rudej dziewczyny o mało co nie krzyknęłam. To była Nancy śmiejąca się z Melani i Dick’ iem , który siedział przed nimi. Z oka popłynęła mi łza, a w piersi poczułam jak moje serce łamie się na miliony kawałków, które nie da się poskładać. Jedyna osoba, na którą mogła liczyć, która była przy mnie i broniła mnie przed tą dwójką siedziała obok nich. Miałam tylko nadzieje, że to głupi sen, koszmar, z którego zaraz się obudzę i głęboko westchnę czując ulgę, ale nic takiego nie nastąpiło. To było prawdziwe, czysty realistyczny świat, który odebrał mi jedyne wsparcie. Melani się odwróciła w moją stronę i spojrzała się na mnie, a następnie uśmiechnęła się szyderczo. Pchnęła Nancy lekko łokciem.
-         Patrz jaka przybłęda ! Dziwaczka. – Powiedziała do niej tak bym to usłyszała, ale zabolało mnie to, że obydwie zaczęły się śmiać na cały autobus.
Bolało, a wręcz zabijało. Włożyłam tylko słuchawki i wyłączyłam się na ich śmiechy i grzecznie czekałam, aż to się skończy. Chciałam zapaść się pod ziemie i nigdy więcej z niej nie wyjść. Kiedy w końcu autobus się zatrzymał wysiadłam pierwsza i pobiegłam do toalety gdzie pozwoliłam sobie na chwile słabości i popłakałam się. Rozumiem wszystko, ale żeby zabrali mi Nancy ?! Jedyna osoba, która nienawidziła tej dwójki tak mocno jak ja zaczęła się najnormalniej w świecie z nimi zadawać i zapomnieć o mnie. Po prostu zostawić mnie samą. Skazaną na siebie i swoje problemy. Otarłam łzy i popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Widziałam słabą dziewczynę, która nie umie poradzić sobie z życiem, i która jest uzależniona od innych. Jeszcze rok temu byłam jej kompletnym przeciwieństwem. Zacisnęłam pięści i przegryzłam sobie wargę wiedząc, że moja stara „JA” musi wrócić i zadbać o siebie. Zadbać o swoje dobro i nie pozwolić go sobie odebrać jednym pstryknięciem palców.

Na lekcji matematyki siedziałam sama i patrzyłam jak Nancy plotkuje z Melani tak, aby pani Wilson ich nie przyłapała. Nie mogłam skupić się na lekcji, a gdy nauczycielka poprosiła mnie do tablicy, ja nie wiedziałam co zrobić. Klasa się ze mnie śmiała, ale jedyny śmiech, który słyszałam to był mojej przyjaciółki.
-         Siadaj na miejsce Vanesso i uważaj na lekcji. – Rzekła pani Wilson .
Nancy na mnie zerknęła i się śmiała. Przyglądałam się jej natarczywie i pomyślałam, że może ona tylko udaje, albo coś.
-         Co się patrzysz ? – Warknęła. – Zakochałaś się we mnie lesbo ? – Śmiała się.
Najnormalniej w świecie się śmiała , a klasa razem z nią. Ona nie udawała. Jednak nie uciekłam, bo to będzie znaczyć, że dałam za wygraną, a tym razem nie mogę. Nie mam osoby, która może mi pomóc, a więc muszę pomóc sama sobie. Zamknęłam oczy i czekałam na dzwonek, dzięki któremu ucieknę. Kiedy już zadzwonił zerwałam się z miejsca i wpadłam na jakiegoś chłopaka.
-         Uważaj jak chodzisz ! – Krzyknęłam.
-         Przepraszam, ale jestem nowy i się trochę pogubiłem. – Spojrzałam mu się w oczy i zrobiło mi się głupio, że na niego krzyknęłam.
-         Nic nie szkodzi. – Po chwili dodałam. – Jestem Vanessa, ale przyjaciele mówią mi Ness. – Uśmiechnęłam się do niego.
-         Jestem Rick, a przyjaciele mówią na mnie też Rick. – Zażartował. Jednak trochę mnie to rozbawiło.
-         Skąd jesteś ? Zapytałam ?ł
-         Londyn .
-         Zawsze chciałam tam pojechać. – Westchnęłam. Naprawdę chciałam, ale nigdy nie było okazji. Albo rodzice jeździli tam jedynie pracować, a ja miałam szkołę, albo jeździliśmy w inne miejsca .
-         Może kiedyś Cię tam zabiorę ? – Spojrzałam się na niego podejrzliwie, ale szybko przekonałam się, że to jest żart.
-         Trzymam Cię za słowo. To gdzie zmierzasz ?
-         Do budynku A – Spojrzał na plan. – Mam fizykę.
-         A ja chemie. Też mam w A to chodź, Cię zaprowadzę. – Ruszyłam już w stronę wyjścia z tego budynku , by przejść do innego, a gdy zajrzałam za ramie, on mi deptał po piętach. Dlatego zatrzymałam się na chwilę i poczekałam. – Wolny jesteś. – Stwierdziłam.
-         To tylko pozory, ale dziękuje , że zaczekałaś. – Obdarzył mnie szerokim uśmiechem, a ja mu odpowiedziałam tym samym i poszliśmy dalej. Natrafiłam przypadkiem na Nancy, a Melani od razu do nasz podeszła.
-         Cześć piękny. – Przywitała się blondynka z Rick’ em. On tylko na nią dziwnie spojrzał. – Chodź z nami. To coś nie jest...hm...warte Twojego czasu. – Powiedziała mierząc mnie.
-         Mi towarzystwo Ness odpowiada. A swój cenny czas marnuje właśnie teraz rozmawiając z Tobą i zastanawiam się czy czasem nie brać od Ciebie pieniędzy. – Melani nie wiedziała co odpowiedzieć. To pierwszy chłopak, który jej nie uległ, a mi się chciało śmiać, ale powstrzymałam się.
-         Pożałujesz tego. – Rzekła. Po chwili zobaczyłam obok niej Nancy, a za nimi Bree i Jade, które srogo patrzyły na mojego nowego kolegę.
-         Płacić to powinna płacić Ci ta dupodajna krowa. – Powiedziała rudowłosa dziewczyna. Zaniemówiłam. – Dziwie się sobie, że wytrzymałam tyle w Twoim towarzystwie... – Udawała, że mocno nad czymś myśli. – Wyśle Ci rachunek pocztą. – Jednak to nie był jeszcze koniec. – A mamusia co ? Nadal udaje chorą czy może już zdechła ?! – Zamarłam i po moich policzkach płynęły łzy. Jak mogła ?! Rick chciał mnie odciągnąć lecz ja go odepchnęłam.
-         Viento !- Krzyknęłam i dopiero po chwili zrozumiałam, że rzuciłam zaklęcie.
Zobaczyłam jak Nancy poleciała jakieś dziesięć metrów za siebie krzycząc ze strachu. Wpadła w jakieś pudła, które na szczęście załagodziły jej upadek, a Melani rozszerzyła szeroko usta ze zdziwienia. Bree i Jade uciekły a na ramionach poczułam silne ręce Rick’ a, które zaczęły mnie stamtąd odciągać. Pozwoliłam mu się zabrać i uciekliśmy ze szkoły, a gdy zerknęłam na boisko  zobaczyłam Cataline srogo mi się przyglądającą.

~~~~~~
Skończyłam 18 rozdział i zachęcam do komentowania. Mam nadzieje, że się podoba. :)

niedziela, 3 lutego 2013

17 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 17 : Aleksander
Siedziałem i patrzyłem na Ness, która była cała roztrzęsiona. Nie mogła uwierzyć w to, że ktoś chce ją zabić... jakby jeszcze mało miała problemów na głowie. Catalina powiedziała jej to co mi wcześniej. Ile ma lat ona i  jej siostra, dlaczego chcą ją zabić itd. Słuchałem uważnie i widziałem strach w jej oczach. Nic nie rozumiała, a przynajmniej nie chciała.
-         Zaraz, zaraz... – Wydusiła. – To znaczy, ze mama i Ty jesteście czarodziejami ?
-         Tak. – Westchnął mocno jej ojciec. Widać było, że nie chciał jej mówić tego. – My się wyrzekliśmy naszych mocy. Pragnęliśmy normalności i ją dostaliśmy, a przynajmniej jej część. – Zatrzymał się na chwilę zastanawiając się jak dobrać słowa. – Chcieliśmy Cię chronić.
-         Chronić ?! O mało co ona nie umarła, bo ja się urodziłam ?! Tak mnie chcieliście chronić ?! W dupie mam takie coś ! – Wykrzyknęła na cały dom Ness, poczym pobiegła do pokoju, a ja za nią. Zatrzasnęła drzwi pod nosem nieświadoma, że jestem przy niej.
-         Ness otwórz mi drzwi . – Poprosiłem. Słyszałem tylko jej płacz, który był wystraszony i błagający o pomoc. – To ja, Aleksander. – Stałem tak przed drzwiami i prosiłem, by otworzyła drzwi, aż w końcu stanęła przede mną cała spuchnięta i trzęsąca się.
-         Czego chcesz. – Powiedziała ochryple.
-         Chce Ci pomóc. Mogę wejść ? – Zapytałem. Ta tylko kiwnęła głową i położyła się na łóżku. Wszedłem powoli zwracając uwagę jak idę i na nią. W pokoju roiło się od zużytych chusteczek, które pochłaniały jej łzy i przy okazji smarki. – Nie płacz. – Spojrzała na mnie jak na idiotę, a przez to zdałem sobie sprawę., że to nie odpowiednie co powiedziałem.
-         Postaw się na moim miejscu.... W sumie Ty w ogóle wiesz co się stało ?
-         Tak i wiem kim jesteś. – Popłakała się jeszcze mocniej.
-         I co tu jeszcze robisz ? – Wysapała. – Sama się siebie brzydzę... nie boisz się mnie ? – Spojrzałem się na nią zastanawiając się nad odpowiedzią. Ale ja i tak wiedziałem co myślę. W końcu wiedziałem już o tym wcześniej niż ona.
-         Nie boje się.
-         To może chcesz bym wyczarowała Tobie laptopa, grę lub telefon ? – Westchnęła. – Ostrzegam, że nie umiem. – Zaśmiałem się cicho. Usiadłem obok niej i położyłem moją dłoń na jej plecach.
-         Chcę być przy Tobie. – Szepnąłem bardziej do siebie niż do niej. Odwróciła się do mnie i usiadła naprzeciwko mnie. Lustrowała mnie badawczo szukając jakiegoś haczyka. – Jesteś wyjątkowa, a to , że masz moc sprawia, że jesteś jeszcze bardziej. – Powiedziałem lekko muskając jej policzek opuszkami palców. – Nikt Ci nie dorównuje do pięt, wiesz ? Jesteś ideałem, który zasługuję na szczęście i osobę, który jest Ci w stanie to szczęście podarować. – Otarłem jej łzy spod oka i drugą ręką delikatnie dotykając jej ust.
-         A jeśli mój ideał stoi przy mnie ? – Zapytała.
-         Nie jestem Twoim ideałem. Nie jestem w stanie podarować Ci szczęścia... Nie ja... – Płakałem. Pierwszy raz w życiu płakałem. Tak bardzo było mi źle z tego co jej powiedziałem... Wiedziałem, że ja nie jestem człowiekiem, który jest dla niej odpowiedni. Nie ma mnie w dzień ! Nie będę mógł oglądać z nią wschodu słońca, spacerować po mieście w piękną pogodę, pójść z nią na basen, albo nad morze, bo mnie nie ma. Tak bardzo mnie to bolało, że nie mogę być z nią.
-         Dajesz mi szczęście będąc przy mnie. – Rzekła ocierając teraz mi łzy.
Tak bardzo chciałem ją pocałować, ale wiedziałem, że nie mogę. Jednak nie mogłem się powstrzymać. Moje usta zbliżały się do jej ust, tak samo jak jej do moich. Czułem na sobie jej oddech, zapach, smutek i szczęście. Dotknęła dłonią mój policzek i nasze wargi się dotknęły. Wtopiły się w jedną całość. Czym dłużej przywierały do siebie tym coraz bardziej byłem szczęśliwy. Jej ręce chwyciły mnie za włosy , a moje za jej plecy. Delikatnie położyliśmy się na łóżko coraz to bardziej siebie pożądając... Nasze języki się odnalazły i wirowały jakby były przeznaczone tylko i wyłącznie dla siebie. Moje ręce powędrowały do jej pośladków a jej do guzików na mojej koszuli. Powoli zaczęła jej odpinać, ja jej. Po chwili mi ją ściągnęła, a ona była już w staniku. Odsunąłem się tylko na chwile by spojrzeć w jej oczy chcąc dać je czas na zastanowienie czy jest tego pewna do czego dąży, a zwłaszcza, że znam jej przeszłość.
-         Nie musisz... – Zaoferowałem lekko dysząc.
Czekałem na to co odpowie, ale ona nawet nie pisnęła słowem tylko zaczęła mnie dalej całować. Lecz kiedy ja zacząłem dobierać się do jej spodni do pokoju wparowała Catalina. Szybko się od siebie odsunęliśmy. Wstałem i ubrałem na siebie koszule, a ona zasłoniła się kocem, który leżał na jej łóżku. Dziewczyna zaczęła się z nas śmiać.
-         No ładnie, ładnie. – Zaśmiała się po raz kolejny. – Dobrze, że to ja weszłam, a nie Philip. Nie wiem Aleksandrze czy byś to przeżył . – Śmiała się w niebo głosy, a Ness szybko zaczęła się ubierać. – Widzę, że umiesz pocieszyć kobiety. – Kiedy obydwoje byliśmy już ubrani zerknąłem na Ness. Na policzkach wyszły jej rumieńce, a ja nie byłem wcale lepszy. Żadne z nas nie śmiało się nawet odezwać, bo tak byliśmy zawstydzeni. Do pokoju wszedł jej tata.
-         Co się dzieje ? – Zapytał bardziej Ness.
-         No właśnie, co tu się dzieje moi drodzy ? – Rzekła Catalina ledwo przestając się śmiać.
-         No, bo Aleksander mnie pocieszał... – Zaczęła Ness. Nie wiedziałem co powiedzieć, wzrokiem  prosiła mnie o pomoc, której ja nie mogłem jej udzielić, bo zaniemówiłem.
-         Aleksander to luby Twojej córki Philipie. Naprawdę pomaga jej się choć trochę rozluźnić.  – odezwała się czarodziejka.
-         Czy... wy... – Próbował wykrztusić jej tata. – Czy wy... no wiecie...
-         Nie , do niczego nie doszło. – Odezwałem się w końcu. Ness tylko kiwnęła głową chcąc upewnić ojca.
-         Mówią prawdę przyjacielu. Wiesz, że ja wiem wszystko. – Philip położył rękę na ramieniu Cataliny i zwrócił się do mnie.
-         Będę Cię miał na oku chłopcze. – Po czym następnie wyszedł.
~~~~~~~~~

Macie 17 rozdział. Mam nadzieje, że się podoba i naprawdę zachęcam do komentowania. Jeśli chcecie to możecie mnie obserwować. Mam nadzieje również, że nie zawiodłam was tym rozdziałem. ; )