Rozdział 6 : Ness
Nie wierzyłam kiedy zobaczyłam go
na własne oczy. Dick obmacywał się z Melani, a jej cudowne przyjaciółeczki z
innymi facetami.
-
Nancy ? – Zawołałam ją.
-
Co jest ? – Zapytała stroskana moim wyrazem twarzy.
-
Dick i Melani. Tam. – Pokazałam palcem na parkiet. Zupełnie
zapomniałam, że Aleksander siedzi obok mnie. Po prostu zaczęłam panikować i
płakać. Chciałam wybiec, ale nie miałam siły podnieść się z tapczanu. Kiedy
zauważyłam, że tu podchodzą czułam się jakbym była sparaliżowana. Żadna część
mojego ciała nie chciała się ruszyć. – Nancy... – Szepnęłam ledwo co.
-
Aleksander weź ją stąd. To ważne. – On kiwnął głową i chwycił
mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zaczęłam się nagle w tej nocy
obawiać Aleksandra.
-
Nie bój się mnie. Proszę. Obiecuje, że nic Ci nie zrobię. –
Powiedział jakby czytał mi w myślach. Spojrzałam w jego oczy i zaczęłam ryczeć
jak mała dziewczynka.
-
Dlaczego on tu przyszedł ? Przez niego nie mogę normalnie żyć.
Zniszczył mi życie. – Rozżalałam się. On mnie przytulił, a ja ten gest odwzajemniłam.
Nie bałam się. – Tak bardzo chce normalnie żyć. Czy ja nie mam do tego prawa ?
– Zapytałam kompletnie rozmazana.
-
Oczywiście, że masz. Ten człowiek nic Ci nie zrobi.
-
Już za późno.- Szepnęłam. Staliśmy tak w ciszy przez jakieś 10
minut.
-
Hej, uważasz, bo się do końca rozmażesz. – Zażartował
Aleksander. O dziwo zaśmiałam się. – Chociaż w sumie gorzej chyba być już nie
może. – Uderzyłam go dłonią w klatkę piersiową.
-
Uważaj sobie. – Zagroziłam mu palcem przed twarzą. Jednak
dziwnym trafem kiedy trzymałam ten palec w górze żarówka nad naszymi głowami
pękła. Odsunęłam się instynktownie.
-
Nic Ci się nie stało? – Zapytał zatroskany.
-
Żyje więc jak widać nic. Dziwne... – Szepnęłam. Aleksander
przypatrywał mi się badawczym wzrokiem. Z klubu wyszli nagle Nancy i James.
-
Jak się czujesz ? – Spytała moja przyjaciółka. Gdy spojrzałam
na Jamsa przeraziłam się. Miał podbite oko.
-
Jezu, James ! Co Ci
się stało ?! – Krzyknęłam zdziwiona.
-
Wpadł w bójkę z Dickiem. On na szczęście gorzej wygląda. –
Zaśmiała się.
-
Czemu ?
-
Obrażał Ciebie, a on nie mógł tego słuchać. Rzucił się na
niego, a ja o mało co nie walczyłam z tą zołzą. Melani darła się, żeby zostawił
jej ptysia , a Bree zawołała ochroniarza i on nas wywalił. – Nie wiedzieć czemu
zaczęłam się śmiać.
-
Wracajmy do domu. – Odezwałam się. Byłam zmęczona, a jutro
czekała mnie szkoła.
-
Odprowadzić Cię ? – Zaproponował Aleksander.
-
Będę Ci wdzięczna. – Pożegnałam się z Nancy i Jamsem i poszłam
z Aleksandrem w stronę mojego domu. – Czym się zajmujesz ? – Zapytałam.
-
Niczym . A Ty ?
-
Też. – Szliśmy tak w milczeniu, a ja chwyciłam go za rękę.
Spojrzał na mnie chwile i odwzajemnił mój uścisk. Czułam się przy nim
bezpiecznie. To nie to co czułam będąc z Dickiem. On jest inny. Bardziej
tajemniczy. – Wpadniesz po mnie po szkole ?
-
Nie mogę… - Powiedział smutno. – Ale Nancy z Jamesem
powiedzieli, że wieczorem oprowadzą mnie po Bostonie. Będziesz z nimi ?
-
Jasne. – Powiedziałam uśmiechając się. Znaleźliśmy się pod
moim domem.
-
Fajny dom. – Powiedział. Podziękowałam.
-
Fajnie, że mnie oprowadziłeś. Nie wiem czy dałabym rade wrócić
sama. – Powiedziałam smutno.
- Możesz na mnie liczyć. – Powiedział przytulając mnie. Pocałował mnie w czoło i odszedł. Stałam tak chwile patrząc jak odchodzi.
- Możesz na mnie liczyć. – Powiedział przytulając mnie. Pocałował mnie w czoło i odszedł. Stałam tak chwile patrząc jak odchodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz