piątek, 14 grudnia 2012

8 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 8 : Aleksander

Czas mijał wyjątkowo wolno. Zastanawiałem się nad sensem mojej znajomości z tymi ludźmi. A zwłaszcza z Ness. Przecież w dzień nie istnieje. Można powiedzieć, że jestem martwy, a odradzam się w nocy. Zastanawiałem się czy warto iść z nimi na spotkanie. Bardzo zależało mi na tej dziewczynie. Jednak zaklęcie Grace nie pozwoli mi na życie towarzyskie. Chociaż gdybym powiedział jej prawdę... Pewnie by mnie wyśmiała i odeszła na zawsze. Może kiedyś uda mi się znaleźć szczęście w  nieszczęściu. Gdybym wiedział tylko jak mam to odwrócić... Zrobiłbym wszystko. Dosłownie. Kiedy szedłem po ulicach bostonu usłyszałem jak jakaś kobieta woła moje imię. Odwróciłem się i patrzyła się na mnie. Miała czarne włosy. Pokazała mi gestem, że mam iść za nią. Jednak zdziwiłem się, że mnie widzi. Musiała mi to wyjaśnić. Zaciągnęła mnie do jakiegoś zaułku. Spojrzałem się na nią.

-         Witaj Aleksandrze. – Odezwała się. – Nazywam się Catalina.
-         Ty mnie widzisz. ? – Spytałem.
-         Owszem. Przy użyciu odpowiedniego zaklęcia.
-         Jesteś czarownicą. – Stwierdziłem co było już faktem.- Chyba nie mamy sobie nic do powiedzenia.
-         Jestem dobrą czarownicą. Nie taka jak Grace. – Gdy miałem już odejść, odwróciłem się.
-         To znaczy ?
-         Chcę Ci pomóc. – Spojrzałem się na nią podejrzliwie.
-         Na to nie ma lekarstwa.
-         Jest tylko jedno. – Powiedziała uśmiechając się szyderczo. - Każdy czar da się naprawić. Tylko nie śmierć. Chyba, że czarownica ma naprawdę potężną moc. Na przykład Grace. Albo i ja. – Dodała skromnie.
-         Możesz mnie odczarować ?
-         Nie. Może to zrobić tylko i wyłącznie czarownica, która jest w Tobie zakochana. – Jak mam rozkochać w sobie czarownice  ?
-         Jak ja mam znaleźć zakochaną we mnie czarownice ?
-         To też nie takie proste. – Westchnęła. – Musi wypowiedzieć stare zaklęcie.
-         Znasz je ? – Zapytałem.
-         Pewnie. Mój drogi. Ja jestem jedną z najstarszych czarownic. – Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia. Jak na staruszkę to jest dość młoda. Zaśmiała się widząc mój wyraz twarzy. – Mam 12 000 lat. Jak to możliwe ? Eliksir młodości i nieśmiertelności. Recepturę na nieśmiertelność zna mało osób, w tym Grace niestety. Ma 3000 lat.
-         Rozgadana jesteś. – Zauważyłem. – Mniejsza z tym. Gdzie znajdę czarownice ?
-         Jest pewna obiecująca czarownica. Obserwuję ją od pewnego czasu. Ona jednak nie ma pojęcia, że ma... pewne umiejętności. Na czarownice czystej krwi mówimy Pura Sanfre. Oznacza to ‘ czysta krew ‘ . Ma obu rodziców czarodziejów. Dzisiaj to rzadkie niestety, bo nasza rasa zakochuje się w zwykłych ludziach. Niektórzy chcą być po prostu kimś normalnych. Mówiąc krótko. Dziewczyna posiada bardzo potężną moc. Odziedziczyła ją po obu rodzicach. I również grozi jej niebezpieczeństwo zarazem. – Spojrzała się na mnie bardzo poważnie.
-         Kto to ?
-         Vanessa Jons. Twoja nowa znajoma chłopcze. – Zaniemówiłem. Ness jest czarownicą ? Przecież to niemożliwe. To nieprawda. – Pamiętasz jak Ci płakała gdy ją wyprowadziłeś ? – Kiwnąłem głową. – Zrobiła mały gest i pękła żarówka. Wtedy użyła kawałek swojej mocy.
-         Skąd wiesz.  . – Mówiłam, że ją obserwuje. Chce jej pomóc z magią jak i chronić. Dlatego zapisałam się do jej szkoły. Jednak mi nie ufa, ale to się w końcu zmieni.
-         Tak przy okazji to kto jej zagraża ? – Zapytałem. Jej mina natychmiast okazała skruchę.
-         Moja siostra. Tatiana. Chcę zniszczyć każdego Pura Sanfre . Ona nienawidzi konkurencji. Chcę być najsilniejsza i w dodatku nienawidzi ludzi. Potępia naszą matkę, że spłodziła nas z człowiekiem. Mimo pozorom jest potężna, ale jedyną potężniejszą od niej jest właśnie Ness. – Nie wierzyłem w jej słowa. Gdy spojrzałem na niebo zauważyłem, że jest już powoli ciemno.
-         Muszę iść. – Odezwałem się.
-         Ach tak. Umówiłeś się z Ness. – Stwierdziła.
-         Tak. Miło się rozmawiało. Do widzenia.
Do widzenia. – Pobiegłem do parku gdzie jak zwykle czekałem aż słońce zajdzie.

