Rozdział 7 : Ness
-
Ness wstawaj ! Zaśpisz do szkoły. – Obudziła mnie Judy.
-
Jeszcze 5 minutek i wstaje .
-
Dobrze wiemy jak wygląda Twoje 5 minut – Schowałam tylko głowę
pod kołdrę .
-
Ale tym razem będzie inaczej Judy.
-
No dalej. Liczę do trzech i idę po zimną wodę. – Zagroziła.
-
Dobra, wygrałaś. – Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam
szybki prysznic i ubrałam się w czarne dżinsy, fioletową bluzę. Szybko zbiegłam
na dół na śniadanie. Tosty jadła już Amelia. – Cześć młoda. – Przywitałam się.
-
Hej. Mam pytanie.
-
Pytaj.
-
Musimy iść dzisiaj do szkoły ? Może pójdziemy na jakieś wagary
? – Zdziwiła mnie.
-
Niestety dzisiaj mam sprawdzian z matematyki i muszę na niego
iść. A Ty czego się nie nauczyłaś ?
-
Historii. – Odpowiedziała. Roześmiała mnie.
-
Głupia jesteś. Weź jakąś koleżankę. Nie wydam Cię przecież. –
Obiecałam swojej młodszej siostrze.
-
Ile chcesz ?
-
Dycha. – Zaproponowałam szyderczo. Wyciągnęła swój różowy
portfel i obdarowała mnie banknotem. – Dziękuję. – Zjadłam tosty i wyszłam na
autobus. Za swoimi plecami usłyszałam tylko groźbę, że kiedyś się zemści.
Jednak już jej na to nie odpowiedziałam.
-
Cześć Bob. – Przywitałam kierowcę.
-
Witaj maluchu. Wsiadaj. Nancy już zajęła Twoje miejsce. –
Odpowiedział z uśmiechem. Podążyłam w stronę przyjaciółki, która już mi
wymachiwała ręką. Jak to ma w zwyczaju.
-
Hej. – Powiedziałam witając się z nią. – Na kacu ? –
Zauważyłam.
-
Tak trochę. Ale test z matmy zdam na 5 ! – Zażartowała. –
Nawet nie wiesz jaki James jest cudowny. – Dodała po chwili rozpływając się
prawdopodobnie w wczorajsze wspomnienia.
-
Cieszę się, że wam się układa. – Powiedziałam z uśmiechem.
Lecz jednak musiałam coś dodać. – Tylko uważaj żebyś czasem się wielkiego
brzucha nie dorobiła. – Dała mi kuksańca.
-
Zabezpieczamy się przecież. A jak tam Aleksander. Odprowadził
Cię co nie ? – Zapytała ciekawa.
-
Owszem. Rozmawialiśmy i tyle. Muszę się przyznać , że bardzo
go polubiłam. – Przyznałam się.
-
I widzisz ? Ja zawsze wiem kto jest w sam raz dla Vanessy
Jons. ! – Roześmiałyśmy się na cały autokar. – Słyszałaś, że do szkoły podobno
zapisała się jakaś nowa dziewczyna ?
-
Nie. – Odpowiedziałam krótko. – A co ?
-
Podobno będzie z nami w klasie. – Spojrzałam się na nią
podejrzliwie. Nie wiem czemu. Pomyślałam, że będą z nią kłopoty. Nawet jej nie
poznałam ani na oczy nie widziałam, ale miałam takie wrażenie. Autobus zatrzymał
się pod szkołą i wyszłyśmy. Poszłyśmy od razu na lekcję wychowawczą. Usiadłyśmy
w ostatniej ławce pod oknem jak to zawsze i czekaliśmy na naszą nauczycielkę.
Przed nami usiadła prawdopodobnie nowa dziewczyna. Najprawdopodobniej była
hiszpanką. Miała długie, kruczo czarne, proste włosy. Była drobna. Do sali
weszła pani Anderson.
-
Siadajcie dzieci. – Rozkazała krótko. – Jak zapewne
zauważyliście w klasie mamy nową dziewczynę. – Pokazała na nią. – Może się
przedstawisz ? – Zaproponowała. Wstała i rozejrzała się po klasie. Wzrok
zatrzymała na mnie, ale po chwili się odwróciła i zaczęła się przedstawiać.
-
Nazywam się Catalina Burgos. – Po chwili usiadła. Głos
przejęła wychowawczyni.
-
Mam nadzieje, że zrobicie wszystko co w waszej mocy, by
Catalina dobrze się tutaj czuła. Ostrzegam, że nie chce słyszeć o żadnych
rasistowskich komentarzach lub też uczynkach. Jasne ? – Cała klasa kiwała
głowami. Po jakże długim wykładzie o empatii w końcu zadzwonił dzwonek. Wyszłam
z sali a Nancy wybiegła za mną.
-
Co się stało ?
-
Nic. Po prostu... Nieważne. – Nie wiedziałam co powiedzieć.
Nie powiem jej przecież, że mam złe przeczucie do tej dziewczyny. Jak to
zabrzmi ? – Chodź, bo się spóźnimy. – Po drodze zatrzymała nas ta hiszpanka.
-
Cześć. Ja jestem...
-
Wiem kim jesteś. – Przerwałam jej.
-
Ness. Spokojnie. – Upomniała mnie. – Jestem Nancy, a to Ness.
Miło nam Cię poznać.
-
Y otras. – odpowiedziała w swoim ojczystym języku.
Nancy tylko na nią spojrzała tak jakby Catalina przybyła z jakiejś innej
planety. – To znaczy ‘ i nazwajem ‘- Wytłumaczyła jej.
-
To był hiszpański Nancy. – Dokończyłam. Dziewczyna podeszła do
mnie i spojrzała mi w oczy. Po chwili szepnęła.
-
I o to znalazłam. Pura sanfre... – Patrzyłam na nią nie
wiedząc co się dzieje.
-
Co to znaczy ? – Zapytałam ciekawa.
-
Dowiesz się w swoim czasie. Do zobaczenia. – Patrzyła mi w
oczy jeszcze przez chwile i odeszła. Co to znaczyło ? Nie wiem.
-
Dziwna dziewczyna. Ale nie jest zła. – Stwierdziła Nancy.
-
Masz racje w pierwszej kwestii. Ale czy w drugiej to nie wiem.
– Poszłyśmy na matematykę. Oczywiście musiałam natknąć się na Melani. Jednak
dzisiaj mnie tylko zmierzyła i poszła dalej.
Reszta dnia minęła dość szybko. Wróciłam autobusem do domu i
zjadłam obiad który przygotowała Judy. Dzisiaj zrobiła pomidorową z kluskami.
Do stołu o dziwo usiedli moi rodzice. Amelia była jeszcze „w szkole”.
-
Jak Ci minął dzień kochanie ? – Zapytała mama.
-
W mojej klasie pojawiła się nowa dziewczyna. Catalina Burgos.
– Po chwili dodałam. – Jakaś dziwna nazwała mnie Pura Sanfre. – Moja
matka się tak jakby zakrztusiła. Wymieniła dziwne spojrzenia z ojcem. – Wiecie
co to znaczy ?
-
Skąd niby miałabym to wiedzieć ? – Odparła matka.
-
Nie wiem. Tak tylko
się zastanawiałam. – Westchnęłam i wróciłam do zupy.
-
Czysta Krew. – Powiedział po chwili tata.
-
Philip. To nie czas i pora.- Upomniała go matka.
-
Czysta Krew ? Skąd to wiesz ? – Pytałam.
- W swoim czasie. – Westchnął i nam oznajmił. – Muszę lecieć na plan. Widzimy się wieczorem. – Pocałował mnie i matkę w policzek i wyszedł. Judy obserwowała wszystko z kuchni i solidnie nad czymś myślała. Kiedy zauważyła, że się jej przyglądam po prostu wyszła. Matka miała smutny wyraz twarzy. Spojrzała się na mnie i wyszła. Czułam się dziwnie winna. Niepotrzebnie poruszyłam ten temat. Dokończyłam obiad i poszłam do pokoju.
- W swoim czasie. – Westchnął i nam oznajmił. – Muszę lecieć na plan. Widzimy się wieczorem. – Pocałował mnie i matkę w policzek i wyszedł. Judy obserwowała wszystko z kuchni i solidnie nad czymś myślała. Kiedy zauważyła, że się jej przyglądam po prostu wyszła. Matka miała smutny wyraz twarzy. Spojrzała się na mnie i wyszła. Czułam się dziwnie winna. Niepotrzebnie poruszyłam ten temat. Dokończyłam obiad i poszłam do pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz