Rozdział 8 : Aleksander
Czas mijał wyjątkowo wolno. Zastanawiałem się nad sensem
mojej znajomości z tymi ludźmi. A zwłaszcza z Ness. Przecież w dzień nie
istnieje. Można powiedzieć, że jestem martwy, a odradzam się w nocy.
Zastanawiałem się czy warto iść z nimi na spotkanie. Bardzo zależało mi na tej
dziewczynie. Jednak zaklęcie Grace nie pozwoli mi na życie towarzyskie. Chociaż
gdybym powiedział jej prawdę... Pewnie by mnie wyśmiała i odeszła na zawsze.
Może kiedyś uda mi się znaleźć szczęście w
nieszczęściu. Gdybym wiedział tylko jak mam to odwrócić... Zrobiłbym
wszystko. Dosłownie. Kiedy szedłem po ulicach bostonu usłyszałem jak jakaś
kobieta woła moje imię. Odwróciłem się i patrzyła się na mnie. Miała czarne
włosy. Pokazała mi gestem, że mam iść za nią. Jednak zdziwiłem się, że mnie
widzi. Musiała mi to wyjaśnić. Zaciągnęła mnie do jakiegoś zaułku. Spojrzałem
się na nią.
-
Witaj Aleksandrze. – Odezwała się. – Nazywam się Catalina.
-
Ty mnie widzisz. ? – Spytałem.
-
Owszem. Przy użyciu odpowiedniego zaklęcia.
-
Jesteś czarownicą. – Stwierdziłem co było już faktem.- Chyba
nie mamy sobie nic do powiedzenia.
-
Jestem dobrą czarownicą. Nie taka jak Grace. – Gdy miałem już
odejść, odwróciłem się.
-
To znaczy ?
-
Chcę Ci pomóc. – Spojrzałem się na nią podejrzliwie.
-
Na to nie ma lekarstwa.
-
Jest tylko jedno. – Powiedziała uśmiechając się szyderczo. -
Każdy czar da się naprawić. Tylko nie śmierć. Chyba, że czarownica ma naprawdę
potężną moc. Na przykład Grace. Albo i ja. – Dodała skromnie.
-
Możesz mnie odczarować ?
-
Nie. Może to zrobić tylko i wyłącznie czarownica, która jest w
Tobie zakochana. – Jak mam rozkochać w sobie czarownice ?
-
Jak ja mam znaleźć zakochaną we mnie czarownice ?
-
To też nie takie proste. – Westchnęła. – Musi wypowiedzieć
stare zaklęcie.
-
Znasz je ? – Zapytałem.
-
Pewnie. Mój drogi. Ja jestem jedną z najstarszych czarownic. –
Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia. Jak na staruszkę to jest dość młoda.
Zaśmiała się widząc mój wyraz twarzy. – Mam 12 000 lat. Jak to możliwe ?
Eliksir młodości i nieśmiertelności. Recepturę na nieśmiertelność zna mało
osób, w tym Grace niestety. Ma 3000 lat.
-
Rozgadana jesteś. – Zauważyłem. – Mniejsza z tym. Gdzie znajdę
czarownice ?
-
Jest pewna obiecująca czarownica. Obserwuję ją od
pewnego czasu. Ona jednak nie ma pojęcia, że ma... pewne umiejętności. Na
czarownice czystej krwi mówimy Pura Sanfre. Oznacza to ‘ czysta krew ‘ .
Ma obu rodziców czarodziejów. Dzisiaj to rzadkie niestety, bo nasza rasa
zakochuje się w zwykłych ludziach. Niektórzy chcą być po prostu kimś normalnych.
Mówiąc krótko. Dziewczyna posiada bardzo potężną moc. Odziedziczyła ją po obu
rodzicach. I również grozi jej niebezpieczeństwo zarazem. – Spojrzała się na
mnie bardzo poważnie.
-
Kto to ?
-
Vanessa Jons. Twoja nowa znajoma chłopcze. –
Zaniemówiłem. Ness jest czarownicą ? Przecież to niemożliwe. To nieprawda. –
Pamiętasz jak Ci płakała gdy ją wyprowadziłeś ? – Kiwnąłem głową. – Zrobiła
mały gest i pękła żarówka. Wtedy użyła kawałek swojej mocy.
-
Skąd wiesz. . –
Mówiłam, że ją obserwuje. Chce jej pomóc z magią jak i chronić. Dlatego
zapisałam się do jej szkoły. Jednak mi nie ufa, ale to się w końcu zmieni.
-
Tak przy okazji to kto jej zagraża ? – Zapytałem. Jej
mina natychmiast okazała skruchę.
-
Moja siostra. Tatiana. Chcę zniszczyć każdego Pura
Sanfre . Ona nienawidzi konkurencji. Chcę być najsilniejsza i w dodatku
nienawidzi ludzi. Potępia naszą matkę, że spłodziła nas z człowiekiem. Mimo
pozorom jest potężna, ale jedyną potężniejszą od niej jest właśnie Ness. – Nie
wierzyłem w jej słowa. Gdy spojrzałem na niebo zauważyłem, że jest już powoli
ciemno.
-
Muszę iść. – Odezwałem się.
-
Ach tak. Umówiłeś się z Ness. – Stwierdziła.
-
Tak. Miło się rozmawiało. Do widzenia.
Do widzenia. – Pobiegłem do parku gdzie jak zwykle czekałem aż słońce
zajdzie.