7 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 7 : Ness

-         Ness wstawaj ! Zaśpisz do szkoły. – Obudziła mnie Judy.
-         Jeszcze 5 minutek i wstaje .
-         Dobrze wiemy jak wygląda Twoje 5 minut – Schowałam tylko głowę pod kołdrę .
-         Ale tym razem będzie inaczej Judy.
-         No dalej. Liczę do trzech i idę po zimną wodę. – Zagroziła.
-         Dobra, wygrałaś. – Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarne dżinsy, fioletową bluzę. Szybko zbiegłam na dół na śniadanie. Tosty jadła już Amelia. – Cześć młoda. – Przywitałam się.
-         Hej. Mam pytanie.
-         Pytaj.
-         Musimy iść dzisiaj do szkoły ? Może pójdziemy na jakieś wagary ? – Zdziwiła mnie.
-         Niestety dzisiaj mam sprawdzian z matematyki i muszę na niego iść. A Ty czego się nie nauczyłaś ?
-         Historii. – Odpowiedziała. Roześmiała mnie.
-         Głupia jesteś. Weź jakąś koleżankę. Nie wydam Cię przecież. – Obiecałam swojej młodszej siostrze.
-         Ile chcesz ?
-         Dycha. – Zaproponowałam szyderczo. Wyciągnęła swój różowy portfel i obdarowała mnie banknotem. – Dziękuję. – Zjadłam tosty i wyszłam na autobus. Za swoimi plecami usłyszałam tylko groźbę, że kiedyś się zemści. Jednak już jej na to nie odpowiedziałam.
-         Cześć Bob. – Przywitałam kierowcę.
-         Witaj maluchu. Wsiadaj. Nancy już zajęła Twoje miejsce. – Odpowiedział z uśmiechem. Podążyłam w stronę przyjaciółki, która już mi wymachiwała ręką. Jak to ma w zwyczaju.
-         Hej. – Powiedziałam witając się z nią. – Na kacu ? – Zauważyłam.
-         Tak trochę. Ale test z matmy zdam na 5 ! – Zażartowała. – Nawet nie wiesz jaki James jest cudowny. – Dodała po chwili rozpływając się prawdopodobnie w wczorajsze wspomnienia.
-         Cieszę się, że wam się układa. – Powiedziałam z uśmiechem. Lecz jednak musiałam coś dodać. – Tylko uważaj żebyś czasem się wielkiego brzucha nie dorobiła. – Dała mi kuksańca.
-         Zabezpieczamy się przecież. A jak tam Aleksander. Odprowadził Cię co nie ? – Zapytała ciekawa.
-         Owszem. Rozmawialiśmy i tyle. Muszę się przyznać , że bardzo go polubiłam. – Przyznałam się.
-         I widzisz ? Ja zawsze wiem kto jest w sam raz dla Vanessy Jons. ! – Roześmiałyśmy się na cały autokar. – Słyszałaś, że do szkoły podobno zapisała się jakaś nowa dziewczyna ?
-         Nie. – Odpowiedziałam krótko. – A co ?
-         Podobno będzie z nami w klasie. – Spojrzałam się na nią podejrzliwie. Nie wiem czemu. Pomyślałam, że będą z nią kłopoty. Nawet jej nie poznałam ani na oczy nie widziałam, ale miałam takie wrażenie. Autobus zatrzymał się pod szkołą i wyszłyśmy. Poszłyśmy od razu na lekcję wychowawczą. Usiadłyśmy w ostatniej ławce pod oknem jak to zawsze i czekaliśmy na naszą nauczycielkę. Przed nami usiadła prawdopodobnie nowa dziewczyna. Najprawdopodobniej była hiszpanką. Miała długie, kruczo czarne, proste włosy. Była drobna. Do sali weszła pani Anderson.
-         Siadajcie dzieci. – Rozkazała krótko. – Jak zapewne zauważyliście w klasie mamy nową dziewczynę. – Pokazała na nią. – Może się przedstawisz ? – Zaproponowała. Wstała i rozejrzała się po klasie. Wzrok zatrzymała na mnie, ale po chwili się odwróciła i zaczęła się przedstawiać.
-         Nazywam się Catalina Burgos. – Po chwili usiadła. Głos przejęła wychowawczyni.
-         Mam nadzieje, że zrobicie wszystko co w waszej mocy, by Catalina dobrze się tutaj czuła. Ostrzegam, że nie chce słyszeć o żadnych rasistowskich komentarzach lub też uczynkach. Jasne ? – Cała klasa kiwała głowami. Po jakże długim wykładzie o empatii w końcu zadzwonił dzwonek. Wyszłam z sali a Nancy wybiegła za mną.
-         Co się stało ?
-         Nic. Po prostu... Nieważne. – Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie powiem jej przecież, że mam złe przeczucie do tej dziewczyny. Jak to zabrzmi ? – Chodź, bo się spóźnimy. – Po drodze zatrzymała nas ta hiszpanka.
-         Cześć. Ja jestem...
-         Wiem kim jesteś. – Przerwałam jej.
-         Ness. Spokojnie. – Upomniała mnie. – Jestem Nancy, a to Ness. Miło nam Cię poznać.
-         Y otras. – odpowiedziała w swoim ojczystym języku. Nancy tylko na nią spojrzała tak jakby Catalina przybyła z jakiejś innej planety. – To znaczy ‘ i nazwajem ‘- Wytłumaczyła jej.
-         To był hiszpański Nancy. – Dokończyłam. Dziewczyna podeszła do mnie i spojrzała mi w oczy. Po chwili szepnęła.
-         I o to znalazłam. Pura sanfre... – Patrzyłam na nią nie wiedząc co się dzieje.
-         Co to znaczy ? – Zapytałam ciekawa.
-         Dowiesz się w swoim czasie. Do zobaczenia. – Patrzyła mi w oczy jeszcze przez chwile i odeszła. Co to znaczyło ? Nie wiem.
-         Dziwna dziewczyna. Ale nie jest zła. – Stwierdziła Nancy.
-         Masz racje w pierwszej kwestii. Ale czy w drugiej to nie wiem. – Poszłyśmy na matematykę. Oczywiście musiałam natknąć się na Melani. Jednak dzisiaj mnie tylko zmierzyła i poszła dalej.
Reszta dnia minęła dość szybko. Wróciłam autobusem do domu i zjadłam obiad który przygotowała Judy. Dzisiaj zrobiła pomidorową z kluskami. Do stołu o dziwo usiedli moi rodzice. Amelia była jeszcze „w szkole”.
-         Jak Ci minął dzień kochanie ? – Zapytała mama.
-         W mojej klasie pojawiła się nowa dziewczyna. Catalina Burgos. – Po chwili dodałam. – Jakaś dziwna nazwała mnie Pura Sanfre. – Moja matka się tak jakby zakrztusiła. Wymieniła dziwne spojrzenia z ojcem. – Wiecie co to znaczy ?
-         Skąd niby miałabym to wiedzieć ? – Odparła matka.
-         Nie wiem.  Tak tylko się zastanawiałam. – Westchnęłam i wróciłam do zupy.
-         Czysta Krew. – Powiedział po chwili tata.
-         Philip. To nie czas i pora.- Upomniała go matka.
-         Czysta Krew ? Skąd to wiesz ? – Pytałam.
-         W swoim czasie. – Westchnął i nam oznajmił. – Muszę lecieć na plan. Widzimy się wieczorem. – Pocałował mnie i matkę w policzek i wyszedł. Judy obserwowała wszystko z kuchni i solidnie nad czymś myślała. Kiedy zauważyła, że się jej przyglądam po prostu wyszła. Matka miała smutny wyraz twarzy. Spojrzała się na mnie i wyszła. Czułam się dziwnie winna. Niepotrzebnie poruszyłam ten temat. Dokończyłam obiad i poszłam do pokoju.

czwartek, 13 grudnia 2012

6 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 6 : Ness

Nie wierzyłam kiedy zobaczyłam go na własne oczy. Dick obmacywał się z Melani, a jej cudowne przyjaciółeczki z innymi facetami.
-         Nancy ? – Zawołałam ją.
-         Co jest ? – Zapytała stroskana moim wyrazem twarzy.
-         Dick i Melani. Tam. – Pokazałam palcem na parkiet. Zupełnie zapomniałam, że Aleksander siedzi obok mnie. Po prostu zaczęłam panikować i płakać. Chciałam wybiec, ale nie miałam siły podnieść się z tapczanu. Kiedy zauważyłam, że tu podchodzą czułam się jakbym była sparaliżowana. Żadna część mojego ciała nie chciała się ruszyć. – Nancy... – Szepnęłam ledwo co.
-         Aleksander weź ją stąd. To ważne. – On kiwnął głową i chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zaczęłam się nagle w tej nocy obawiać Aleksandra.
-         Nie bój się mnie. Proszę. Obiecuje, że nic Ci nie zrobię. – Powiedział jakby czytał mi w myślach. Spojrzałam w jego oczy i zaczęłam ryczeć jak mała dziewczynka.
-         Dlaczego on tu przyszedł ? Przez niego nie mogę normalnie żyć. Zniszczył mi życie. – Rozżalałam się. On mnie przytulił, a ja ten gest odwzajemniłam. Nie bałam się. – Tak bardzo chce normalnie żyć. Czy ja nie mam do tego prawa ? – Zapytałam kompletnie rozmazana.
-         Oczywiście, że masz. Ten człowiek nic Ci nie zrobi.
-         Już za późno.- Szepnęłam. Staliśmy tak w ciszy przez jakieś 10 minut.
-         Hej, uważasz, bo się do końca rozmażesz. – Zażartował Aleksander. O dziwo zaśmiałam się. – Chociaż w sumie gorzej chyba być już nie może. – Uderzyłam go dłonią w klatkę piersiową.
-         Uważaj sobie. – Zagroziłam mu palcem przed twarzą. Jednak dziwnym trafem kiedy trzymałam ten palec w górze żarówka nad naszymi głowami pękła. Odsunęłam się instynktownie.
-         Nic Ci się nie stało? – Zapytał zatroskany.
-         Żyje więc jak widać nic. Dziwne... – Szepnęłam. Aleksander przypatrywał mi się badawczym wzrokiem. Z klubu wyszli nagle Nancy i James.
-         Jak się czujesz ? – Spytała moja przyjaciółka. Gdy spojrzałam na Jamsa przeraziłam się. Miał podbite oko.
-         Jezu, James  ! Co Ci się stało ?! – Krzyknęłam zdziwiona.
-         Wpadł w bójkę z Dickiem. On na szczęście gorzej wygląda. – Zaśmiała się.
-         Czemu ?
-         Obrażał Ciebie, a on nie mógł tego słuchać. Rzucił się na niego, a ja o mało co nie walczyłam z tą zołzą. Melani darła się, żeby zostawił jej ptysia , a Bree zawołała ochroniarza i on nas wywalił. – Nie wiedzieć czemu zaczęłam się śmiać.
-         Wracajmy do domu. – Odezwałam się. Byłam zmęczona, a jutro czekała mnie szkoła.
-         Odprowadzić Cię ? – Zaproponował Aleksander.
-         Będę Ci wdzięczna. – Pożegnałam się z Nancy i Jamsem i poszłam z Aleksandrem w stronę mojego domu. – Czym się zajmujesz ? – Zapytałam.
-         Niczym . A Ty ?
-         Też. – Szliśmy tak w milczeniu, a ja chwyciłam go za rękę. Spojrzał na mnie chwile i odwzajemnił mój uścisk. Czułam się przy nim bezpiecznie. To nie to co czułam będąc z Dickiem. On jest inny. Bardziej tajemniczy. – Wpadniesz po mnie po szkole ?
-         Nie mogę… - Powiedział smutno. – Ale Nancy z Jamesem powiedzieli, że wieczorem oprowadzą mnie po Bostonie. Będziesz z nimi ?
-         Jasne. – Powiedziałam uśmiechając się. Znaleźliśmy się pod moim domem.
-         Fajny dom. – Powiedział. Podziękowałam.
-         Fajnie, że mnie oprowadziłeś. Nie wiem czy dałabym rade wrócić sama. – Powiedziałam smutno.

-         Możesz na mnie liczyć. – Powiedział przytulając mnie. Pocałował mnie w czoło i odszedł. Stałam tak chwile patrząc jak odchodzi.



poniedziałek, 10 grudnia 2012

5 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 5 : Aleksander

Nie mogłem się doczekać, aż słońce zajdzie. Zostało tylko pół godziny, bym znów mógł być sobą. Siedziałem na ławce w parku i czekałem z niecierpliwością.  Wspominałem czasy kiedy poznałem Grace. Dzięki niej zrozumiałem, że pozory mylą. Niby nieśmiała, drobna dziewczyna, a potrafi zniszczyć człowiekowi życie. Nie wiadomo jak zdjąć klątwę. Nie wiadomo czy w ogóle da się jakoś mi pomóc. Rozczulając się nad sobą zauważyłem, że już jestem sobą, a jakieś małe dziecko szarpało swoją matkę za rękaw i pokazywało palcem w moją stronę. Zapewne zauważył, że od tak się pojawiłem. Wstałem i poszedłem w stronę klubu. Zajrzałem do kieszeni sprawdzając czy mam tam pieniądze. Były. Przed wejściem stał ochroniarz, który pilnował wejścia i pobierał wpłaty za wstęp. Czekałem jakieś 10 minut w kolejce i zapłaciłem 20 $. Wchodząc zauważyłem tłum ludzi bawiących się i jednocześnie pijących litry alkoholu. Tańczyli akurat do piosenki Tiesto „Titanic” . Szukałem wzrokiem Ness i jej przyjaciółkę. Na parkiecie Nancy tańczyła z jakimś muskularnym szatynem. Jednak nigdzie nie było niebieskookiej piękności, która zawróciła mi w głowie. Postanowiłem więc podejść do Nancy.
-         O witaj ! – Krzyknęła.
-         Cześć.  – Spojrzałem na jej przyjaciela, który był najprawdopodobniej jej chłopakiem i się przedstawiłem. – Jestem Aleksander.
-         James. Miło mi.- Odwzajemnił mój uścisk. – Spodobała Ci się Ness, prawda ? Niestety muszę Ci oznajmić, że z nią będziesz miał trudno.
-         Niczego od niej nie oczekuje. Jest bardzo miłą dziewczyną, a ja tutaj nie mam zbytnio przyjaciół. – Westchnąłem. No bo jak niby mam mieć przyjaciół skoro w dzień nie mogę się z nimi widzieć.
-         Jesteś tutaj nowy ? – Spytała ruda.
-         No tak.
-         Z przyjemnością Cię oprowadzimy jutro po szkole. Może się tam zapiszesz ? – Zaproponował James.
-         Ja mam indywidualne zajęcia. Ale dziękuję za miłe chęci. Poza tym w dzień nie mam zbytnio czasu. – Znowu westchnąłem.
-         To wieczorem. – Wtrąciła się Nancy.
-         Czemu nie ? Będę wam bardzo wdzięczny. – Po chwili zapytałem. – A nie ma Ness ?
-         Jest. Siedzi tam przy stoliku. Chodź. – Powiedziała. Ja poszedłem za nią. Gdy ją zobaczyłem nie wiedziałem co powiedzieć. Wyglądała przepięknie.
-         Witaj Aleksandrze. – Powitała mnie z uśmiechem.
-         Co tam słychać ?
-         No wiesz. Szkoła, dom i te sprawy. Dzisiaj akurat Nancy wyciągnęła mnie tutaj. – Zaśmiała się. - A u Ciebie ?
-         Jak widać żyję. Ładnie wyglądasz. – Powiedziałem od razu odwracając wzrok i jednocześnie zarumieniłem się.
-         Dziękuję. Usiądziesz ? – Uśmiechnęła się i wskazała miejsce obok siebie. Usiadłem.- Napijesz się może czegoś ? – Zaproponowała.

-         Nie dziękuję.- Rozejrzała się po sali i jej wzrok zatrzymał się na jakimś mężczyźnie. Jej wesoły wyraz twarzy szybko zniknął i pojawił się podobny do tego, który miała w kinie. Tyle, że ten był jeszcze gorszy.



niedziela, 9 grudnia 2012

4 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 4 : Ness

Lekcje mijały szybko. Siedziałam z Nancy i śmiałyśmy się z peruki pani Oldman.
Kiedy w końcu zadzwonił ostatni dzwonek na korytarzu stała Melani wraz se swoim stadem : Bree i Jade.
-         Kogo ja tu widzę ? Nasza biedna Vanessa. – Przywitała się jednocześnie mnie mierząc.
-         Daj mi spokój. – Rozkazałam.
-         Bo co ? Boisz się prawdy ? Przespałaś się z nim , a teraz to on jest winny ? Śmieszna jesteś.
-         Melani, będzie lepiej jak stąd odejdziesz. Jasne ? – Odezwała się Nancy.
-         Ale dlaczego ? Przecież muszę bronić imienia mojego chłopaka.
-         Kogo ?! – Nie wierzyłam. Melani i Dick są razem. Zaniemówiłam.
-         No i kogo obchodzi, że jesteś z gwałcicielem ? Doprawdy pasujecie do siebie. Baranie łebki. – Westchnęła wredne – Jakie to też uroczę.
-         My się jeszcze policzymy ruda łajzo. – Zagroziła szkolna zołza mojej przyjaciółce.
-         Oh nie mogę się doczekać. A teraz daj nam przejść. – Odchodząc szepnęła jej do ucha. – Uważaj , bo tynk ci spada. – Melani kipiała ze złości.
-         Bree i Jade. Idziemy. – Wydała polecenie i odeszła kręcąc swoim durnym tyłkiem.
-         Nie przejmuj się nią. – Zaleciła mi przyjaciółka.
-         Znowu mi pomogłaś. Nie umiem sama się bronić. – Poleciała mi łza po moim bladym policzku. – Jestem taka słaba.
-         Nie jesteś słaba. Jesteś silna. To, że odważyłaś się wrócić do szkoły, stanąć twarzą w twarz z oprawcą i w ogóle to już mały sukces. – Nancy zawsze wiedziała co powiedzieć. Uściskałam ją i dziękowałam jej, że jest przy mnie. – Wracajmy i ubierzmy się w coś  ładnego. – Kiwnęłam głową i ruszyłyśmy.
Moja szafa prosiła się wręcz o porządek. Wyrzuciłyśmy z niej wszystkie ciuchy szukając jakiejś sukienki w sam raz dla mnie.
-         Może to ? – Spytała się Nancy.
-         Za krótkie. A to ?
-         Za długie. – Szperałyśmy w tych ubraniach jakąś godzinę kiedy do mojego pokoju weszła mama.
-         Cześć słońce. – Ucałowała mnie w polik. – Witaj Nancy.
-         Dzień dobry.
-         Co to za bałagan Vanesso ? – Domagała się moja matka.
-         Szukamy jakiejś sukienki na dyskotekę i nie możemy nic znaleźć. – Narzekałam.
-         Wychodzisz do klubu ? – Zapytała zdziwiona matka. Kiwnęłam głową.- Super ! Jednak tu raczej nic nie znajdziesz. Chodźcie do mojej garderoby. Mam sporo sukienek. Jak chcesz Nancy też możesz coś pożyczyć.
-         Naprawdę ? Dziękuję ! – Moja przyjaciółka była zachwycona. Poszłyśmy za moją matką. Pokazała mi sukienkę wręcz idealną dla mnie. Była cała zielona i nie była ani za krótka, ani za długa. Odpowiednio zakrywała mi dekolt i na biodrach znajdował się szeroki czarny pasek.
-         I jak wyglądam ?
-         Jak córka piosenkarki. – Zaśpiewała moja matka. Zażenowało mnie to. – Czekaj chwile. – Wyszła z pokoju i wróciła z czarnymi szpilkami w rękach. – Załóż.
-         Nie ma mowy ! Ja się na nich zabije.
-         Nie marudź. Zakładaj i to migiem. – Posłuchałam matki.
-         Ness wyglądasz ślicznie. – Pochwaliła mnie przyjaciółka. Matka natomiast pożyczyła jej niebieską sukienkę i czerwone szpilki. Obydwie wyglądałyśmy zabójczo. Jednak nadal miałam małe wątpliwości co do naszego wyjścia.
-         Został jeszcze tylko makijaż i fryzura. – Dodała z westchnieniem moja mama. Umalowała nas i uczesała. – Philip ! Chodź tu szybko.
-         Po co wołasz ojca ? – Spytałam.
-         Musi zobaczyć jaką śliczną ma córeczkę. – Puściła do mnie oko. – I weź aparat kotku.
-         Mamo...
-         Jaką ja mam piękną córcie ! – Wrzasnął zachwycony tatuś. Zrobił mi i Nancy zdjęcie. Mojej przyjaciółce oczywiście to nie przeszkadzało, ale nie lubiłam zbytnio pozować do zdjęć. – Mam was zawieść do tego całego klubu. ?
-         Nie tato. Damy rade. – Odpowiedziałam.
-         Oczywiście, że was odwiozę. Muszę wiedzieć gdzie przebywa moja córka. – Powiedział.
-         Ale James po nas przyjedzie panie Jons. – Powiedziała Nancy.
-         Niech będzie. Tylko Ness. Uważaj na siebie. – Poprosił mnie ojciec. Przytulił mnie, a mi się chciało płakać. Nie pamiętam kiedy rodzice poświęcili mi tyle czasu. Zdałam sobie sprawę jak bardzo za nimi tęsknie.
-         Kocham Cię tato. – Szepnęłam. On usłyszawszy moje wyznanie odpowiedział mi to samo i pocałował w czubek głowy.
-         James wysłał mi wiadomość, że jest już pod domem.
Jak coś to dzwoń. Ok. ? – Rozkazała mama. Kiwnęłam głową i wyszłyśmy

3 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 3 : Ness

Następnego dnia nie chciało mi się wstać. Nie chciałam w szkole widzieć Dicka na oczy. Jednak nie mogę wieczność przesiedzieć w swoim pokoju. Wzięłam szybki prysznic i ubrał się w pierwsze lepsze rzeczy. Judy zrobiła mi pyszne naleśniki.  A następnie wyczekiwałam tylko szkolnego autobusu. Stałam w oknie i czekałam.
-         Wzięłaś śniadanie  ? – Zapytała kochana Judy.
-         Tak.
-         Nie będzie Ci za zimno.
-         Nie Judy.
-         Chcesz coś drobnych może ?
-         Nic mi nie potrzeba Judy. Jesteś cudowna. – Powiedziałam całując ją w policzek. Usłyszałam tylko klakson na znak, że pora już na mnie. Uśmiechnęłam się do mojej niani i wyszłam. Przywitałam Boba, który prowadził autobus.
-         Jak miło Cię znowu widzieć Ness.
-         I nawzajem. – Powiedziałam z uśmiechem. Nancy już na mnie wyczekiwała.
-         Ness. Zajęłam Ci miejsce. – Pomachałam jej i szłam w kierunku mojego miejsca.
-         Cześć skarbie. – Słysząc ten głos sparaliżowało mnie. Nie mogłam się ruszyć. Usłyszałam śmiechy jego durnych kolegów.
-         I jak było w pace Dick ? Nie chcieli takiego bydlaka za mieszkańca ? – Odezwała się moja przyjaciółka przychodząc mi jednocześnie z pomocą.
-         Bardzo śmieszne. Nie rozumiem po co były te całe sądy. Przecież sama dałaś mi się, a teraz wymyślasz.
-         Nie Dick. Dobrze wiemy jak było i lepiej byś trzymał się od niej z daleka, bo inaczej sobie pogadamy. – Zagroziła mu Nancy. Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła na nasze miejsce. – Nie przejmuj się. Próbuje im tylko zaimponować.
-         Wiem, wiem. Dziękuję, że mi pomogłaś. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła .
-         Nie przeżyłabyś ani jednego dnia. – Zażartowała przyjaciółka. Przez całą drogę siedziałyśmy w ciszy. Zastanawiałam się jak będzie wyglądało moje życie w szkole. Miałam ochotę uciec z tego więzienia do mojego pokoju i schować się pod kołdrą. Kiedy wysiadłyśmy podbiegł do nas James.
-         Cześć ślicznotki. – Powiedział do nas na przywitanie całując czule  Nancy, a mnie przyjacielskim całusem w policzek.
-         Cześć James. – Odezwałam się do niego. On był bardzo w porządku chłopakiem. Czułam, że nie zrani mojej przyjaciółki.
-         Słuchaj kotku. Ja i Ness idziemy wieczorem do tego nowego klubu. Wybierzesz się z nami ? – Zapytała nagle Nancy. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-         Pewnie. Damy czadu. – Zażartował. Roześmiałam się, a jednocześnie byłam zła na nią, że wpakowała mnie w ten wypad.
-         Nancy, bo spóźnimy się na lekcje. – Powiedziałam oskarżycielskim tonem. Ona tylko spojrzała na mnie spode łba i już wiedziała o co chodzi. Zostawiłyśmy Jamsa samego, a ja zaczęłam ją przesłuchiwać. – Co to ma znaczyć ? Jaki klub ? Dlaczego mi nic nie powiedziałaś ?
-         Spokojnie. Dobrze wiemy, że gdybym się Ciebie spytała to byś na pewno nie wyraziła zgody. – Jednak to nie wszystko co chciała powiedzieć. – Poza tym powiedziałam Aleksandrowi, że będziemy.
-         Co proszę ? Z jakiej racji ?
-         No, bo on Cię polubił i dobrze wiem, że Tobie też się spodobał. Będzie fajnie. Zgódź się. Proszę ! – Zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Aleksander nie był zły, ale to samo zdanie miałam o Dicku.
-         Ostatni raz. Jasne ?

-         Jasne jak słońce ! – Rzuciła się na mnie pełna radości i poszłyśmy razem na lekcje.



2 rozdział " Niewidoczny "


Rozdział 2 : Aleksander

Została mi jeszcze godzina do zachodu słońca i znowu będę widoczny dla świata. Spaceruje sobie po Bostonie zastanawiając się po co mi to było ? Nawet nie wiedziałem, że to była czarownica. Nie wiedziałem, że w ogóle istnieją. I ten cały podział na dobre i złe. Czemu trafiłem akurat na złą ?! Usiadłem sobie na ławce i podziwiałem zachód słońca i prosiłem żeby zachodziło szybciej. Nareszcie. Noc. Znów jestem sobą. Wstałem i postanowiłem pójść do kina. Podszedłem i sprawdziłem co dzisiaj grają. Postanowiłem iść na „ Faceci w czerni 3”. Kupiłem chipsy i cole. Usiadłem w ostatnim rzędzie i wyczekiwałem reklam. Obok mnie usiadły dwie dziewczyny. I omal nie zemdlałem. Zgrabna brunetka z niebieskimi smutnymi oczami. Miała włosy lokowane do ramion. Była piękna. Kiedy się uśmiechała wiedziałem, że udawała. Jakby się czegoś bała. Jej przyjaciółka była jej przeciwieństwem. Rude, proste włosy. Mocny makijaż i szalony błysk w oku. Były kompletnym przeciwieństwem, a jednak widać było, że są ze sobą mocno zżyte.
-         Cześć. – Odezwałem się do nich kiedy zaczęły się reklamy. Brunetka spojrzała się na mnie ze wzrokiem pełnym obaw. Nie wiem czemu, ale przestraszyła się mnie. Może i miałem dar czytania w myślach, ale nie chciałem wkradać się jej do głowy.
-         Cześć. Jestem Nancy. – Spojrzała się na swoją przyjaciółkę z obawą lecz dodała. – A to Ness. Od Vanessy . – A więc tak się nazywała. Ness. Piękne imię.
-         Ja jestem Aleksander.
-         Fajne imię. – Odezwała się skromnie Ness. Posłałem jej mój uśmiech, by się mnie nie obawiała.
-         Dziękuję. Pierwszy raz oglądacie ?
-         Ja siódmy. Ona pierwszy. – Odpowiedziała Nancy.
-         Ja też pierwszy. Reklamy to punkt kulminacyjny co nie ? – Ness się zaśmiała i pokiwała głową. Lecz w oczach nadal widziałem strach.
-         No przecież. Mam do Ciebie pytanie kolego. Podoba Ci się moja skromna przyjaciółka ?
-         Nancy ! – Krzyknęła brunetka. Spojrzała się na mnie przepraszająco i powiedziała. – Lepiej nie odpowiadaj.
-         Jest bardzo ładna, ale widzę, że się mnie boi. – Powiedziałem szczerze lecz tego pożałowałem i szybko odwróciłem wzrok.
-         Masz racje. Może to naprawisz ? – Oszołomiła mnie tym. Patrzyłem przez chwile w jej piękne oczy wkradłem się w jej myśli. W głowie miała jakiegoś chłopka. Wysoki, potężny, blondyn. Widać , że sportowiec. Wspominała... gwałt.... Szybko stamtąd wyszedłem.
-         Jak ? – Zapytałem trochę zaskoczony.
-         Zaproś ją na randkę. – Zaproponowała ruda. – Uwierz mi, że dawno na niej nie była.
-         Bez przesady Nancy. Aleksander ma pewnie na głowie ważniejsze rzeczy.
-         To zależy. – Sprostowałem.
-         Weź ją jutro o 16 na lody. I nie przyjmuje odmowy. – Rozkazała Nancy. Jednak nie mogłem, bo mnie nie zauważy.
-         O 16 nie mogę. Może po zachodzie słońca ?
-         Nie. Może innym razem. – Odezwała się piękna niebieskooka piękność poczym wyszła.
-         Czekaj. Nie chciałem Cię urazić. – Krzyknąłem do niej. Jacyś ludzi z przodu kazali mi się zamknąć.
-         Nie przejmuj się. Ten typ tak ma. – Westchnęła jej  przyjaciółka. – Przyjdź do tego nowego klubu na narożniku. Jutro po tym zachodzie będziemy. Ok. ?
-         Jasne. Dzięki.
-         Idę. Do zobaczenia. – Pożegnała się ruda dziewczyna.
-         Cześć.



sobota, 8 grudnia 2012

1 rozdział " Niewidoczny "

Niewidoczy

Prolog

Niektórzy pojawiają się i znikają. Niektórzy pojawiają się tylko nocą, a znikają za dnia.
Takie osoby są przeklęte. Na zawsze. Życie towarzyskie jest tylko możliwe kiedy zniknie słońce. Inaczej jesteś niewidzialny dla każdego. Możesz przejść obok znajomego, ale on nawet nie poczuje Twojej obecności. Dużo przeklętych szuka lekarstwa, by zdjąć klątwę. Lecz nie każdemu to się udaje. Jest tylko jeden sposób. Odwrócić to może tylko i wyłącznie zakochana w Tobie czarownica.

Rozdział 1 : Ness

Dzień zaczął się normalnie. Jak zwykle wyjrzałam przez okno zobaczyć moje ukochane miasto, które tak kochałam, a jednocześnie nienawidziłam. Mam wspaniałych i kochających rodziców, którzy swoje życie poświęcają pracy. Mój ojciec – Philip jest aktorem, a moja mama – Clarissa piosenkarką. Zakochali się na jednym z balów. Nie pamiętam jakim, bo mnóstwo tego było. Wracając do rzeczy tam się poznali i spłodzili przez przypadek mnie. – Cichą Ness. Pobrali się i zaplanowali moją siostrę – Amelie. Ma 15 lat i jest o trzy lata młodsza ode mnie. Tak się składa, że to nie rodzice nas wychowują. Tylko niania – Judy. Nauczyła nas wszystkiego. Jest słodką staruszką, która o nas dba i zastępuje nam rodziców, którzy są wiecznie pochłonięci pracą. Moje życie nie jest tak wspaniałe jak u innych. Rok temu zostałam zgwałcona przez Dicka. Mojego byłego chłopaka. Nie chciałam mu oddać cnoty więc wziął ją siłą. Nigdy tego wydarzenia nie zapomnę. Przez dobre dwa miesiące nie wychodziłam z domu i najlepsi specjaliści męczyli się bym doszła do siebie. Pomogli mi nawet. Lecz boję się zaufać mężczyzną. Od roku nie mam chłopaka, bo się cholernie boję powtórki. Zwłaszcza, że Dick wyszedł z więzienia. Jutro zaczyna się rok szkolny i idę pierwszy raz do szkoły po zdarzeniu, które tak  zniszczyło mi psychikę
.
- Ness zejdź na dół ! - Usłyszałam
-         Ty wejdź do mnie ! – Powiedziałam przez okno Nancy. Kiwnęła głową i biegiem przyleciała do mojego pokoju.
-         Co u Ciebie ciekawego kotku ? – Zapytała szczypiąc mnie po policzkach.
-         Jak zawsze. Jak James ?
-         No muszę Ci się do czegoś przyznać. Wczoraj na randce straciłam coś. – Na jej twarzy pojawił się rumieniec i szeroki uśmiech.
-         Nie mów, że zrobiłaś to z nim ! – Wykrzyczałam na całe mieszkanie.
-         Ciszej ! Tak zrobiłam to z nim i było niesamowicie. Dzisiaj umówiliśmy się na powtórkę.  A przyznam się, że podwładnego to ma niesamowitego. – Roześmiała się na cały pokój. Starałam wyobrazić sobie jak to jest. Niby wiedziałam, ale sex ,a gwałt to coś zupełnie innego.
-         I jak to jest ? – Zapytałam.
-         Na początku trochę boli, ale później jest dobrze. Co ja gadam ? Wręcz wspaniale ! – I miałam racje. Mnie cały czas bolało. I boli do teraz. Kiedy Nancy zobaczyła mój wyraz twarzy mocno mnie przytuliła.
-         Wiesz , że on wyszedł z kicia ? – Oznajmiłam zaczynając płakać.
-         Poważnie ?! Ale jak to ?
-         Rodzice adwokaci i dobre sprawowanie.
-         Ale Ty też masz wpływowych rodziców. Czemu oni nic nie zrobią ? – Spojrzałam na nią spode łba mając nadzieje, że zrozumie co miałam na myśli. – No tak. Wieczna praca... Spokojnie Ness. Ja nigdy Cię nie opuszczę.
-         - Dziewczynki obiad. – Powiedziała Jude wchodząc do pokoju. Patrząc na nas jakbyśmy obchodziły żałobę zapytała.- Co się stało słoneczka ?
-         Dick... On wyszedł.... – Więcej nie dodałam. Od razu zrozumiała o co chodzi. Podbiegła do mnie i przytuliła.
-         Kochanie nie płacz. Nic Ci nie zrobi. Nawet o tym nie myśl. Teraz pora na obiad, bo wystygnie. – Posłuchałyśmy się jej i zeszłyśmy na dół. Przyrządziła nam makaron z sosem pomidorowym i jajkami. Uwielbiałam tą potrawę. Zjadłam ją z przyjemnością.
-         Może pójdziemy wieczorem do kina ? – Zapytała Nency.
-         No nie wiem...
-         Ness kiedy Ty ostatnio byłaś w kinie ?! – Trafione za sto punktów.
-         No rok temu ...
-         No więc idziemy. Może na „ Faceci w czerni 3” ? Byłam na tym jakieś sześć razy, ale siódmy raz nie zaszkodzi. Poza tym i tak tego nie widziałaś więc nie mamy innego wyjścia. O 22 jestem po Ciebie i masz mi ładnie wyglądać. Pa ! – Pocałowała mnie w policzek i wyszła bez szansy mi zaprzeczenia z mojej strony.