Rozdział 4 : Ness
Lekcje mijały szybko. Siedziałam z Nancy i śmiałyśmy
się z peruki pani Oldman.
Kiedy w końcu zadzwonił ostatni
dzwonek na korytarzu stała Melani wraz se swoim stadem : Bree i Jade.
-
Kogo ja tu widzę ? Nasza biedna Vanessa. – Przywitała się
jednocześnie mnie mierząc.
-
Daj mi spokój. – Rozkazałam.
-
Bo co ? Boisz się prawdy ? Przespałaś się z nim , a teraz to
on jest winny ? Śmieszna jesteś.
-
Melani, będzie lepiej jak stąd odejdziesz. Jasne ? – Odezwała
się Nancy.
-
Ale dlaczego ? Przecież muszę bronić imienia mojego chłopaka.
-
Kogo ?! – Nie wierzyłam. Melani i Dick są razem. Zaniemówiłam.
-
No i kogo obchodzi, że jesteś z gwałcicielem ? Doprawdy
pasujecie do siebie. Baranie łebki. – Westchnęła wredne – Jakie to też uroczę.
-
My się jeszcze policzymy ruda łajzo. – Zagroziła szkolna zołza
mojej przyjaciółce.
-
Oh nie mogę się doczekać. A teraz daj nam przejść. – Odchodząc
szepnęła jej do ucha. – Uważaj , bo tynk ci spada. – Melani kipiała ze złości.
-
Bree i Jade. Idziemy.
– Wydała polecenie i odeszła kręcąc swoim durnym tyłkiem.
-
Nie przejmuj się nią. – Zaleciła mi przyjaciółka.
-
Znowu mi pomogłaś. Nie umiem sama się bronić. – Poleciała mi
łza po moim bladym policzku. – Jestem taka słaba.
-
Nie jesteś słaba. Jesteś silna. To, że odważyłaś się wrócić do
szkoły, stanąć twarzą w twarz z oprawcą i w ogóle to już mały sukces. – Nancy
zawsze wiedziała co powiedzieć. Uściskałam ją i dziękowałam jej, że jest przy
mnie. – Wracajmy i ubierzmy się w coś
ładnego. – Kiwnęłam głową i ruszyłyśmy.
Moja szafa prosiła się wręcz o
porządek. Wyrzuciłyśmy z niej wszystkie ciuchy szukając jakiejś sukienki w sam
raz dla mnie.
-
Może to ? – Spytała się Nancy.
-
Za krótkie. A to ?
-
Za długie. – Szperałyśmy w tych ubraniach jakąś godzinę kiedy
do mojego pokoju weszła mama.
-
Cześć słońce. – Ucałowała mnie w polik. – Witaj Nancy.
-
Dzień dobry.
-
Co to za bałagan Vanesso ? – Domagała się moja matka.
-
Szukamy jakiejś sukienki na dyskotekę i nie możemy nic
znaleźć. – Narzekałam.
-
Wychodzisz do klubu ? – Zapytała zdziwiona matka. Kiwnęłam
głową.- Super ! Jednak tu raczej nic nie znajdziesz. Chodźcie do mojej
garderoby. Mam sporo sukienek. Jak chcesz Nancy też możesz coś pożyczyć.
-
Naprawdę ? Dziękuję ! – Moja przyjaciółka była zachwycona.
Poszłyśmy za moją matką. Pokazała mi sukienkę wręcz idealną dla mnie. Była cała
zielona i nie była ani za krótka, ani za długa. Odpowiednio zakrywała mi dekolt
i na biodrach znajdował się szeroki czarny pasek.
-
I jak wyglądam ?
-
Jak córka piosenkarki. – Zaśpiewała moja matka. Zażenowało
mnie to. – Czekaj chwile. – Wyszła z pokoju i wróciła z czarnymi szpilkami w
rękach. – Załóż.
-
Nie ma mowy ! Ja się na nich zabije.
-
Nie marudź. Zakładaj i to migiem. – Posłuchałam matki.
-
Ness wyglądasz ślicznie. – Pochwaliła mnie przyjaciółka. Matka
natomiast pożyczyła jej niebieską sukienkę i czerwone szpilki. Obydwie
wyglądałyśmy zabójczo. Jednak nadal miałam małe wątpliwości co do naszego
wyjścia.
-
Został jeszcze tylko makijaż i fryzura. – Dodała z
westchnieniem moja mama. Umalowała nas i uczesała. – Philip ! Chodź tu szybko.
-
Po co wołasz ojca ? – Spytałam.
-
Musi zobaczyć jaką śliczną ma córeczkę. – Puściła do mnie oko.
– I weź aparat kotku.
-
Mamo...
-
Jaką ja mam piękną córcie ! – Wrzasnął zachwycony tatuś.
Zrobił mi i Nancy zdjęcie. Mojej przyjaciółce oczywiście to nie przeszkadzało,
ale nie lubiłam zbytnio pozować do zdjęć. – Mam was zawieść do tego całego
klubu. ?
-
Nie tato. Damy rade. – Odpowiedziałam.
-
Oczywiście, że was odwiozę. Muszę wiedzieć gdzie przebywa moja
córka. – Powiedział.
-
Ale James po nas przyjedzie panie Jons. – Powiedziała Nancy.
-
Niech będzie. Tylko Ness. Uważaj na siebie. – Poprosił mnie
ojciec. Przytulił mnie, a mi się chciało płakać. Nie pamiętam kiedy rodzice
poświęcili mi tyle czasu. Zdałam sobie sprawę jak bardzo za nimi tęsknie.
-
Kocham Cię tato. – Szepnęłam. On usłyszawszy moje wyznanie
odpowiedział mi to samo i pocałował w czubek głowy.
-
James wysłał mi wiadomość, że jest już pod domem.
Jak coś to dzwoń. Ok. ? – Rozkazała mama. Kiwnęłam głową i wyszłyśmy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz