wtorek, 30 kwietnia 2013

30 rozdział " Niewidoczny"


Rozdział 30 : Ness
Minęły dwa tygodnie od mojego wyjścia ze szpitala. Miałam już zdjęte bandaże i na rękach pozostały tylko puste blizny przypominające o moim załamaniu, który o mało co nie doprowadził mnie do śmierci. Od tygodnia normalnie chodzę do szkoły. Nancy cały czas była pod urokiem Tatiany, ale za to Rick pozwalał mi się czasem oderwać od złych myśli. Opiekował się mną i starał się robić wszystko by mi niczego nie zabrakło. Troszczył się o mnie i pilnował. Dobrze się czułam w jego towarzystwie.
Jestem typem samotnika, co nie trudno zgadnąć. Boję się ludzi i tylko nieliczni byli dla mnie ważni. Ostatnio jedną z nich straciłam... James często ze mną rozmawiał i czułam, że cierpi z powodu nawrócenia mojej przyjaciółki. Wiedziałam, że gdzieś tam w środku jest moja ruda wariatka, która czekała, aż przybędę jej z pomocą. Teraz pokrywała ja maską, z której nie mogła się uwolnić. Ciągle wracała.
-         Jak się czujesz? – spytał mój nauczyciel magii.
-         Trzymam się.
 Uśmiechnęłam się sztucznie. Tak naprawdę byłam załamana w każdy możliwy sposób. Te wszystkie wydarzenia uderzyły tak nagle. Na kogoś musiały. Przyglądaliśmy się Nancy i innym dziewczyną z oddali. Siedziały na parapecie i flirtowały z chłopakami. James stał w cieniu również patrząc na swoją ukochaną. Było mi go żal. Postanowiłam do niego podejść, a Rick nie opuszczał mnie na krok. Był moim aniołem stróżem.
-         Hej – przywitałam się. Popatrzył się w moje oczy i najwidoczniej przerwałam mu w rozmyślaniach.
-         Wiesz co? – zagadnął – tak bardzo chciałbym zapomnieć. Przestać czuć ból w sercu i otrząsnąć się. Normalnie żyć i wyrzucić ją raz na zawsze. Nie taką ją pokochałem. Mam wrażenie jednak, że to nigdy nie nastąpi. Zawsze będzie częścią mnie, obojętnie kim się stała. Powiedz mi Ness, co ja mam zrobić? Jak mam o niej zapomnieć? – nie wiedziałam co powiedzieć. Z zapartym tchem powiedział to, o czym ja sama myślałam.
-         Nie zapomnimy. Nie da się, ale trzeba żyć dalej. Musimy mieć tylko nadzieję, że kiedyś dawna Nancy powróci. Ok.? – kiwnął głową i mnie przytulił. Był moim przyjacielem i zawsze go lubiłam.
-         Ja też mogę się przytulić? – wtrącił Rick. Zaśmiałam się i zaprosiłam go do naszej żałoby. Czułam się raźniej. W tej chwili wiedziałam tylko jedno. Tatiana pożałuję tego.
***
Catalina przyszła do mnie do domu. Nauczyła mnie zaklęć, które pozwalały zabić człowieka. Ostrzegała, że one są zakazane i mogę używać ich tylko w wyjątkowych sytuacjach. Chodziło oczywiście o ostateczne starcie z tą podłą wiedźmą. Ona była tą wyjątkową sytuacją. Ćwiczyłam na roślinach i za pierwszym razem mi się udało. Nauczycielka była ze mnie dumna. Widziałam w jej oczach błysk mówiący, że jest zachwycona. Kazała mi jednak usiąść, by odbyć poważną rozmowę.
-         Co się stało?
-         To trochę skomplikowane – westchnęła – chodzi o to, że mamy zdrajcę.
-         Jakiego zdrajcę? – przejęłam się. Kompletnie wybiła mnie z tropu.
-         Daj mi wyjaśnić – kiwnęłam głową i zaczęłam obgryzać paznokcie – ktoś próbował zatruć Cię w szpitalu. Ktoś bliski nam – mówiła powoli. Czułam się skołowana – nie wiem jeszcze kto, ale się dowiem – chwyciła mnie za ręce.
-         Jesteś tego pewna?
-         Tak.
I tyle z miłego dnia. Nie mogłam się już skoncentrować na czarach, bo w głowie myślałam o czymś innym. Ktoś z moich bliskich chce mnie uśmiercić. Co za miła nowina. Naprawdę, lepszej nie słyszałam. Po zajęciach z Cataliną poszłam się przejść. Wpadłam do małej kawiarni i zamówiłam sobie latte i pączka. Mam do nich słabość, a zwłaszcza jeśli mają nadzienie truskawkową i posypkę z cukru pudru. Żyć nie umierać. Mina mi zżędła gdy spotkałam Nancy. Była z Melani i jej dwoma kukiełkami. Przystanęły przy mnie i mnie zmierzyły. Blond księżniczka szturchnęła mnie do Nancy, a ona mnie popchnęła. Miałam wrażenie, że jestem piłką , która podają sobie z rąk do rąk.
- Zostawcie mnie! – zaczęłam krzyczeć, lecz one śmiały się coraz głośniej. Przypadkiem wylałam na Melani gorącą latte. Dostała w twarz, a kawa była gorąca. Wiedziałam, że nie skończy się to dobrze. Bree i Jade wciągnęły powietrze i rozszerzyły oczy, a piski Melani wyraźnie mówiły, że sprawiłam jej ból. Nancy o dziwo zamiast się przejąć, zaczęła się śmiać. Zrobiłam kilka kroków do tyłu, chcąc uciec z tego miejsca jak nadalej, ale ruda przyjaciółka szarpnęła mnie za kurtkę.
- Gdzie uciekasz? – czułam od niej bijące zło i w jej oczach widziałam Tatianę, co mnie naprawdę przerażało – powinnaś przeprosić za to co zrobiłaś.
- Daj mi spokój Nancy. Nie ja zaczęłam – próbowałam jakoś uciec.
- Poparzyłaś jej twarz – wyszczerzyła zęby – czeka Cię surowa kara – zaczęłam się bać. Krzyki blondynki nie ułatwiały sprawy, a ja wiedziałam, że Nancy nie przejmuję się nią, ale chce mi zniszczyć życie. Bawiła ją ta cała sytuacja.
- Pożałujesz – ostrzegłam. Wyśmiała mnie i kopnęła w brzuch. Przerwała cienką linę. Czułam gniew i moc, która ode mnie wybuchał – to był zły pomysł – ryknęłam. Jako, że Tatiana w niej siedziała, nie przestraszyła się. Za to trzy dziewczyny straciły przytomność.
- Dobrze wiemy, że nie zrobisz mi krzywdy – zaczęła – póki jestem w niej. Nie zabijesz chyba własnej przyjaciółki, która wspierała Cię w trudnych chwilach – byłam coraz bardziej rozgniewana. Czarownica miała racje, ale najgorsze jest to, że nie mnie prowokowała. Skutecznie.
- Jeszcze się policzymy stara wiedźmo – zrobiłam krok w jej stronę. Wybuchnęła śmiechem.
- Jasne. Taka mała szara myszka ma być moją zagładą? Co za wariactwo! – wystrzeliła we mnie kulą ognia, a ja szybko wyczarowałam tarcze i odepchnęłam ją na bok.
- Uwolnij Nancy – zażądałam. Odpowiedziała tym razem błyskawicą, która o mało mnie nie trafiła gdybym nie zrobiła uniku.
- Zmuś mnie – w moją stronę poleciała niespodziewanie jakaś strzała. Odleciała w bok, ale to nie ja to spowodowałam. Za mną stała Catalina. Jej oczy były przepełnione nienawiścią. – oh! Kogo ja widzę! Catalina, siostro moja jedyna.
- Zostaw dziewczyny.
- Nie wtrącaj się! – krzyknęła i podbiegła do mnie. Moja nauczycielka dzięki zaklęciu, wyrzuciła ją do tyłu i uderzyła w ścianę – wredna szmata – z jej wargi poleciała krew. Zdałam sobie sprawę, że krzywdzimy Nancy. Tym sposobem nie zabijemy Tatiany, ale Nancy. To ona jest w niebezpieczeństwie.
- Catalina, zostaw ją – szepnęłam – zabijesz Nancy – spojrzała na mnie i zastygła. Jednak podeszła do siostry i chwyciła za ramiona. Przybliżyła swoje usta do ust rudej dziewczyny. Przyjęła w siebie ciemne coś i wypuściła je nad sobą. Nancy upadła na ziemię nadal nieprzytomna. Catalina przyłożyła jej dłoń do czoła i wymruczała jakieś zaklęcie. Na całym ciele mojej przyjaciółki pojawiły się niebieskie tatuaże, które szybko wsiąkły. Hiszpanka straciła przytomność. Stałam tam sama i nie wiedziałam co robić. Zadzwoniłam po Rick’a.



Macie 30 rozdział. Komentujcie, komentujcie, a ja wstawię nowy rozdział. ; 3

piątek, 12 kwietnia 2013

29 rozdział " Niewidoczny "




Rozdział 29 : Aleksander
Było już po zachodzie słońca, na który tak czekałem. Jednak ona jeszcze spała, a lekarze mówili, że przeżyje. Ucieszyłem się na tą wiadomość, ale i tak nadal się bałem. Matka Ness siedziała na ławce wtulona do swojego męża. Jej twarz była spuchnięta od płaczu. Nie dawało jej spokoju to, iż jej córka chciała się zabić. Wszedłem w jej myśli. Była przekonana, że to jej wina, ponieważ za wcześnie spadła na nią odpowiedzialność w postaci ratowania świata. Ness była ostatnią rasową czarownicą i tylko ona mogła pokonać potężną Tatianę. Gdyby mogła nadal trzymałaby to w tajemnicy przed własną córką. Natomiast Rick stał w koncie i głęboko nad czymś dumał. Postanowiłem dowiedzieć się co nim tak zawładnęło. Martwił się. Bał się o Vanesse, gdyż się w niej zakochał. Była dla niego ideałem, z którym chciał spędzić resztę życia. Jak w tym wieku można myśleć o małżeństwie?! Podszedłem do niego.

-         Jak tam? – spojrzałem się na niego podejrzanie.
-         Źle – wyraźnie było widać, że jest zmęczony – czy między tobą, a Ness coś się dzieje? – Niedowierzałem i jednocześnie nie wiedziałem co odpowiedzieć. Czy coś między nami jest? Wydaje mi się, że tak i wiedziałem, iż to co teraz powiem jest cholernie ważne. Rick chce po prostu wiedzieć czy ma po co startować to niebieskookiej.
-         Nie – odwróciłem wzrok – tak, to znaczy nie wiem – westchnąłem, bo sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie.
-         Czujesz coś do niej?
-         Nie wiem
-         Chciałbyś z nią być?- nie dawał za wygraną.
-         Nie wiem – i znowu ta sama odpowiedź. Uśmiechnąłem się niechętnie i odszedłem. Nie miałem ochoty ciągnąć dalej tej rozmowy oraz odpowiadać znowu „nie wiem”. Najlepiej...
Z pokoju Ness wyszła pielęgniarka. Jak na wejście prezydenta wszyscy stanęli na baczność i oczekiwali na rozkaz. Powiedziała, że można wejść, ale nie wszyscy na raz, ponieważ pacjentka jest mocno osłabiona. Kiedy przyszła moja kolej i wszedłem nie mogłem wykrztusić ani jednego słowa. Dziewczyna przywitała mnie słabym, ale wesołym uśmiechem. Wydaje mi się, że ucieszyła się na mój widok. Podszedłem do jej łóżka i usadowiłem się na krześle. Chwyciła mnie za rękę. Poczułem się lepiej i możliwe, iż ona również. Patrzyła się na mnie swoimi błękitnymi oczami, które były oazą spokoju. Zwłaszcza dla mnie.
-         Jak się czujesz? – popatrzyłem na jej zabandażowane nadgarstki. Pojawił mi się znowu obraz Ness leżącej na łóżku we własnej krwi. Otrząsnęło mnie.
-         Lepiej – wydobyła z siebie piskliwy głosik – przepraszam, że musiałeś to widzieć.
-         Było minęło moja droga – ścisnąłem mocniej jej dłoń – najważniejsze, że nic Ci nie jest.
-         Musiałeś to mocno przeżywać – z jej oczu poleciała łezka – naprawdę nie chciałam... ja po prostu musiałam, miałam i nadal mam wszystkiego dość. Te czary i w ogóle... to nie dla mnie Aleksandrze – nie powstrzymała już mokrego szlaczka, który spływał po jej policzku.
-         Obiecaj, że to się już nie powtórzy – zażądałem. Patrzyła się na mnie głęboko zastanawiając się nad odpowiedzią.
-         Nie mogę – Puściła moją dłoń i odwróciła się na drugi bok. Widziałem tylko jej plecy – Nie obiecuje, bo nie chce Cię okłamać.
Nagle usłyszałem pikanie z małego ekraniku, który odbierał sygnały z nałożonego na palcu pulsoksymetru. Dźwięk był coraz to bardziej szybszy i nie wiedziałem co się dzieje. Zawołałem pielęgniarkę, która zjawiła się w minutę i zaczęła reanimować Ness. Stałem w narożniku i przyglądałem się tej scenie. Do sali wszedł lekarz, który użył defibrylatora. Słyszałem płakanie na korytarzu tak jak myśli. Tyle, że nie jednej osoby, a wszystkich w pobliżu. Myślałem, iż już to opanowałem, a jednak nie. Wystarczyło pięć sekund na to by rozbolała mnie głowa. Straciłem równowagę i oparłem się o ścianę z czego zsunąłem się na podłogę. Chwyciłem się za czoło chcąc wypchnąć te wszystkie głosy, ale na próżno. Zacząłem krzyczeć z bólu. Usłyszałem jak jakiś lekarz pytał się czy nic mi nie jest i potem wyprowadził mnie z pokoju. Zabrał mnie gdzieś, dokładnie nie wiem w jakie miejsce, ponieważ nie mogłem racjonalnie myśleć i nie wiedziałem co się dzieje. Jednak jak już usiadłem znowu w mojej głowie powstała cisza. Do pomieszczenia weszła kobieta, po chwili dopiero rozpoznałem Cataline. Ulżyło mi na jej widok. Przyglądała mi się zmartwiona.
-         Nic Ci nie jest? – zapytała
-         Nie, chyba nie – odsapnąłem – Co z Ness? Co się dzieje? Widziałem to i ona chyba...
-         Umierała? – chwyciła mnie za ramie – już ją uzdrowiłam, ale muszę Cię zaniepokoić.
-         Czym ?
-         Ten atak nie jest spowodowany wczorajszą próbą samobójstwa. Ktoś ją otruł i to w dodatku jest jeden stąd.
-         Lekarz? – Nie dowierzałem w te słowa.
-    Ktoś z nas.



Koniec rozdziału ! I wraz nowym rozdziałem - nowy wygląd ! Co o nim sądzicie ? Podoba sie wam ta część ? Zastanawiacie się kto jest zdrajcą? Ja wiem. ^^