czwartek, 13 grudnia 2012

6 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 6 : Ness

Nie wierzyłam kiedy zobaczyłam go na własne oczy. Dick obmacywał się z Melani, a jej cudowne przyjaciółeczki z innymi facetami.
-         Nancy ? – Zawołałam ją.
-         Co jest ? – Zapytała stroskana moim wyrazem twarzy.
-         Dick i Melani. Tam. – Pokazałam palcem na parkiet. Zupełnie zapomniałam, że Aleksander siedzi obok mnie. Po prostu zaczęłam panikować i płakać. Chciałam wybiec, ale nie miałam siły podnieść się z tapczanu. Kiedy zauważyłam, że tu podchodzą czułam się jakbym była sparaliżowana. Żadna część mojego ciała nie chciała się ruszyć. – Nancy... – Szepnęłam ledwo co.
-         Aleksander weź ją stąd. To ważne. – On kiwnął głową i chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zaczęłam się nagle w tej nocy obawiać Aleksandra.
-         Nie bój się mnie. Proszę. Obiecuje, że nic Ci nie zrobię. – Powiedział jakby czytał mi w myślach. Spojrzałam w jego oczy i zaczęłam ryczeć jak mała dziewczynka.
-         Dlaczego on tu przyszedł ? Przez niego nie mogę normalnie żyć. Zniszczył mi życie. – Rozżalałam się. On mnie przytulił, a ja ten gest odwzajemniłam. Nie bałam się. – Tak bardzo chce normalnie żyć. Czy ja nie mam do tego prawa ? – Zapytałam kompletnie rozmazana.
-         Oczywiście, że masz. Ten człowiek nic Ci nie zrobi.
-         Już za późno.- Szepnęłam. Staliśmy tak w ciszy przez jakieś 10 minut.
-         Hej, uważasz, bo się do końca rozmażesz. – Zażartował Aleksander. O dziwo zaśmiałam się. – Chociaż w sumie gorzej chyba być już nie może. – Uderzyłam go dłonią w klatkę piersiową.
-         Uważaj sobie. – Zagroziłam mu palcem przed twarzą. Jednak dziwnym trafem kiedy trzymałam ten palec w górze żarówka nad naszymi głowami pękła. Odsunęłam się instynktownie.
-         Nic Ci się nie stało? – Zapytał zatroskany.
-         Żyje więc jak widać nic. Dziwne... – Szepnęłam. Aleksander przypatrywał mi się badawczym wzrokiem. Z klubu wyszli nagle Nancy i James.
-         Jak się czujesz ? – Spytała moja przyjaciółka. Gdy spojrzałam na Jamsa przeraziłam się. Miał podbite oko.
-         Jezu, James  ! Co Ci się stało ?! – Krzyknęłam zdziwiona.
-         Wpadł w bójkę z Dickiem. On na szczęście gorzej wygląda. – Zaśmiała się.
-         Czemu ?
-         Obrażał Ciebie, a on nie mógł tego słuchać. Rzucił się na niego, a ja o mało co nie walczyłam z tą zołzą. Melani darła się, żeby zostawił jej ptysia , a Bree zawołała ochroniarza i on nas wywalił. – Nie wiedzieć czemu zaczęłam się śmiać.
-         Wracajmy do domu. – Odezwałam się. Byłam zmęczona, a jutro czekała mnie szkoła.
-         Odprowadzić Cię ? – Zaproponował Aleksander.
-         Będę Ci wdzięczna. – Pożegnałam się z Nancy i Jamsem i poszłam z Aleksandrem w stronę mojego domu. – Czym się zajmujesz ? – Zapytałam.
-         Niczym . A Ty ?
-         Też. – Szliśmy tak w milczeniu, a ja chwyciłam go za rękę. Spojrzał na mnie chwile i odwzajemnił mój uścisk. Czułam się przy nim bezpiecznie. To nie to co czułam będąc z Dickiem. On jest inny. Bardziej tajemniczy. – Wpadniesz po mnie po szkole ?
-         Nie mogę… - Powiedział smutno. – Ale Nancy z Jamesem powiedzieli, że wieczorem oprowadzą mnie po Bostonie. Będziesz z nimi ?
-         Jasne. – Powiedziałam uśmiechając się. Znaleźliśmy się pod moim domem.
-         Fajny dom. – Powiedział. Podziękowałam.
-         Fajnie, że mnie oprowadziłeś. Nie wiem czy dałabym rade wrócić sama. – Powiedziałam smutno.

-         Możesz na mnie liczyć. – Powiedział przytulając mnie. Pocałował mnie w czoło i odszedł. Stałam tak chwile patrząc jak odchodzi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz